O sukcesie w pierwszej turze wyborów prezydenckich mogą dziś mówić wszyscy trzej kandydaci, którzy uzyskali dwucyfrowy wynik. Bronisław Komorowski zajął pierwsze miejsce i wciąż jest faworytem w wyścigu o fotel prezydenta. Jarosław Kaczyński wykorzystał społeczne emocje i nastroje po katastrofie smoleńskiej i zajął drugie miejsce, osiągając wynik jedynie o 5 punktów procentowych gorszy niż Komorowski, co daje mu nadzieję na nawiązanie równej walki w drugiej turze wyborów.
No i wreszcie Grzegorz Napieralski, który, startując z bardzo niskim poparciem, przyciągnął skutecznie głosy lewicowych wyborców. Tym samym potwierdził dominującą pozycję SLD na lewicy oraz swoje przywództwo w SLD. Wynik Napieralskiego pokazał także, że lewica w Polsce może znów odgrywać znaczącą rolę polityczną i że nie wszyscy wyborcy gotowi są zaakceptować obecny podział niemal całej sceny politycznej pomiędzy dwie partie prawicowe. Jednocześnie każdego z tych polityków wynik pierwszej tury stawia przed poważnymi dylematami, a ich działania w ciągu dwóch tygodni przed drugą turą w dużej mierze określą polityczną przyszłość ich samych oraz formacji, które reprezentują.
[srodtytul]Posmoleński wizerunek[/srodtytul]
Jeśli Bronisław Komorowski przegra wybory 4 lipca, to będzie to nie tylko cios dla jego osobistej kariery politycznej, ale także zdarzenie, które może zapoczątkować kres dominacji Platformy Obywatelskiej na polskiej scenie politycznej. Zada to cios planom Donalda Tuska, które zakładały, że wygrana PO w wyborach prezydenckich będzie odskocznią do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych w 2011 roku.
To pozwoliłoby Tuskowi osiągnąć coś, co nie udało się dotąd żadnemu politykowi po 1989 roku, to znaczy przedłużyć rządy swojego gabinetu na drugą kadencję z rzędu, tak aby móc wprowadzać w życie ambitny program reformatorski zarysowany w raporcie „Polska 2030”. Zwycięstwo Kaczyńskiego sprawi, że cały ten plan zawali się kompletnie i nawet ewentualny dobry rezultat PO w kolejnych wyborach nie pozwoli Tuskowi realizować swojej polityki, która pozostawać będzie zawsze w cieniu prezydenckiego weta.