Codzienne problemy partii Kluzik-Rostkowskiej

Czy elektorat w wyborach do Sejmu skusi się na nową potrawę, którą upichci Kluzik-Rostkowska, a ugarnirują medialnie Bielan i Kamiński? – rozważa publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 28.11.2010 18:52

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Każda grupa partyjnych secesjonistów ma po rozłamie wielki moment uroczystej odsłony. Grupa śmiałków ustawia się przed dziennikarzami na schodach w sejmowym holu, lider ich byłej partii sypie gromy, a politolodzy gubią się w dociekaniach, czy nowa grupa wstrząśnie sceną polityczną. Tak było z Polską Plus, Prawicą Rzeczypospolitej, a ostatnio z Ruchem Poparcia Janusza Palikota. Zawsze słyszymy to samo – twórcy nowej formacji zapowiadają objazd po kraju, twierdzą, że tysiące ludzi zmęczonych politycznym stutus quo tylko marzy o jakiejś "nowej jakości".

Polska Jest Najważniejsza – ugrupowanie Joanny Kluzik-Rostkowskiej – swoją wielką odsłonę miała we wtorek. Tłum reporterów relacjonował złożenie u marszałka Sejmu wniosku o powstanie nowego klubu poselskiego. Teraz jednak nadchodzi dzień powszedni PJN. Najważniejsze będzie nie to, co widać w telewizji, ale to, co dzieje się w partyjnej kuchni Joanny Kluzik-Rostkowskiej.

[srodtytul]Na pustyni Gobi[/srodtytul]

Profesor Zdzisław Krasnodębski apeluje, aby zarówno pisowcy, jak i politycy odchodzący z partii ograniczali się we wzajemnych atakach, bo być może za jakiś czas przyjdzie im działać we wspólnej koalicji. Wzywa, aby obie strony "nie paliły za sobą mostów". Czy rzeczywiście jest szansa na taką powściągliwość?

Najbliższe miesiące będą czasem wojny domowej w PiS. To sytuacja normalna przy okazji każdej secesji. Prawowierni pisowcy nie będą obserwować spokojnie, jak PJN wyciąga im z partii kolejnych ludzi. Tym bardziej że ludzie Joanny Kluzik-Rostkowskiej już odnieśli poważne sukcesy. Oprócz pewniaków, takich jak sejmowi muzealnicy, do nowego klubu udało się przyciągnąć stosunkowo dużo młodych, którym przejadła się hierarchia w Klubie PiS, a także paru posłów średniego pokolenia, takich jak Wojciech Mojzesowicz, Kazimierz Hajda czy Wiesław Kilian. A jeśli nowa formacja okaże się sukcesem, ten bolesny podział pójdzie w dół – aż do pisowskiego elektoratu.

W odpowiedzi stworzenie klubu przez Kluzik-Rostkowską zwolennicy Kaczyńskiego zarzucili jej zdradę i oskarżyli o konszachty z Palikotem. Uczynili to nie tylko dlatego, że mają do niej pretensję, ale też dlatego, iż taka jest logika polityki. Jeśli nie zareagują dostatecznie mocno na frondę, będą bezsilnie się przyglądać, jak nowi rywale podbierają im ludzi na wszystkich szczeblach – od wielkich miast po stolice powiatów.

Dziś uciekinierzy z PiS to towarzystwo głównie warszawskie, na swój sposób elitarne – co dobrze ilustruje grupa muzealników. Owszem, Joanna Kluzik-Rostkowska ma sporo znajomości na Śląsku, Jan Filip Libicki znany jest doskonale w Poznaniu, a Wojciech Mojzesowicz daje nadzieję na zdobycie przyczółków na wsi.

Jeśli jednak PJN ma być partią ogólnopolską, to musi w ciągu najbliższych paru miesięcy znaleźć ludzi w każdym większym ośrodku od Wałbrzycha po Gdynię i Rzeszów. W partii Kluzik-Rostkowskiej musi pojawić się sprawny organizator i administrator – ktoś, kto będzie nowym Przemysławem Gosiewskim, o którym żartowano, że na rozkaz prezesa potrafiłby założyć koła PiS nawet na pustyni Gobi.

[srodtytul]Partia kobiety[/srodtytul]

Każda nowa partia staje jeszcze przed innym kłopotem – już nie tylko zbudowania struktur w wielu regionach, ale przede wszystkim przyciągnięcia do nich ludzi aktywnych i odpowiedzialnych. Tymczasem do nowych politycznych bytów garną się zazwyczaj nie starzy wyjadacze z autorytetem, ale działacze skłóceni z kolegami, toksyczni dziwacy.

Działacze stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza – jak wiele dotąd wskazuje – będą kaperować z PiS ludzi według klucza pokoleniowego. Chcą najprawdopodobniej przechwycić młodych, znużonych patriarchalnymi rządami prezesa Kaczyńskiego oraz polityków z tylnych ław, którzy – w świetle słabnącej popularności PiS – startując z dalszego miejsca listy, nie mają szans na mandat w następnych wyborach.

Ale działacze wierni Kaczyńskiemu mają ważki argument, którym będą zachęcać kolegów do pozostania w partii. To subwencja budżetowa dla partii, której secesjoniści nie mają.

Jest jeszcze parę niewiadomych: choćby jak wyborcy będą odnosić się do partii, na czele której stoi kobieta – to swego rodzaju eksperyment, dotąd w Polsce niesprawdzony.

I kolejne pytanie o oblicze nowej partii. Jak teraz, bez Kaczyńskiego, grać razem w jednym ugrupowaniu. Czy Kluzik-Rostkowska będzie realnym liderem czy też w nowym klubie powstanie triumwirat: pani prezes plus dwójka wpływowych spin doktorów – Adam Bielan i Michał Kamiński. Jeśli Kluzik nie będzie malowanym liderem, media będą czyhać na jej konflikt z ambitnymi kolegami. Jeśli zaś Bielan i Kamiński staną się mentorami swojej szefowej, te same media wyśmieją ją jako marionetkę.

Młodzi, energiczni, pełni nowych oryginalnych pomysłów – te cechy powinny dawać nowej partii szansę na skuteczną rywalizację z PiS. Tyle że w podobny sposób świat mieli zadziwić konserwatyści Polski XXI Kazimierza Michała Ujazdowskiego. Mieli szarpać Platformę tam, gdzie jest gnuśna i gdy brak jej koncepcji. I co? I nic.

Za to każdy poważny błąd ludzi Platformy – w stylu zaproszenia generała Jaruzelskiego na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego – będzie dawał punkty Jarosławowi Kaczyńskiemu, wskazując, że wobec takich gestów ludzi władzy skuteczna być może tylko twarda kontestacja.

Krytyka polityki prorodzinnej PO – specjalność liderki nowej partii – może dotyczy bardziej bezpośrednio życia Polaków, ale budzi znacznie mniej emocji. Zaś postulaty secesjonistów, aby wyjść z okopów, brzmią dobrze, ale znacznie gorzej sprzedają się medialnie.

[srodtytul]Obiecujący sygnał[/srodtytul]

Tuż po wyborach samorządowych znany centroprawicowy polityk i były poseł Artur Balazs ogłosił powstanie zarysów trzeciej siły politycznej w Polsce, wyrąbującej sobie miejsce między Tuskiem a Kaczyńskim. I nie miał wcale na myśli ugrupowania Kluzik-Rostkowskiej, ale fakt, że w wielu wielkich miastach wygrywali niezależni prezydenci, którzy kiedyś urwali się spod kontroli politycznej Platformy Obywatelskiej. Chodzi o Wojciecha Szczurka w Gdyni czy Wojciecha Lubawskiego w Kielcach, szanse na podobny sukces mają jeszcze w drugiej turze Piotr Krzystek w Szczecinie i Ryszard Grobelny w Poznaniu. Najbardziej obiecujący polityczny rewanż wziął na Platformie za jej intrygi Rafał Dutkiewicz, który nie tylko wygrał wybory prezydenckie we Wrocławiu, ale też wprowadził do Sejmiku Wojewódzkiego Dolnego Śląska własną silną listę.

Dla stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza niezależni od PiS i PO silni samorządowcy są wymarzonym partnerem politycznym. Gdyby tylko chcieli współpracować z nową partią – a na razie nic na to nie wskazuje. Już we wtorek po wyborach Dutkiewicz zapewnił, że nie chce wstąpić do PJN i odżegnał się od współpracy z nowym politycznym bytem. Dlaczego bezpartyjny prezydent Wrocławia i jego koledzy z innych miast nie są zainteresowani wsparciem nowej partii? Są oni dostatecznie zdeterminowani, aby nie uzależnić się od Platformy na swoim podwórku, ale też zdają sobie sprawę, że wejście do wielkiej polityki może spowodować naprawdę brutalną zemstę Platformy.

Jednak wybory lokalne w Poznaniu, Gdyni czy Kielcach mogą być sygnałem, że szczyt zainteresowania Platformą już minął, a elektorat poszukuje czegoś między PiS a PO. Taki sygnał byłby dla nowej partii obiecujący, bo wyborcy w wyborach do Sejmu mogliby też skusić się na nową potrawę, którą upichci Kluzik-Rostkowska, a ugarnirują ją medialnie Bielan i Kamiński.

Grającym szczęście sprzyja – brzmiał stary slogan totolotka. Przyglądajmy się więc, jakie karty biorą w ręce gracze z PJN i jak nimi zagrają. Rozpoczynając nowe rozdanie, biorą na siebie odpowiedzialność za rozłam na prawicy, której jedność była atutem w ciągu ostatnich pięciu lat. Jarosław Kaczyński oraz prawicowi wyborcy będą uważnie rozliczać nową partię z każdego fałszywego ruchu, który mógłby zostać uznany za oportunizm. Jeśli Kluzik-Rostkowska wygra, będzie polską Angelą Merkel. Jeżeli przegra, wyszydzą ją wszyscy

Każda grupa partyjnych secesjonistów ma po rozłamie wielki moment uroczystej odsłony. Grupa śmiałków ustawia się przed dziennikarzami na schodach w sejmowym holu, lider ich byłej partii sypie gromy, a politolodzy gubią się w dociekaniach, czy nowa grupa wstrząśnie sceną polityczną. Tak było z Polską Plus, Prawicą Rzeczypospolitej, a ostatnio z Ruchem Poparcia Janusza Palikota. Zawsze słyszymy to samo – twórcy nowej formacji zapowiadają objazd po kraju, twierdzą, że tysiące ludzi zmęczonych politycznym stutus quo tylko marzy o jakiejś "nowej jakości".

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Zetki nie wierzą we współpracę Nawrockiego i rządu Tuska
Opinie polityczno - społeczne
Prof. Stanisław Jędrzejewski: Algorytmy, autentyczność, emocje. Jak social media zmieniają logikę polityki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Niekonstruktywne wotum zaufania
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Kubin: Czy Izrael mógł zaatakować Iran?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: To jeszcze nie kamień milowy