Nie kradnie się brzydkiej narzeczonej ani wyszarganej walizki, choćby pierwotnie szczyciła się marką Louis Vuitton. Bo lewica wśród wszystkich partii politycznych osiągnęła sukces imponujący, tylko sama już o tym nie pamięta, a może pamiętać nie chce.
Wszystko zaczęło się prawie dwieście lat temu, kiedy grupki utopistów i szlachetnych doktrynerów wybiły sobie z głowy zakładanie wymyślonych za biurkiem falansterów i komun w Ameryce albo na jakichś wyspach i zaczęły próbować działalności publicznej w swoich krajach. A więc na długo przedtem, nim Marks opublikował „Manifest komunistyczny”. Prześladowała ich policja, wyklinali księża, ale polubili prości ludzie i zaczęli na nich głosować. Mieli na tyle rozumnych przywódców, że porzucili rojenia o światowej rewolucji, a potem o upaństwowieniu fabryk, na co wciąż stawiali marksiści. Doprowadziło to do rozłamu, co XIX-wiecznym socjałom wyszło na dobre, bo na przełomie stuleci rozsiedli się w parlamentach i zmusili rządy do proponowanych przez ten ruch reform. W następnym stuleciu już oni rządzili w wielu krajach zachodniej Europy, chociaż do grona wyklinających doszli niedawni sojusznicy – marksiści.
W ciągu niespełna 50 lat reformistyczna lewica całkowicie odmieniła oblicze kapitalizmu, stępiła mu wilcze kły, zmusiła do dzielenia się zyskiem z robotnikami, zadbała o dobrobyt zwykłego człowieka. Wprawdzie postęp techniki doprowadził do znacznego zmniejszenia liczby robotników, którzy byli podporą ruchu w jego początkach i najświetniejszej fazie, ale wciąż zdecydowana większość z nas to ludzie pracy żyjący z własnych rąk i głów, a nie ze zgromadzonego majątku.
O nich należałoby dalej dbać, na nich liczyć. Ale lewica zapomniała. Także u nas, więc porzucony elektorat przejmują inni. Wszystkie dopłaty i „plusy”, jakie wprowadził PiS po 2015 r., są z gruntu lewicowe; elektorat czekał na nie wiele lat, wiernie głosując na SLD, aż zaklął brzydko i poszedł gdzie indziej. LGBT, emigranci, wegetarianie, ateiści i inne mniejszości nie zastąpią tej siły. Lewica dokonała zadziwiającego autoporzucenia, osierocając swych najliczniejszych zwolenników, więc nie dziw, że sama została porzucona.