Skwieciński: PO w poszukiwaniu sensu

Wolnorynkowy radykalizm PO, jak każdy fundamentalizm, zderzył się z realiami życia społecznego i przestał być potrzebny partii, która zaczęła żyć w symbiozie z systemem realnie istniejącym w Polsce – uważa publicysta „Rz”

Publikacja: 07.03.2011 23:39

Skwieciński: PO w poszukiwaniu sensu

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Jarosław Makowski zebrał solidne cięgi za skierowany przeciw Leszkowi Balcerowiczowi artykuł, opublikowany w „Rzeczpospolitej" („Balcerowicz ubóstwiony", 15 lutego 2011). Ten tekst jest nie tylko ciekawy, ale i znamienny. Jest bowiem moim zdaniem wyrazistym przejawem sytuacji polityczno-intelektualnej, w jakiej znalazła się partia rządząca.

Sytuacji, którą porównać można do tej  będącej udziałem obozu sanacyjnego po śmierci Piłsudskiego. Oczywiście – Donald Tusk nie tylko żyje sobie w najlepsze, ale też nigdy jego pozycja czy autorytet w Platformie nie była nawet zbliżona do roli czy autorytetu Marszałka w jego obozie.

Podobieństwo jest inne. Otóż po odejściu Komendanta ówczesny obóz rządzący, bezpośrednio niezagrożony politycznie (opozycję spacyfikowano dość skutecznie wcześniej), spajany dotąd tradycją i osobą dyktatora, utracił poczucie tożsamości i kierunku. Struktury władzy na gwałt zaczęły poszukiwać ideologii. Ideologii, która pozwoliłaby uzasadnić potrzebę zachowania władzy.

Platforma Obywatelska stała się obecnie również partią władzy, która utraciła ideologię.

 

 

Ideologią był niegdyś wolnorynkowy radykalizm. Ten wypalił się wewnątrz partii, w rządzeniu. Bo, po pierwsze, okazał się sprzeczny z paradygmatem utrzymania poparcia społecznego. Po drugie, jak każdy fundamentalizm, zderzył się z realiami życia społecznego i w zderzeniu tym ucierpiał. A po trzecie – przestał być potrzebny partii, która stała się partią władzy i zarówno jako partia, jak i jako zbiorowisko działaczy zaczęła żyć w symbiozie z systemem realnie istniejącym w Polsce. Zmiana tego systemu mogłaby zakłócić tę symbiozę, stała się więc w oczach platformersów mniej pożądana, a bardziej ryzykowna.

Ideologię PO zastępowały niegdyś do pewnego stopnia emocje antypisowskie. Te wypaliły się – czy raczej obecnie się dopalają – na zewnątrz partii, w społeczeństwie.

Ideologią była niegdyś modernizacja Polski. Jest to slogan niezwykle szeroki, przez to łatwy do wyszydzenia. Ale przecież nie pusty. Postulat modernizacji okazał się tak ciężki w realizacji, że choć nie został całkowicie zarzucony, to trudno partii rządzącej umieszczać go obecnie na sztandarach. Trudno za jego pomocą integrować swoich i agitować nowych zwolenników.

Wiele lat temu Adam Michnik tak pisał o głównej – jego zdaniem – różnicy między ludźmi dawnej opozycji i dawnego obozu władzy: „Ludzie z »Solidarności« mieli – dobre i złe – cechy rewolucjonistów bądź reformatorów rewolucjonizujących swój czas. Ludzie PRL mają cechy zrutynizowanych urzędników. Ludzie z »Solidarności« podejmowali często decyzje ryzykowne i błędne; ludzie PRL najchętniej nie podejmują żadnych decyzji prócz personalnych".

Od tej pory minęło wiele lat, podział na ludzi „S" i ludzi PZPR powoli odchodzi w przeszłość i nie jest już głównym polskim podziałem politycznym. A przecież, po pierwsze, patrząc z lotu ptaka na dzieje ostatnich 21 lat, działań, dokonań i zaniechań kolejnych rządów i parlamentarnych większości, trudno nie uznać, że ta akurat synteza Michnika okazała się trafna. I po drugie – trudno nie dostrzec, że w tym kontekście w charakterze Platformy Obywatelskiej – ugrupowania z oczywistym solidarnościowym rodowodem – nastąpiła dość zasadnicza zmiana.

Bronisław Wildstein napisał ostatnio, że „określanie PO jako prawicy jest nieporozumieniem. Rządząca partia odwołuje się do pragmatyzmu. Jaki cel przyświeca mu jednak poza pragnieniem utrzymania władzy? Fakt, że PO zaakceptowana została przez establishment III RP, który wcześniej stawiał na SLD, świadczy o tym, jak mało partie te różnią się od siebie".

Mirosław Czech z „GW" idzie dalej: „Tusk nie dla żartów sformułował maksymę na temat dbałości o los Polaków »tu i teraz«, a nie uganianie się za wizjami szczęśliwości przyszłych pokoleń. Pomimo pogarszającego się stanu finansów publicznych nie obcięto świadczeń socjalnych – z wyjątkiem zasiłku pogrzebowego. Analizując poglądy ministra Jacka Rostowskiego w sprawie systemu emerytalnego, jesteśmy pewni, że na serio porzucił liberalne sentymenty. O emerytury ma się martwić państwo i ma obowiązywać zasada solidarności międzypokoleniowej. Wniosek z tego taki, że dziś u władzy mamy ekipę na wskroś socjaldemokratyczną".

To moim zdaniem przesada. Obecnie. Ale czy z równą pewnością będzie można określić takie tezy jako przesadę za dwa lata?

 

 

Historia najnowsza zna przykłady radykalnych zmian tożsamości politycznych, zmian wynikających z różnych przyczyn, ale zawsze takich, w które na początku wiodących do nich procesów wielu trudno byłoby uwierzyć. Gianfranco Fini zrewidował stopniowo wszystkie chyba elementy politycznej tradycji swojego obozu. Premier Węgier Viktor Orban, dziś realizujący program konsekwentnych zmian w tradycjonalnym duchu, zaczynał jako polityk liberalny.

Nie mam zamiaru porównywać Tuska do Finiego czy Orbana, obaj zresztą bardzo różnią się od siebie. Rewizja Finiego wydaje się bardziej cyniczna, zmiana Orbana – bardziej szczera. Nie chodzi jednak o szczerość polityków, tylko o konsekwencję ich działania.

Platforma potrzebuje nowej tożsamości. A warunki polityczne – czyli z jednej strony niechęć do dokonywania zmian gospodarczych, mogących zagrozić aktualnym interesom ludzi PO, z drugiej – obiektywna trudność przeprowadzania ich w warunkach kryzysu, a także logika konfliktu politycznego z tradycjonalną pisowską prawicą – mogą spychać partię Tuska w lewo. W sensie i ekonomicznym, i kulturowym.

 

 

Wróćmy do Makowskiego. Bo to swego rodzaju signum temporis.

Ten lewicowy publicysta i dawny członek zespołu radykalnie lewicowej „Krytyki Politycznej" jest obecnie szefem  czołowego okołoplatformerskiego think-tanku, Instytutu Obywatelskiego. W tej roli publikuje teksty (bo nie chodzi tu wyłącznie o ten z „Rzeczpospolitej"), w których krytykuje wolnorynkowych przeciwników rządu z pozycji zdecydowanie wykraczających poza doraźny pragmatyzm pt. „w budżecie nie ma pieniędzy i trzeba je skądś wziąć".

Andrzej Krajewski z fundacji FOR Leszka Balcerowicza bardzo trafnie zauważył („Nieświęta wojna z Balcerowiczem", „Rz" z 17 lutego 2011), że argumentacja i frazeologia kogoś, kogo można byłoby nazwać ideologiem PO, brzmi bardzo zdecydowanie lewicowo. Ze zdecydowanie lewicowych pozycji Makowski opisuje (i kwestionuje!) transformację przełomu lat 80/90. W zdecydowanie lewicowy sposób (zaczerpnąwszy metodę od Naomi Klein) interpretuje cele i metody liberalnych krytyków rządu (sztuczne wywoływanie atmosfery zagrożenia w celu skłonienia ludzi do zgody na szokowe zmiany).

Oczywiście nie chodzi o to, żeby Platforma zaczęła realizować lewicową politykę gospodarczą. Ale lewicowa frazeologia w konkretnych, obecnych polskich warunkach może być dobrym uzasadnieniem dla niedokonywania postulowanych przez krytyków wolnorynkowych zmian. Zmian postrzeganych przez lewicę jako doktrynerskie eksperymenty na żywym ciele społeczeństwa.

A postmodernistyczna rzeczywistość i rozmycie mocnych tożsamości ułatwia przywdziewanie nowych kostiumów...

Platforma Obywatelska powstała dziesięć lat temu. Za dziesięć lat może jej w ogóle nie być. Ale może też istnieć, ale jako partia zupełnie inna niż ta, o której myśleli zakładający ją trzej tenorzy...

Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń