Wspomnienie podwórkowych zabaw odżyło, gdy przez przypadek przeczytałem o uroczystej intronizacji Chrystusa na króla Polski, jaka odbyła się niedawno w stolicy: „...w środę, na trawniku przy figurze Chrystusa Miłosiernego na rogu ul. Elekcyjnej i Górczewskiej w Warszawie, odbyła się Wolna Elekcja Jezusa Chrystusa na Króla Polski. Dokonała tego grupka osób w purpurowych płaszczach. Uroczystości przewodniczył ks. Stanisław Małkowski, który cztery lata temu odprawiał egzorcyzmy przed Pałacem Prezydenckim”.
Cóż.. Na świecie rodzą się różni ludzie, także religijni fanatycy i ich kapłani. Miałem to sobie odpuścić, lecz diabeł nie śpi; coś mnie podkusiło i zacząłem gmerać w internecie. Tu wyznam: nieczęsto tam zaglądam, nie jestem „na bieżąco” ze wszystkimi wydarzeniami, nie wysiaduję przed telewizorem i nie wysłuchuję wiadomości ze światowego gwaru. Zatem nie miałem pojęcia, że sprawa osadzenia na tronie Polski Chrystusa, to potężna akcja przeróżnych stowarzyszeń, setek, tysięcy ludzi, których celem jest dociśnięcie cierniowej korony do czoła Zbawiciela koroną ze złota.
W dodatku, jak wyczytałem, sam Jezus się tego domaga. Ponagla i straszy: „Jak tego nie zrobicie, to koniec z Polską i Polakami” - takie przesłanie zostawiła nam po objawieniu Rozalia Celakówna. Stowarzyszenie Jej Przyjaciół - Służebnicy Bożej wydaje broszurę za broszurą: „Czas nagli”, „Czas prawdy”, „Czas Króla”, „Czas Intronizacji”... Inne, podobne ugrupowania, jak Zespół ds. Ruchów Intronizacyjnych KEP – budują strony internetowe, tworząc histeryczny klimat nadciągającego Armagedonu i paruzji. Wszystko w paranaukowej otoczce: „Jezus z Nazaretu jest Królem jako Człowiek. Nauka ta jest dogmatem o najwyższym stopniu pewności”. Dogmat o najwyższym stopniu pewności to nic innego jak najwyższy stopień bełkotu spoza świata rozumu i nauki. Bełkotu miksującego kanon chrześcijaństwa z nauką i pomysłami religijnych kuglarzy żądnych fanfar, igrzysk, purpury i złota. Kuglarzy, którzy przeczą Biblii i zapisowi słów Jezusa z Nowego Testamentu: „Królestwo moje nie jest z tego świata”. Koniec. Kropka. Non plus ultra!
I na tym powinienem zakończyć, lecz grzebiąc dalej w medium, zamarłem: jest przyzwolenie Episkopatu na takie harce (aczkolwiek wcześniej hierarchowie mieli wątpliwości). Ba! Odbyły sie już takie uroczystości w wielu miastach Polski, między innymi w Licheniu (kombinacie religijno-biznesowym), w którym amerykański biskup popsuł wszystko, proponując, by Chrystusa nie koronować, a zanieść w sercach do domu.
Najbardziej nagłośniona intronizacja odbyła się w Łagiewnikach w 2016 roku z udziałem pana prezydenta, biskupów i przedstawicieli rządu. I to już nie jest temat na „lekki felietonik”, za który i tak zapewne zebrałbym niezły hejt. Tu chodzi o coś poważniejszego: o wiarę i religię. Od pokoleń z najwyższą powagą i czcią chronioną w mojej rodzinie. Przodkowie moi byli kolatorami kościołów, mnie od małości wpajano szacunek nie tylko dla naszej wiary, także dla innych wyznań i religii. Miałbym się dzisiaj sprzeniewierzyć temu? Nie napisać ani słowa? O politykierstwie i hucpie, która rozsadza od wewnątrz Kościół, czyni spustoszenie, powoduje, że coraz mniej ludzi uczęszcza na msze?