Telewizja publiczna była upolityczniona za rządów PiS, będzie upolityczniona i za rządów Platformy. O czujności jej polityków w tej kwestii świadczy już pierwsza decyzja prezydenta elekta Bronisława Komorowskiego, który obsadził swymi sympatykami dwa stanowiska KRRiT. Upolitycznienie TVP jest stanem trwałym przeszłych i przyszłych politycznych mariaży w Polsce. Polacy muszą przyjąć to do wiadomości i uznać za fakt trwały, wynikający z relacji zachodzących między światem mediów i władzy.
[srodtytul]Dostęp do mikrofonu[/srodtytul]
Okiełznanie publicznego nadawcy jest partiom niezbędne do taniej i efektywnej promocji oraz podnoszenia rankingów rozpoznawalności polityków. Dopóki TVP będzie spółką Skarbu Państwa, nie ma co marzyć, by kolejne nowe elity władzy zrezygnowały ze wskakiwania na telewizyjnego rumaka.
Także dyskusja nad odpolitycznieniem tej instytucji służy politycznym i ekonomicznym interesom przeróżnych grup nacisku. Na przykład tzw. twórcy walczą o telewizję publiczną, by m.in. produkować i prezentować na jej antenie niszowe produkcje, które w świecie współczesnych mediów żadną miarą nie miałyby prawa zaistnieć w szerokim rozpowszechnianiu.
Koncern Agora zaś, zgodnie z naturą każdego koncernu prasowego zresztą, chciałby najpewniej „odpolitycznienia” TVP poprzez jej marginalizację bądź wręcz parcelizację. To umożliwiłoby mu bowiem wejście na rynek telewizyjny i stworzenie prasowo-telewizyjnej oligarchii medialnej będącej w polskich warunkach czwartą władzą.