Ani rząd ani opozycja nie mają pomysłu jak rozwój gazu łupkowego ma się przyczynić do rozwoju kraju. A doświadczeń i lekcji z jakich można się nauczyć jest na świecie wiele. Przez grzeczność nie wymieniając tych krajów, w wielu z nich firmy wydobywające ropę naftowa i gaz ziemny płacą bardzo niskie podatki. Utrzymanie takiego stanu rzeczy możliwe jest kosztem udziału w systemie korupcyjnym, gdzie bogactwo dzielone jest „pod stołem" z miejscową elitą. W Polsce system jest bardzo podobny, przy czym element korupcyjny – w porównaniu z krajami trzeciego świata – jest bardzo mały. Firmy zagraniczne mają to co najlepsze: płacą bardzo niskie podatki i mają minimalne koszta i ryzyka związane z opłatami „pod stołem".
Sytuacja ta jest tak oczywista od zawsze, że rząd i opozycja w końcu zaproponowały zmianę poprzez wprowadzenie dodatkowych danin od wydobytych surowców. Pomijając fakt, że będzie to bardzo trudne, a być może nawet niemożliwe bez głebokich zmian polskiego sektora naftowo-gazowego, bo proponowane zmiany zagrażają działalności o ile nie istnieniu kontrolowanych przez państwo firm, propozycja ta pokazuje brak zrozumienia przez rząd i opozycję na czym polega zarządzanie bogactwami naturalnymi w takich krajach jak Norwegia i Kanada.
Otóż bogactwa naturalne powinny być źródłem dochodu, z którego powinni korzystać wszyscy obywatele. Rząd i opozycja, poprzez propozycję zwiększenia opodatkowania, chcą narzucić redystrybucję bogactwa metodą fiskalną. Tymczasem o ile podatki są bardzo istotne, to są one jednak na samym końcu mechanizmu redystrybucji w takich krajach jak Norwegia i Kanada. Zasadniczym mechanizmem jest redystrybucja poprzez bezpośredni rozwój gospodarczy.
O wartości gospodarczej wydobytych węglowodorów nie stanowi tylko ich rynkowa cena. To przede wszystkim związana z ich wydobyciem działalność gospodarcza. Od najprostszych usług zaopatrzenia czy utrzymania czystości po najbardziej skomplikowane usługi techniczno-technologiczne, analityczno-informatyczne, etc. Właśnie rozwój tego całego łańcucha z koncentracją na najbardziej zaawansowanych usługach jest źródłem bogactwa obywateli takich krajów jak Norwegia i Kanada. Jest to redystrybucja poprzez reinwestycje, które tworzą miejsca pracy, zapewniają rozwój technologiczny i które zwielokrotniają dochody z samych bogactw naturalnych. Wtedy podatki są tak zmaksymalizowaną daniną na rzecz państwa i płacone są przez wszystkich uczestników łańucha wartości, a nie tylko tych, którzy wydobywają surowiec. Jest to nawet pewien paradoks, ale to właśnie głównie dlatego, że Norwegia ma tak bogato rozwiniety swój sektor usług w całym łańcuchu poszukiwawczo-wydobywczym węglowodorów, mimo, że koszty poszukiwania w Norwegii są znacznie większe niż w wielu innych krajach, może pobierać 78% podatku od dochodu od wydobytych węglowodorów i to nadal się firmom wydobywczym opłaca. Czyli wysoki podatek jest możliwy dzięki całościowej kompleksowej i zintegrowanej polityce gospodarczej w sektorze poszukiwania i wydobycia węglowodorów.
Tymczasem nasze władze oraz opozycja zaczęły prześcigać się w sugestiach podatku, który mają płacić firmy wydobywające gaz łupkowy. Dano bardzo zły sygnał o braku zainteresowania tworzeniem wartości na bazie wydobywanego surowca, a jedynie zainteresowano się uzyskiwaniem dochodów z samego surowca. Jest to podejście od złej strony budowy łańcucha wartości, pokazujące brak zrozumienia tej problematyki. Co gorsze ani władza ani opozycja nie mają też żadnej woli jej zrozumienia i dla firm działających w Polsce musi być jasne, że klasa rządząca nie jest dla nich partnerem w planach rozwoju, a jedynie potencjalnie konieczną przeszkodą, którą należy skutecznie omijać. Ze strony rządu jak i opozycji wizja korzyści z gazu łupkowego pozostaje w sferze iluzji o Norwegii i Kanadzie na poziomie marzenia „chcę być bogaty". Bo to nie spójna wizja rozwoju całego sektora naftowo-gazowego jest artykułowana, ale plany poborów podatkowych z dochodów, których jeszcze nie ma, a ich skala w proporcji do kosztów jest bardzo niepewna. W takiej sytuacji realizacja tych zapowiedzi jest wątpliwa i jeżeli w ogóle do niej dojdzie to z punktu widzenia ekonomicznego będzie mieć wartość mniej niż optymalną.
Jałtański dryf
Na tym tle na arenie międzynarodowej powoli ale sukcesywnie dochodzi do stopniowego zbliżania się interesów amerykańskich i rosyjskich, a wraz z tym odradza się współpraca firm z tych krajów w zakresie bogactw naturalnych. Proces ten określany jako „reset 2" spowodowany jest presją kryzysu ekonomicznego w powiązaniu ze wzrostem znacznia Chin. To dodatkowo czyni bardziej prawdopodobną realizację wspomnianej na wstępie perspektywy „Jałty-2". Wspomniane powyżej wydarzenia mijającego roku pokazały, że coraz ciężej jest wyobrazić sobie sytuację, aby dało się tej perspektywy uniknąć. Polska nie stanie się de facto kolonią surowcową z dnia na dzień: będzie to stopniowy dryf. Kolejne rządy będą w przyszłości winić, i słusznie, swoich poprzedników. Tylko, czy kierowanie państwem jest sztuką PR-ową, której częścią jest rozliczanie poprzedników? Czy nie powinno być przede wszystkim racjonalnym planowaniem i twardym realizowaniem interesów państwa, korzystając z najlepszych na świecie przykładów? Norwegia i Kanada są to realne kraje, które odniosły sukces, a nie PR-owe hasła, które mają wprowadzać w samozadowalające iluzje świetlanej przyszłości rzadzących, opozycję i obywateli.