Spadek religijności młodzieży jest miażdżący. Wedle nieocenionego abp. Jędraszewskiego to nie wina Kościoła, lecz diabelskiej elektroniki: młodzi pochylają głowy nad smartfonami i komputerami, zamiast słuchać rodziców, dziadków i katechetów. Płynie stąd oczywisty – choć niewypowiedziany wprost – wniosek, że trzeba zabrać im smartfony, a wrócą do modlitwy. Trochę przytomniej, jak zwykle, wypowiada się prymas abp Polak: winien jest Kościół, skrywając swe nieprawości z pedofilią na czele. Hierarcha dostrzega więc światełko w tunelu: trzeba uderzyć się w piersi, usunąć zło, wypalić zgorszenie, zadośćuczynić ofiarom, a kościoły znów się zapełnią.

Niestety, prawda jest jeszcze straszniejsza dla instytucjonalnego Kościoła, a hierarchowie – nie tylko w Polsce i nie tylko katoliccy – nie potrafią, a może nie chcą jej dostrzec. Kościół przemawia bowiem językiem zaprzeszłej kultury ukształtowanej wśród patriarchalnych pasterzy i rybaków, którzy byli świadkami życia Chrystusa, umocnionej w średniowiecznych królestwach, gdzie sojusz tronu i kropidła był oczywisty. W takim świecie ziemia jest nadal płaska, jak przed Kopernikiem, a brodaty Bóg Ojciec króluje na swym niebieskim tronie; czasem dobrotliwie, częściej srodze.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Dlaczego w Polsce pustoszeją świątynie?

Kościół nie potrafi znaleźć słów, aby cokolwiek sensownego powiedzieć o Bogu jeszcze ogromniejszym niż nieogarniony kosmos, bo tylko taki da się pogodzić z nauką. A nade wszystko wciąż jest bezradny wobec największej i najświętszej tajemnicy, jaką niesie – chrystusowej ofiary. Wszystkie religie świata czczą Boga wyniosłego i wszechmocnego, domagającego się modłów i ofiar, a tylko w tej jednej, jedynej religii Bóg składa z samego siebie ofiarę ludziom. Bóg chrześcijan przyjął ludzkie ciało, żył i cierpiał razem z nami, potem dał się umęczyć nienawistnikom i umarł najstraszniejszą w owym czasie śmiercią. Na koniec zmartwychwstał, aby pokazać, że dobro zwycięży. Ta ofiara Chrystusa wynosi człowieka zawrotnie wysoko; nie jesteśmy głupią trzódką ani „prochem marnym”, skoro sam Bóg uznał, że warto ponieść tak wysoką cenę.

Może zacząć myśleć o religii w ten sposób, a się okaże, że właśnie ona odpowiada na fundamentalne, a czasem straszne pytania, jakich nie uniknie żaden z nas.