Zdzisław Krasnodębski o konwencji PO

W samo sedno trafił Grzegorz Schetyna, gdy przekonywał działaczy PO, że to ich kraj. Tak, to ich kraj, w którym nie potrzeba ani opozycji, ani krytyków, ani ludzi niezadowolonych – pisze filozof społeczny

Publikacja: 15.06.2011 19:59

Zdzisław Krasnodębski

Zdzisław Krasnodębski

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

W czasie bombastycznej konwencji Platformy padały podniosłe słowa – o konieczności wspólnego działania, o nowoczesnym patriotyzmie, o modernizacji. Któż by się pod nimi nie podpisał?

Żeby jednak wysłuchać ich ze spokojem, nie zżymać się na butę, z jaką były wypowiadane, trzeba zapomnieć o rzeczywistości i o obietnicach składanych przez ostatnie lata. Trzeba nie pamiętać, że Polska to jeden z najbiedniejszych krajów Unii, w którym nie daj Boże być starym, potrzebującym pomocy czy biednym, i którego największym osiągnięciem technicznym jest chyba ów pojazd zbudowany przez studentów, o czym media trąbiły przez parę dni.

Ameryka bez Ameryki

Jest to kraj pozamiatanych pod dywan afer korupcyjnych, w którym budowa autostrad staje się przedsięwzięciem równie skomplikowanym, jak gdzie indziej wysłanie ludzi na Marsa. Kraj, w którym nawet za katastrofę, w której ginie prezydent kraju, ministrowie i generałowie, nikt nie odpowiada. Tak, w tej hali było niemal jak w Ameryce, tylko Ameryki nie było na zewnątrz.

W samo sedno trafił Grzegorz Schetyna, gdy przekonywał działaczy PO, że to ich kraj. Tak, to ich kraj, w którym nie potrzeba ani opozycji, ani krytyków, ani ludzi niezadowolonych, ani ludzi chorych i słabych. Wszyscy, którzy chcą pracować dla Polski, mogą to robić w ramach PO i tam się będzie toczyć debata przy życzliwym wsparciu zaprzyjaźnionych mediów. Wśród liderów tej słynącej z pracowitości partii zabrakło tym razem Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego. Zabrakło także innych, którzy kiedyś współzakładali Platformę, owo "miejsce dla wszystkich".

Donald Tusk wygłosił z ogniem w oku jedno ze swych doskonałych, acz nierozróżnialnych, przemówień, w którym znowu było wiele o tym, jak bardzo mu zazdroszczą za granicą. Znowu padały zapowiedzi, czego to PO nie dokona, gdy wyborcy powierzą jej władzę. Obietnice nic nie kosztują, a hucpy naszemu bramkostrzelnemu premierowi nigdy nie brakowało.

Padały też słowa o wolności. Nie padło ani jedno o zwalnianych dziennikarzach, o urzędnikach państwowych, o internautach i kibolach ściganych za "matoła". Nie padło też ani jedno słowo o odpowiedzialności. Nikt by się nie domyślił, że to widowisko odbywa się w kraju, który przeżył ogromną tragedię, gdyby nie zechciano wykorzystać Macieja Płażyńskiego i inne ofiary smoleńskie do propagandy wyborczej. Bo też zebrali się tam ludzie, którzy za nic nie odpowiadają, a którym wszystko się należy, nade wszystko dobre samopoczucie. Nie było mowy ani o deficycie budżetowym, ani o kryzysie demograficznym, ani o emigracji zarobkowej, ani o rozbabranej przez Chińczyków autostradzie, ani o inwestorze z Kataru.

Ci zaś, którzy zasiedli w pierwszym rzędzie, nieopodal premiera, najlepiej chyba uosabiają istotę tego "projektu", zwanego PO. Mieliśmy tam cały poczet nielojalnych – Radosław Sikorski, Bartosz Arłukowicz, Dariusz Rosati, Joanna Kluzik-Rostkowska. Ludzi, którzy zaparli się siebie – wartości i idei, które kiedyś z wielkim przekonaniem głosili.

Kawior i jaguar

Nie przypadkiem znaleźli się obok siebie i obok Donalda Tuska: były dekomunizator i krytyk gazociągu północnego, a dziś przyjaciel ministra Ławrowa, były sekretarz PZPR z SGiPS, członek tej partii od 1966 do 1990 roku; niedawny lewicowy śledczy komisji hazardowej, który zamiast billingów Tuska i Schetyny dostał od nich stanowisko, a może nawet Marcina Rosoła na asystenta, a także "polityczka", skupiająca się na atakowaniu Jarosława Kaczyńskiego, którego kampanią prezydencką kierowała. A na okrasę ów były sekretarz partii, który niejedną partię już zmienił, ale zawsze pozostawał na sutej i sytej lewicy.

Jak wiadomo, we Francji jest lewica kawiorowa, u nas powstała jaguarowa, co przecież nie przeszkadza jej zajmować się wykluczeniem społecznym i społeczną sprawiedliwością równie skrupulatnie, jak DSK dbał o personel hotelowy. Porównując się skromnie z Hilary Clinton, która po wyborach rozpoczęła współpracę z Obamą, Joanna Kluzik-Rostkowska zapomniała o dość istotnym szczególe – Clinton i Obama są z jednej partii, z jednego obozu politycznego.

Ale czy ma to w Polsce jakieś znaczenie? Ta partia czy inna, prawica czy lewica – cóż to za różnica? "Lewicowy" Tomasz Nałęcz pracuje dla "konserwatywnego" Bronisława Komorowskiego, a "konserwatywny" Kazimierz Marcinkiewicz aż skręca się, by go przyjęli do PO – a i SLD pewnie by nie pogardził, gdyby mu dali "jedynkę". Liczy się tylko jedno: kto wspiera system, kto zapisał się do towarzystwa, a kto jest "antysystemowy".

Właściciele III RP

Przy okazji media odkryły, że PO skręciła w lewo, tak jakby nie było od dawna wiadomo, że PO przejęła znaczną część pokomunistycznego elektoratu, a byli eseldowcy tłumnie napływają do jej struktur lokalnych. Pokomunistyczna lewica była w III RP partią dawnych właścicieli PRL, tylko po części wywłaszczonych. W Gdańsku zaś zebrała się partia pretendująca do bycia wyłącznym właścicielem III RP. Dajcie im tylko jeszcze cztery lata.

Autor jest profesorem Uniwersytetu  w Bremie i Uniwersytetu Kardynała  Stefana Wyszyńskiego w Warszawie  oraz współpracownikiem "Rzeczpospolitej"

W czasie bombastycznej konwencji Platformy padały podniosłe słowa – o konieczności wspólnego działania, o nowoczesnym patriotyzmie, o modernizacji. Któż by się pod nimi nie podpisał?

Żeby jednak wysłuchać ich ze spokojem, nie zżymać się na butę, z jaką były wypowiadane, trzeba zapomnieć o rzeczywistości i o obietnicach składanych przez ostatnie lata. Trzeba nie pamiętać, że Polska to jeden z najbiedniejszych krajów Unii, w którym nie daj Boże być starym, potrzebującym pomocy czy biednym, i którego największym osiągnięciem technicznym jest chyba ów pojazd zbudowany przez studentów, o czym media trąbiły przez parę dni.

Pozostało 87% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Wolność słowa w kajdanach, ale nie umarła
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Jak Hołownia może utorować drogę do prezydentury Tuskowi i zwinąć swoją partię
Opinie polityczno - społeczne
Michał Kolanko: Partie stopniowo odchodzą od "modelu celebryckiego" na listach
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił