"Manifest komunistyczny" to dzieło uważane za jedno z najpiękniejszych w światowej literaturze. Oto co o "Manifeście" pisał Izajasz Berlin: "Żaden inny współczesny ruch czy prąd polityczny nie może poszczycić się czymś porównywalnym, jeśli chodzi o siłę i wyrazistość. Jest to dokument o cudownym ładunku dramatycznym. (...) Większość napisana jest prozą obdarzoną liryzmem godnym wspaniałego hymnu rewolucyjnego, której działanie potężne nawet dziś, musiało być jeszcze silniejsze w swojej epoce. (...) Nawet gdyby jego autor nie napisał nic innego, już tym zyskałby wieczną sławę".
John Rawls: "Osiągnięcia Marksa jako teoretyka ekonomii i politycznego socjologa kapitalizmu są nadzwyczajne, doprawdy heroiczne". Raymond Aron zachwycał się: "Marksizm Marksa jest nadzwyczaj interesujący". "Chyba zwariowaliśmy" – to już nie Rawls, ani Berlin. Tak – po decyzji Sejmu o zakazie propagowania symboli komunistycznych – zareagował poseł o niewyparzonym języku Janusz Palikot (który skądinąd sam głosował za tym przepisem), recenzując postępowanie własnej partii. A zakaz wprowadzono oczywiście w imię powszechnie wychwalanej wolności i przeciwko wciąż zaglądającemu nam w oczy zagrożeniu totalitarnemu...
Czy propagowanie marksizmu albo komunizmu, to propagowanie totalitaryzmu? A czy przyznawanie się do tradycji platońskiej to zagrożenie w najlepszym razie dla poetów, a w gorszym dla wszystkich demokratów? Jak więc dogłębne powinno być poszukiwanie w historii idei "tezy o ciągłości" uprawiane przez ludzi o intelektualnym wdzięku posła Suskiego albo Kuchcińskiego oraz usankcjonowane prawem i zagrożone karą pozbawienia dwóch lat wolności?
A może należy się cieszyć? Zmodernizowany cynizm ustąpił starym dobrym tradycyjnym odruchom i jeśli nie liberalizm albo socjaldemokracja, to przynajmniej marksizm został potraktowany poważnie w epoce końca ideologii i początku postpolityki. To nie lada prezent, dla wszystkich ideowców, którzy ciągle wolą książki od sondaży. Obawiam się jednak, że zamiast łapać i wsadzać marksistów, polscy posłowie pogodzą się z kolejnym legislacyjnym poronieniem – ustawą martwą, zanim weszła w życie.
Nie widzę różnic między totalitaryzmem komunistycznym i nazistowskim, konsekwencje obu są porównywalnie straszne. Widzę natomiast różnicę między komunizmem i nazizmem. O ile można wyobrazić sobie komunizm bez gułagu, o tyle nie sposób pomyśleć o nazizmie bez Holokaustu. Idea komunistyczna wyrasta z jednoznacznie pozytywnych intencji i w przeciwieństwie do nazizmu trafiła na stałe do kanonu kultury i wciąż inspiruje filozofów, funkcjonuje w sylabusach i podręcznikach.