Teraz uwierzyć muszę – choć tylko częściowo. Trudno nie uwierzyć, gdy faktycznie debatą publiczną wstrząsają kolejne przypadki rasizmu, seksizmu i homofobii.

Seksistą okazał się sam premier. Tak przynajmniej zinterpretowała jego cokolwiek nieskładne dywagacje o guzikach "Gazeta Wyborcza", choć trzeba zaznaczyć, że doszło tu w salonie do rozdźwięków, bo "Polityka", bardziej nieprzejednana w służbie Partii, próbowała premiera bronić. Rasistami okazali się Wojewódzki i Figurski, którzy lżąc polskiego Hindusa słowem "Murzyn", ściągnęli na siebie niechęć i jednych, i drugich, i jeszcze zainteresowanie prokuratury na dokładkę.

Wojewódzki poszedł także za przykładem swojego ulubionego premiera i zaczął w swym programie demonstracyjnie poniżać usługujące mu "półnagie kobiety", co ze zgrozą potępił czołowy portal plotkarski. Tam też znaleźć można informacje o najgłośniejszym w ostatnich tygodniach przypadku homofobii, jakim było zdyskryminowanie przez prowadzącego program "X Factor" Jarosława Kuźniara jednego z uczestników, epatującego biseksualną stylizacją, słowami "O k..., co to, chłop czy baba?".

Trzeba więc przyznać, że w pewnej części naszego życia publicznego piętnowane przez salon zachowania rzeczywiście mają miejsce. Na szczęście tylko w kręgach z salonem właśnie związanych. Może w związku ze specyfiką postkomunizmu, jaką są elity z zasady pozbawione elementarnej kultury. Przypomina się radość, z jaką liczni postępowi "liderzy opinii" nasładzali się wielokrotnie frazą, iż Jarosławowi Kaczyńskiemu wprawdzie udało się namierzyć Układ, ale, hłe, hłe, hłe, tylko u siebie.