Subotnik Ziemkiewicza: Skrzywdziłem Hołdysa!

I to jak skrzywdziłem… Boże mój, po prostu nie mogę się otrząsnąć ze zdumienia, jak mogłem go tak straszliwie potraktować

Aktualizacja: 26.02.2011 11:45 Publikacja: 26.02.2011 11:44

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Było tak. Zbigniew Hołdys ogłosił publicznie, że nie będzie więcej pisał do tygodnika „Wprost". Rozesłał informację: „Właśnie zrezygnowałem z dalszego pisania felietonów do 'Wprost'. Nie umiem myśleć inaczej, niż myślę".

W tak sformułowanym tekście dopatrzono się wyznania, że „Wprost" cenzurował Hołdysowi teksty, na co on wykazał się posiadaniem tzw. cojones i w proteście zerwał współpracę. I w tym duchu zinterpretowano jego oświadczenie na portalach internetowych. Branżowy „Pressserwis" podał, że powodem zerwania współpracy był felieton pt. „Piramida zwierząt", w którym padały szydercze określenia pod adresem Stefana Niesiołowskiego i samego Donalda Tuska. Portal „wpolityce.pl" podjął ten wątek i opublikował co ostrzejsze fragmenty. Ja to przeczytałem, a że akurat pisałem felieton, wspomniałem tam o wyrzuceniu Hołdysa z „Wprost" w tonie, jak mi się w moim prawicowym oszołomstwie zdawało, życzliwym dla niego.

Jeszcze tego samego dnia Hołdys w odpowiedzi rzygnął na mnie i innych oburzeniem w agorowym radiu Tok FM. Okazałem się „obesranym pismakiem", a takoż „obesranym pudelkiem", który „powielił syf" i zwyczajnie „kłamie". Przepraszam, że cytuję dosłownie, ale przecież nie będę kropkował wybitnego intelektualisty. Nadmienię jeszcze, że Hołdys wskazał mi także miejsce w rynsztoku, ale to już drobiazg.

Bluzgając niczym pijany monter na moście, Hołdys wszystko stanowczo zdementował. To znaczy, owszem, odszedł z „odzyskanego" niedawno przez Salon tygodnika, ale nie w atmosferze konfliktu. I nie szło tu o felieton zawierający złośliwości wobec marszałka Sejmu, ale inny, w którym Hołdys krytykował, ale bardzo delikatnie, Wałęsę i Tuska za niewystarczające wspieranie rewolucji w Egipcie. Zresztą ten felieton też się ukazał. I w ogóle, co najważniejsze, i co uświadomiło mi ogrom mojego błędu: Hołdys usilnie zapewnił, że lubi i popiera Tomasza Lisa, że dobrze życzy tygodnikowi i trzyma za niego kciuki, i że ingerencje w jego teksty absolutnie nie były powodem zerwania współpracy, bo takie ingerencje już się kilkakrotnie zdarzały, dwukrotnie jego teksty nie poszły, i on, Hołdys, „jest w stanie to zrozumieć", bo Lis ma prawo, bo jest „kapitanem" na tym statku, a on, Hołdys, tylko marynarzem.

No, to jak tak, to ja rzeczywiście gorąco Hołdysa przepraszam. Jak mogłem go mierzyć miarą własną i innych prawicowych oszołomów? Jak mogłem go wziąć za człowieka, który, gdy mu się grzebie w tekstach albo je zdejmuje, przekłada honor ponad honorarium i odchodzi? Jak mogłem mu przypisywać, że ma wspomniane cojones większe od łowickiego groszku? Nie wiem doprawdy, co mi odbiło. Niniejszym więc uroczyście odszczekuję i ogłaszam  publicznie: wbrew moim nieuprawnionym insynuacjom, Zbigniew Hołdys nie jest człowiekiem zdolnym do postawienia się Salonowi, Zbigniew Hołdys nie oburza się i nie trzaska drzwiami, kiedy mu się kreśli albo zdejmuje teksty, jeśli robi to ten, kto wie lepiej, Zbigniew Hołdys szanuje autorytety i ani mu w głowie ich podważanie.

 

Pozostaje jedna niejasność, choć, przyznam, mnie to już niespecjalnie ciekawi ? po co w takim razie Hołdys ogłosił rozstanie z „Wprost", by nazajutrz zapewniać, że gorąco Lisa popiera i nie gniewa się za ingerencje i zdejmowanie mu tekstów? W ferworze ubliżania „obesranym pismakom z 'Uważam Rze'" jakoś nie próbował tego Hołdys wyjaśnić, ograniczając się do stwierdzeń, że powód był „standardowy", bo „nie zgadzają się z moim punktem widzenia, to co się będę męczył".

To może ja zaryzykuję wyjaśnienie? Bo tak się składa, że zachowanie Hołdysa przypomina mi przypadki, które obserwowałem w dawnych, dawnych czasach, kiedy dzisiejsze SLD nie musiało się dzielić władzą z żadnymi koalicjantami. Przypadki ludzi, którzy występowali z odważną krytyką władzy za jakieś zaniedbania czy tolerowanie patologii, a potem władza ich wzywała na dzielnicę i po krótkiej rozmowie odważny jeszcze przed chwilą krytyk zaczynał zapewniać, że on, wprawdzie, widzi pewne bolączki i zaniedbania i chce o nich rozmawiać, na co władza jest naprawdę otwarta, ale on absolutnie nie kwestionuje przewodniej roli Partii, odcina się stanowczo od antypolskiej imperialistycznej dywersji. I żeby mu tego nie przypisywać, dosadnie owe antypolskie siły atakował za próby wykorzystania go do swych brudnych rozgrywek. Tak bywało, i, okazuje się, bywa nadal.

No cóż, może artysta patrzył z zazdrością na Marcina Mellera, który po swoim oświadczeniu tak szeroko był cytowany i przywoływany, i sam też zapragnął oświadczyć coś, co by zwróciło na niego powszechną uwagę? No bo czym mógłby innym ją na siebie zwrócić ? muzyką? Dawno i nieprawda. A kiedy faktycznie jego oświadczenie podchwycono, uświadomił sobie, jak bardzo może mu taka sława zaszkodzić, i rzucił się odkręcać i odcinać się ? dla podkreślenia, jak bardzo nie zgadza się na wykorzystywanie jego bolączek przez złe siły, sięgając po słownictwo niczym z dotowanego przez ministerstwo komiksu o Chopinie?

A ja głupi pomyślałem przez chwilę, że Hołdys, kiedy publicznie używa wobec Kaczyńskiego swoich inteligentnych syntez, w rodzaju „posr... ch..." (tym razem jednak wybitnego intelektualistę wykropkuję), to robi to nie dlatego, że jest do takiego plucia najęty, tylko że potrafi tak w obie strony. To krzywdzące posądzenie. Hołdys nie jest idiotą, który nie wie, z której strony  chleb jest posmarowany. Hołdys nie bluzga i nie ujada bezmyślnie na prawo i lewo ? wyłącznie na prawo i nie bez przemyślenia. Hołdys nie jest żadnym oszołomem. Wziąłem go za takowego omyłkowo, a jeśli go to tak bardzo dotknęło ? a bardzo dotknęło, jak świadczy używany przezeń język ? to jeszcze raz szczerze przepraszam.

Było tak. Zbigniew Hołdys ogłosił publicznie, że nie będzie więcej pisał do tygodnika „Wprost". Rozesłał informację: „Właśnie zrezygnowałem z dalszego pisania felietonów do 'Wprost'. Nie umiem myśleć inaczej, niż myślę".

W tak sformułowanym tekście dopatrzono się wyznania, że „Wprost" cenzurował Hołdysowi teksty, na co on wykazał się posiadaniem tzw. cojones i w proteście zerwał współpracę. I w tym duchu zinterpretowano jego oświadczenie na portalach internetowych. Branżowy „Pressserwis" podał, że powodem zerwania współpracy był felieton pt. „Piramida zwierząt", w którym padały szydercze określenia pod adresem Stefana Niesiołowskiego i samego Donalda Tuska. Portal „wpolityce.pl" podjął ten wątek i opublikował co ostrzejsze fragmenty. Ja to przeczytałem, a że akurat pisałem felieton, wspomniałem tam o wyrzuceniu Hołdysa z „Wprost" w tonie, jak mi się w moim prawicowym oszołomstwie zdawało, życzliwym dla niego.

Pozostało 84% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA