Ale pan Stanisław Podemski, któremu się to udało, nie jest byle kim; latami oprowadzał swych czytelników po zawiłościach prawa, starając się ich przy tym przekonać, że ma ono w sobie jakiegoś ducha, i że jest to duch sprawiedliwości, która każe równo traktować każdego bez względu na jego społeczną pozycję.
Dziś doradza państwu polskiemu, w jaki sposób ma ukarać bezczelnego szczeniaka za napisanie o Wałęsie prawdy, w sytuacji, gdy, niestety, osławiony paragraf 212, najlepiej się do tego nadający (bo, jak niedawno pisałem, uznający za przestępstwo ujawnienie informacji podważającej zaufanie do osoby publicznej bez względu na to, czy jest ona fałszywa, czy prawdziwa) „cieszy się złą reputacją” w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. I gdy Sejm, mimo całkowitego przejęcia go przez siły jedynie słuszne, nie stworzył jeszcze specjalnego prawa na wzór Polski sanacyjnej albo współczesnej Białorusi i Rosji, które by jasno określało odpowiedzialność karną za uwłaczanie czci Ukochanego Przywódcy.
Podemskiemu nie chodzi o samo zgnojenie młodego historyka ? nie ma wątpliwości, że do tego wystarczy Wałęsie procedura cywilna i najlepsi adwokaci, których zapewne zatrudni (nie wspomina, że może on też liczyć na panią sędzię zachowującą się podczas rozprawy tak, jakby chciała wyskoczyć zza stołu i prosić idola o złożenie jej autografu na dekolcie – widywało się już takie). I że nie potrzebuje on w tym zbożnym dziele pomocy. Chodzi tylko o to, aby w egzekucji na Zyzaku wzięło symbolicznie udział państwo polskie. Żeby było wiadomo, że nie jest to tylko egzekucja byłego prezydenta, potężnego kolesia, przyjaciela wszystkich przyjaciół, na skromnym magistrze, który miał śmiałość wleźć mu w drogę ? ale że to Państwo w całym majestacie bierze za mordę.
Nie wiem, czy pan Stanisław Podemski ma świadomość nikczemności całej sprawy. Może szczerze uważa, że pisanie o czyimś nieślubnym dziecku, wywlekanie jego życia prywatnego, to podłość? Sam bym się z nim zgodził, gdyby to o dziecko chodziło. Ale kiedy w tuszowanie istnienia owego dziecka włączają się służby specjalne, kiedy smutni panowie konfiskują nie wiadomo jakim prawem dokumenty ze szkoły i zakładu pracy, czyszczą archiwa policyjne, gdy prezydent, który tak sobie poczyna z demokracją, osobiście dobiera się do świadectw swej przeszłości ? to chyba zmienia sprawę? Czy nie zmienia? Co by na takie nadużywanie władzy powiedział dawny Podemski, którego publikacje jeszcze pamiętam?
Może Podemski aż tak się nie zmienił, może po prostu nie śledzi zbyt uważnie informacji ? przyznajmy, że są media, które bardzo starannie chronią swych odbiorców przed dysonansem poznawczym. Może więc nie i nie wie, że to „obrzydliwe, żałosne, wyssane z palca oszczerstwo” potwierdzają zgodnie za każdym razem pytani o nie bynajmniej nie anonimowo mieszkańcy rodzinnych stron byłego prezydenta ? z wyjątkiem dwojga, którzy przypadkiem też noszą nazwisko Wałęsa? Może nie czytał naszego wywiadu z Arkadiuszem Rybickim, który broniąc Wałęsy, niechcący go sypie, mówiąc, że „wykiwał” komunę – no, a na czym to kiwanie polegało, jak nie na przekonaniu jej, że jest jej posłusznym agentem? (Już pomijam ogólny ton jego wypowiedzi, że nie to, by Zyzak nie napisał prawdy, ale z niesłusznych pozycji i niewłaściwie ją zinterpretował.) Może nawet nie słucha samego Wałęsy, który między kolejnymi bełkotliwymi i nie dającymi się ze sobą pogodzić zaprzeczeniami („nigdy się nie spotykałem ? oczywiście, że się musiałem spotykać – nic podpisałem – podpisałem, ale nic ważnego ? nie mówiłem – mówiłem – mogłem kogoś wsypać, ale tylko niechcący” etc.) sugeruje mniej więcej to samo, że, oczywiście, „rozmawiał” i „grał”, „bo by go zabili”?