W poniedziałek było święto Wojska Polskiego; już od ponad 30 lat w rocznicę zwycięstwa nad Rosją w Bitwie Warszawskiej, a nie w październiku dla upamiętnienia nieudanej bitwy pod Lenino, która miała zademonstrować, że jakieś polskie wojsko jest podporządkowane komunistom.

„Chłopcy malowani” w galowych mundurach pięknie prezentują się na defiladach i piknikach wojskowych, umiejętnie trzaskają obcasami, ale na tym ich przydatność się kończy. Jakże to? Teraz, kiedy wojna u granic, a rosyjskie rakiety spadają 15 km od naszego terytorium? Teraz, na dziejowym zakręcie, wojskowe magazyny powinny być pełne nowoczesnego uzbrojenia, z którym żołnierz jest doskonale zaznajomiony, a w sztabach kolejne generacje fachowych oficerów powinny przedkładać politykom tajne warianty planów obronnych. Tymczasem magazyny pełne są niedotrzymanych obietnic, teraz w pośpiechu realizowanych, a o fachowych wyższych oficerach lepiej nie mówić.

„Chłopcy malowani” w galowych mundurach pięknie prezentują się na defiladach i piknikach wojskowych, umiejętnie trzaskają obcasami, ale na tym ich przydatność się kończy.

Nie inaczej było przed wojną. Tylko 102 lata temu – w czasach zwycięstwa, które właśnie święcimy – wojsko polskie (dzięki francuskim czołgom Renault) było jedną z lepszych sił pancernych Europy. Im właśnie, a nie „lancom do boju”, zawdzięczamy, że możemy podśpiewywać przy grillu „bolszewika goń!”. Potem było tylko gorzej: na uzbrojenie nie starczało pieniędzy, generałów usuwano w kolejnych czystkach, bo ten był endekiem, tamten od Sikorskiego, a ów od Hallera. Podsumowaniem był wrzesień 1939 r.

Za PRL-u ludowe Wojsko Polskie – osłaniane przez sowieckie atomówki – miało szturmować RFN i przeprowadzać desant w Danii. Za rządów PO i PSL miało być dobrze wyposażonym, choć nielicznym korpusem ekspedycyjnym do zadań zleconych przez Waszyngton. To, co zostało w kraju, zżerała – ta sama co zawsze – bieda. Potem przyszedł najbardziej monstrualny z ministrów obrony i zarządził czystkę, jakiej nie było nawet po przedwojennym zamachu majowym. Dziś już go dawno nie ma, ale aktualny z dumą ogłasza zakup czołgów Abrams, zapominając, że nie pasuje do nich żadna używana w Polsce śruba czy nakrętka, bo USA stosują system calowy... Kiedy wreszcie zajmą się tym specjaliści od obrony, a nie od obiecanek?