Decyzja KE (ściślej: rekomendacja na tym etapie) dotyczy bowiem nie środków z Krajowego Planu Odbudowy, ale unijnego budżetu, który jest objęty innym mechanizmem niż KPO - negocjowanego dwa lata temu mechanizmu warunkowości. PiS wobec Krajowego Planu Odbudowy od dawna próbuje już “obniżyć oczekiwania”. Premier Mateusz Morawiecki mówił niedawno w rozmowie z “Wprost”, że najbardziej go interesuje właśnie główny unijny budżet, czyli środki z Funduszu Spójności i te przeznaczone na rolnictwo. I podkreślał jednocześnie, że chociaż środki z KPO “kiedyś będą”, to i tak to dużo mniejsze pieniądze niż te z głównego budżetu.

Tu właśnie zaczyna się nowa rozgrywka, która potrwa zapewne aż do wyborów jesienią przyszłego roku. Politycy PiS natychmiast po niedzielnym komunikacie KE zwrócili uwagę na słowa komisarza Johannesa Hahna, który stwierdził, że w przypadku Polski KE “nie dostrzegła wystarczająco bezpośredniego związku między problemami sądownictwa i zagrożeniami dla funduszy UE”, a wobec Polski stosowane są inne narzędzia. Dla większości naszych rozmówców z PiS to sygnał, że negocjacje sprzed dwóch lat zakończyły się powodzeniem, a ryzyka dla środków z budżetu nie ma. PiS zastrzega, że to kłopoty Węgier, a nie Polski.

Czytaj więcej

KE grozi Węgrom utratą pieniędzy, rząd Orbana zmieni prawo

Inaczej mówią politycy Solidarnej Polski, którzy jednoznacznie wskazują, że w ten czy inny sposób następna po Węgrzech będzie Polska, a ta blokada nastąpi pod byle pretekstem. Politycy partii Zbigniewa Ziobry od dawna wskazują, że kwestia KPO i kamieni milowych to niepowodzenie premiera Morawieckiego i jego ekipy. Teraz spór przenosi się na główny unijny budżet. I będzie toczyć się aż do wyborów. A już na pewno do chwili, gdy będą ustalane listy koalicji rządzącej. Bo to kształt list (chociaż nie tylko) będzie determinował układ sil w klubie PiS po 2023 roku. Obecnie od miesięcy widać w mediach echa sporu w samej partii, jak i między koalicjantami - na tle KPO, ordynacji wyborczej, energetyki i wielu innych tematów. Układ sil na listach będzie częściowo odzwierciedlał to, jak dla Nowogrodzkiej przebiegają te spory - i kto ma rację. Te najbardziej newralgiczny moment jeszcze przed PiS i koalicjantami.

Oczywiście, opozycja też ma swój udział w tej rozgrywce. Ilekroć PiS będzie przypominał, że w tej chwili mechanizm warunkowości obejmuje tylko Węgry, politycy opozycji mogą z kolei mówić blokadzie środków z KPO i szkodach, które wyrządziło to gospodarce. To obowiązujący argument dla każdej partii sejmowej opozycji - niezależnie od tego, czy wygłaszają go politycy PO, PSL, Lewicy czy Polski 2050 Szymona Hołowni. Co więcej, sejmowa opozycja sięga po argument, że jeśli przejmie władzę, to pieniądze z KPO zostaną szybko odblokowane. Szczególnie stawia na to Platforma. PiS liczy się z tym, że może dojść do sytuacji, w której do wyborów tych funduszy rzeczywiście nie będzie. Tarczą ma być wspomniany wcześniej główny unijny budżet i mechanizm warunkowości. Wszystkie te kalkulacje zostaną w najbliższych miesiącach przetestowane - z wyborczym skutkiem.