Trzeba docenić fakt, że po raz pierwszy o pieniądzach Kościoła w Polsce rozmawiamy tak spokojnie, szczerze i otwarcie. Na uznanie zasługuje autentyczne zaangażowanie episkopatu w reformę kościelnych finansów. Katolicka Agencja Informacyjna przygotowała rzetelny raport o faktycznym stanie finansów Kościoła, który można by potraktować jako swego rodzaju wstępny audyt. Powstały profesjonalne grupy robocze - na kształt zespołów projektowych, jakie powołuje się w korporacjach - toczą się kompetentne rozmowy z przedstawicielami państwa w sprawie odpisu podatkowego, no i owocem tego wysiłku jest też „Instrukcja w sprawie zarządzania kościelnymi dobrami materialnymi".
Trzeba jednak przyznać, że rację mają ci, którzy wyrażają obawę, czy ten dokument przypadkiem nie pozostanie tylko na papierze. Jeśli nawet biskupi diecezjalni będą starać się zastosować do zaleceń - co nie jest oczywiste - to czy posłuchają ich zwykli proboszczowie? A to przecież na styku wierni - parafia rozgrywa się prawdziwe, codzienne życie Kościoła. Około 10 tysięcy parafii w Polsce to około 10 tysięcy proboszczów, którzy de facto pełnią również role prezesów firm świadczących usługi religijne. Ilu z nich weźmie sobie do serca sugestię kościelnego dokumentu, by księżowskie pensje kształtowały się poniżej średniej krajowej?
Nie zgadzam się jednak z tymi, którzy postulują, by reforma kościelnych finansów ewoluowała w kierunku pensji ustalanych i wypłacanych księżom przez państwo czy też kurię biskupią (zob. Katarzyna Wiśniewska „Jaka pensja dla księdza", „Gazeta Wyborcza" 31 sierpnia 2012). Możliwe że w dalszej przyszłości - jeśli okaże się, że do świątyń przychodzi bardzo mało wiernych - Kościół zostanie do takich rozwiązań zmuszony. Ale póki co regularnie na msze przychodzi około 40 procent Polaków i co tydzień zostawia na tacy kilka złotych. Do tego płacimy dobrowolne lub ustalone przez proboszcza kwoty za chrzty, śluby, pogrzeby, różnego rodzaju zaświadczenia oraz intencje mszalne.
Uważam, że taka organizacja Kościoła, gdzie odpowiedzialność za utrzymanie swoich pasterzy spoczywa na świeckich nadal pozostaje dobrym rozwiązaniem. Jest to w prostej linii nawiązanie do sposobu funkcjonowania pierwotnych wspólnot chrześcijańskich. Co więcej jest to model korzystny dla wszystkich, bazujący na wzajemnym sprzężeniu.
Ciekawą uwagę w tym temacie poczynił o. Paweł Kozacki, przeor dominikańskiego klasztoru w Krakowie. Podczas Dni Tischnerowskich w 2010 roku podzielił się swoimi obserwacjami z innych krajów m.in. z Irlandii, gdzie miał okazję obserwować życie jednej z parafii, w której posługiwali duchowni irlandzcy i polscy. Zauważył sporą dysproporcję w ilości osób przychodzących na msze odprawiane przez Polaków i Irlandczyków - na korzyść Polaków. Po rozmowach z braćmi doszedł do wniosku, że jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest fakt, iż irlandzcy dominikanie są świetnie zabezpieczeni finansowo (nieruchomości i kapitał ulokowany w akcjach), co wpływa niekiedy na bierność duszpasterską, a to z kolei wpływa na niższą frekwencję na liturgiach.