W
Polsce jak kraj szeroki się klnie. Wszyscy klną wszędzie. Ja klnę, Ty klniesz, on, ona, ono, niestety, też… Od Bałtyku po Tatry, od Bugu do Odry rozbrzmiewa soczysta k…a. To nasza wizytówka. Nie bociany, nie mazowieckie wierzby, nie hejnał mariacki. Pcha się do autobusów, siedzi w restauracji przy stoliku obok, rozmawia przez telefon w pociągowym korytarzu i ani myśli ściszyć głosu.
K
lną wszyscy, gazety coraz rzadziej wypikowują przekleństwa, przymiotnik zaje…sty i przysłówek zaje…ście zostały awansowane do grona słów pospolitych. Zawsze dużo się u nas klęło, ale na moje ucho klnie się coraz więcej, jesteśmy świadkami jakiegoś apogeum klęcia. Jakbyśmy wszyscy małymi k…wami przywoływali jakąś ostateczną wielką K…Ę zagłady, która spadnie z nieba i nas sprasuje na amen.
B