Gaz łupkowy i energetyka - Pytel

Polska stopniowo staje się kolonią surowcową. Kolejne rządy będą w przyszłości winić, i słusznie, swoich poprzedników – uważa ekspert ds. energetyki

Publikacja: 22.02.2012 18:30

Grzegorz Pytel

Grzegorz Pytel

Foto: Rzeczpospolita

Red

W ocenie bacznego obserwatora, rozwój wydobycia gazu łupkowego w Polsce nie zapewni bezpieczeństwa energetycznego. Biorąc pod uwagę obecne uwarunkowania prawne oraz stan państwa, najbardziej prawdopodobnym efektem tego rozwoju jest tzw. „perspektywa Jałty-2". Scenariusz ten przedstawiony na łamach Rzeczpospolitej rok temu polega na tym, że producenci gazu w Polsce będą płacić minimalne podatki, natomiast zyskiem będą się dzielić z Rosją, która zapewni eksport na lukratywne rynki Europy zachodniej i tym samym będzie też miała strategiczną kontrolę nad produkcją gazu w Polsce.

O nas, a jednak bez nas

Mijający rok zwiększył prawdopodobieństwo realizacji tej perspektywy. W połowie roku część polityków „odkryła" rzecz znaną od zawsze, że około 20% licencji na gaz łupkowy jest pod kontrolą firm zależnych od Rosji. Oczywiście nie podjęto żadnych działań, aby tę sytuację zmienić. I jest to zapewne tylko czubek góry lodowej ponieważ, przejrzystość właścicielska licencji jest praktycznie żadna. Podobnie, nie podjęto też działań, aby tę sytuację zmienić.

Dla firm działających w Polsce staje się jasne, że klasa rządząca jest dla nich jedynie potencjalnie konieczną przeszkodą, którą należy skutecznie omijać

Niektóre bardzo potężne firmy prowadzące poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce rozwijają swoje interesy w Rosji. Sytuację bliskości pomiędzy tymi firmami a Rosją oddaje dyskusja podczas jednej z konferencji. Otóż firmy prowadzące poszukiwanie i wydobycie gazu w Unii Europejskiej muszą przestrzegać bardzo wysokie standardy środowiskowe. Firmy wydobywające w Rosji tym standardom nie podlegają. Dlatego podczas dyskusji na temat działania wolnego rynku w Unii padła sugestia, aby korzyści finansowe producentów gazu w Rosji, wynikające z nieprzestrzegania tak wysokich standardów jak unijne, były wyrównywane przez nakładanie odpowiedniej opłaty, na import gazu rosyjskiego do Unii. Propozycja ta nie miała żadnych politycznych podtekstów, oparta była na zasadach wolnego rynku i równej konkurencji. Przedstawiciel jednej z wielkich firm amerykańskich poszukującej gazu łupkowego w Polsce, zamiast przyjąć ją z entuzjazmem zareagował prawie z furią starając się uciąć w ogóle dyskusję. „Wolny rynek wolnym rynkiem, ale przecież na gaz rosyjski cła nakładać nie wolno", taka była logika, czy raczej jej brak, uzasadnienia.

Zachowanie polityków, tak rządzących jak i opozycyjnych, pokazuje, że żyją w oderwaniu od rzeczywistości. Z jednej strony nie zdają sobie sprawy jak słabym państwem zarządzają, z drugiej nie mają żadnego zrozumienia geopolityki poszukiwania i wydobycia gazu ziemnego.

Firmy poszukujące gazu łupkowego w Polsce z pewnością odrobiły zadanie domowe i zdają sobie sprawę z przedstawionych powyżej uwarunkowań. Co więcej zdają też sobie sprawę, że do obecnego uzależnienia Polski od rosyjskich dostaw gazu doszło w sytuacji, gdy tradycyjne konwencjonalne złoża i zasoby gazu były i są tak duże, aby Polska od zawsze była samowystarczalna. Inaczej mówiąc, to uzależnienie od Rosji było bezpośrednim efektem polityki prowadzonej przez państwo.

Wniosek jest prosty: w sprawach poszukiwania i wydobycia gazu ziemnego w Polsce najlepszym miejscem do rozmów strategicznych jest Moskwa, np. dotyczących eksportu gazu w przyszłości produkowanego w Polsce gazociągiem Jamał lub potencjalna budowa jego drugiej nitki. Poczynione tam ustalenia mają realne szanse realizacji. Ustalenia poczynione w sprawach gazu w Warszawie już niekoniecznie, o czym przekonali się Norwegowie 10 lat temu, a wraz z nimi cały świat, gdy rząd Millera unieważnił polsko-norweski kontrakt na dostawy gazu. W Polsce firmy gazowe muszą oczywiście prowadzić swoją aktywność na poziomie operacyjno-technicznym oraz PR-owym, utrzymywać władze i społeczeństwo w dobrym samopoczuciu. Natomiast realia są takie, że decyzje strategiczne podejmowane są gdzie indziej.

Kanada, Norwegia: PR-owe iluzje

W tę strategię dobrego samopoczucia wpisują się wypowiedzi władz, że Polska może zostać co najmniej drugą Norwegią a przynajmniej Kanadą. Wiele wypowiedzi mówi o możliwej współpracy polsko-norweskiej i polsko-kanadyjskiej. Jednak te intencje pozostają tylko w warstwie deklaratywnej. Wręcz przeciwnie, wiele działań na poziomie realnym podejmowane jest w taki sposób, aby właśnie taką współpracę uniemożliwić. Bo czym innym niż właśnie torpedowaniem potencjalnej współpracy jest ogłaszanie przez Premiera, że gaz łupkowy uniezależni Polskę od dostaw od „wielkiego brata" czyli Rosji? ("Nie drażnić sąsiada") Takie sformułowania drażnią władze na Kremlu, a ani Kanada ani Norwegia nie mają zamiaru być w środku dyplomatycznych zadrażnień polsko-rosyjskich, by odpowiadać na „odpryski". Ktoś kiedyś mówił o „dyplomatołkach".

Żadna norweska czy kanadyjska firma.nie jest partnerem żadnej polskiej firmy kontrolowanej przez państwo. Działające już firmy kanadyjskie są partnerami innych firm zagranicznych. Co więcej, o ile kanadyjskie firmy, jak zagraniczne olbrzymy, są w stanie samodzielnie rozwinąć wydobycie gazu łupkowego, to polskie firmy nie mają ani wystarczającego dostępu do kapitału, ani technologii, ani doświadczenia operacyjnego, aby mogły to same robić. Nawet największe światowe spółki tworzą partnerstwa, aby właśnie zmniejszyć swoje ryzyko i korzystać z doświadczeń innych. Tymczasem polskie firmy, które z racji bycia firmami lokalnymi powinny być najatrakcyjniejszymi partnerami dla wchodzących do Polski firm, pozostają same sobie. Nie wróży im to dobrze na przyszłość w konfrontacji ze światowymi potentatami, które na polskim rynku się stopniowo umacniają. Gdy nadejdzie etap produkcji, polskie firmy pozostaną na poziomie badań poszczególnych odwiertów i testów, podczas gdy zagraniczne konsorcja ruszą z dziesiątkami miliardów dolarów inwestycji.

Współpraca z „Kanadą" lub „Norwegią" nie zaskakuje nikogo, kto pamięta „katarskiego" inwestora, „kupującego" kilka lat temu polskie stocznie. Nie był on ani z Kataru, ani nawet nie wydaje się, że miał zamiar kupować stocznie. Natomiast dodatkowym efektem tego PR-owego fotomontażu na czas wyborów do Parlamentu Europejskiego, było zniechęcenie poprzez ośmieszenie w oczach opinii publicznej prawdziwych katarskich inwestrów, którzy byli zainteresowani inwestycjami w Polsce. Dlatego nie należy się dziwić, jeżeli objawi się jakaś „kanadyjska" czy „norweska" firma, która będzie w rzeczywistości miała więcej wspólnego z handlem bronią na Bliskim Wschodzie niż z poszukiwaniem gazu. Jest zresztą całkiem prawdopodobne, że taka firma już działa, jako, że nie istnieje przejrzysta kontrola państwa nad udzielonymi licencjami.

Brak strategii, brak pomysłu

Na tym tle rząd i opozycja mami społeczeństwo, jakoby wielkie złoża gazu czyniły Polskę drugą Norwegią czy Kanadą. Tymczasem Norwegia nie jest „Norwegią" a Kanada „Kanadą" ponieważ mają bogate złoża gazu. Turkmenistan i Gwinea Równikowa też mają a „Norwegią" i „Kanadą" nie są. Norwegia jest „Norwegią" a Kanada „Kanadą" ponieważ są to dobrze zarządzane silne i spójne wewnętrznie państwa.

Ani rząd ani opozycja nie mają pomysłu jak rozwój gazu łupkowego ma się przyczynić do rozwoju kraju. A doświadczeń i lekcji z jakich można się nauczyć jest na świecie wiele. Przez grzeczność nie wymieniając tych krajów, w wielu z nich firmy wydobywające ropę naftowa i gaz ziemny płacą bardzo niskie podatki. Utrzymanie takiego stanu rzeczy możliwe jest kosztem udziału w systemie korupcyjnym, gdzie bogactwo dzielone jest „pod stołem" z miejscową elitą. W Polsce system jest bardzo podobny, przy czym element korupcyjny – w porównaniu z krajami trzeciego świata – jest bardzo mały. Firmy zagraniczne mają to co najlepsze: płacą bardzo niskie podatki i mają minimalne koszta i ryzyka związane z opłatami „pod stołem".

Sytuacja ta jest tak oczywista od zawsze, że rząd i opozycja w końcu zaproponowały zmianę poprzez wprowadzenie dodatkowych danin od wydobytych surowców. Pomijając fakt, że będzie to bardzo trudne, a być może nawet niemożliwe bez głebokich zmian polskiego sektora naftowo-gazowego, bo proponowane zmiany zagrażają działalności o ile nie istnieniu kontrolowanych przez państwo firm, propozycja ta pokazuje brak zrozumienia przez rząd i opozycję na czym polega zarządzanie bogactwami naturalnymi w takich krajach jak Norwegia i Kanada.

Otóż bogactwa naturalne powinny być źródłem dochodu, z którego powinni korzystać wszyscy obywatele. Rząd i opozycja, poprzez propozycję zwiększenia opodatkowania, chcą narzucić redystrybucję bogactwa metodą fiskalną. Tymczasem o ile podatki są bardzo istotne, to są one jednak na samym końcu mechanizmu redystrybucji w takich krajach jak Norwegia i Kanada. Zasadniczym mechanizmem jest redystrybucja poprzez bezpośredni rozwój gospodarczy.

O wartości gospodarczej wydobytych węglowodorów nie stanowi tylko ich rynkowa cena. To przede wszystkim związana z ich wydobyciem działalność gospodarcza. Od najprostszych usług zaopatrzenia czy utrzymania czystości po najbardziej skomplikowane usługi techniczno-technologiczne, analityczno-informatyczne, etc. Właśnie rozwój tego całego łańcucha z koncentracją na najbardziej zaawansowanych usługach jest źródłem bogactwa obywateli takich krajów jak Norwegia i Kanada. Jest to redystrybucja poprzez reinwestycje, które tworzą miejsca pracy, zapewniają rozwój technologiczny i które zwielokrotniają dochody z samych bogactw naturalnych. Wtedy podatki są tak zmaksymalizowaną daniną na rzecz państwa i płacone są przez wszystkich uczestników łańucha wartości, a nie tylko tych, którzy wydobywają surowiec. Jest to nawet pewien paradoks, ale to właśnie głównie dlatego, że Norwegia ma tak bogato rozwiniety swój sektor usług w całym łańcuchu poszukiwawczo-wydobywczym węglowodorów, mimo, że koszty poszukiwania w Norwegii są znacznie większe niż w wielu innych krajach, może pobierać 78% podatku od dochodu od wydobytych węglowodorów i to nadal się firmom wydobywczym opłaca. Czyli wysoki podatek jest możliwy dzięki całościowej kompleksowej i zintegrowanej polityce gospodarczej w sektorze poszukiwania i wydobycia węglowodorów.

Tymczasem nasze władze oraz opozycja zaczęły prześcigać się w sugestiach podatku, który mają płacić firmy wydobywające gaz łupkowy. Dano bardzo zły sygnał o braku zainteresowania tworzeniem wartości na bazie wydobywanego surowca, a jedynie zainteresowano się uzyskiwaniem dochodów z samego surowca. Jest to podejście od złej strony budowy łańcucha wartości, pokazujące brak zrozumienia tej problematyki. Co gorsze ani władza ani opozycja nie mają też żadnej woli jej zrozumienia i dla firm działających w Polsce musi być jasne, że klasa rządząca nie jest dla nich partnerem w planach rozwoju, a jedynie potencjalnie konieczną przeszkodą, którą należy skutecznie omijać. Ze strony rządu jak i opozycji wizja korzyści z gazu łupkowego pozostaje w sferze iluzji o Norwegii i Kanadzie na poziomie marzenia „chcę być bogaty". Bo to nie spójna wizja rozwoju całego sektora naftowo-gazowego jest artykułowana, ale plany poborów podatkowych z dochodów, których jeszcze nie ma, a ich skala w proporcji do kosztów jest bardzo niepewna. W takiej sytuacji realizacja tych zapowiedzi jest wątpliwa i jeżeli w ogóle do niej dojdzie to z punktu widzenia ekonomicznego będzie mieć wartość mniej niż optymalną.

Jałtański dryf

Na tym tle na arenie międzynarodowej powoli ale sukcesywnie dochodzi do stopniowego zbliżania się interesów amerykańskich i rosyjskich, a wraz z tym odradza się współpraca firm z tych krajów w zakresie bogactw naturalnych. Proces ten określany jako „reset 2" spowodowany jest presją kryzysu ekonomicznego w powiązaniu ze wzrostem znacznia Chin. To dodatkowo czyni bardziej prawdopodobną realizację wspomnianej na wstępie perspektywy „Jałty-2". Wspomniane powyżej wydarzenia mijającego roku pokazały, że coraz ciężej jest wyobrazić sobie sytuację, aby dało się tej perspektywy uniknąć. Polska nie stanie się de facto kolonią surowcową z dnia na dzień: będzie to stopniowy dryf. Kolejne rządy będą w przyszłości winić, i słusznie, swoich poprzedników. Tylko, czy kierowanie państwem jest sztuką PR-ową, której częścią jest rozliczanie poprzedników? Czy nie powinno być przede wszystkim racjonalnym planowaniem i twardym realizowaniem interesów państwa, korzystając z najlepszych na świecie przykładów? Norwegia i Kanada są to realne kraje, które odniosły sukces, a nie PR-owe hasła, które mają wprowadzać w samozadowalające iluzje świetlanej przyszłości rzadzących, opozycję i obywateli.

Autor jest ekspertem Instytutu Sobieskiego

W ocenie bacznego obserwatora, rozwój wydobycia gazu łupkowego w Polsce nie zapewni bezpieczeństwa energetycznego. Biorąc pod uwagę obecne uwarunkowania prawne oraz stan państwa, najbardziej prawdopodobnym efektem tego rozwoju jest tzw. „perspektywa Jałty-2". Scenariusz ten przedstawiony na łamach Rzeczpospolitej rok temu polega na tym, że producenci gazu w Polsce będą płacić minimalne podatki, natomiast zyskiem będą się dzielić z Rosją, która zapewni eksport na lukratywne rynki Europy zachodniej i tym samym będzie też miała strategiczną kontrolę nad produkcją gazu w Polsce.

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?