Nie, wbrew pozorom nie chodzi o to, że jego konstruowanie idzie tak jak większość inwestycji realizowanych przez partię tych, co to nie robią polityki, tylko budują – czyli na zmianę metro albo jest zalewane wodą, albo rozwala ulice i bloki. Sojusz najwyraźniej postanowił odpowiedzieć na formułowane przez złośliwców pytanie, gdzie jest lewica w mieście, w którym prywatyzuje się szkolne stołówki i masowo wywala z mieszkań zadłużonych lokatorów. I odpowiedział tak zdecydowanie, że od tej pory podśmiewanie się szyderców stanie się chyba niemożliwe.

SLD walnął pięścią w stół. Dosyć, tak dalej być nie musi i w ogóle. Jak już to metro wynurzy się spod wody, to stacje przez megafon musi zapowiadać kobieta. Bo w pierwszej linii metra czyni to głos męski. A ma przecież być sprawiedliwość! Nasza, klasowa, ups, to jest chciałem powiedzieć, genderowa.

Tu można byłoby się pośmiać. Jeszcze zestawić to z faktem, że „Krytyka Polityczna” otworzyła sobie nowy lokal na jednej z najdroższych w stolicy ulic – na Foksal (gdzie, jak pisze zdegustowana „GW”, „nie słychać gwaru ożywionych dyskusji, nie widać kawiarnianych tłumów, zamiast barmana wita nas recepcjonistka, która drzwi otwiera specjalnym przyciskiem... Teraz wydawnictwo Krytyki Politycznej ma do dyspozycji 500 mkw., a na nich dwie sale seminaryjne oraz 70-metrową salę wykładową z profesjonalnym nagłośnieniem. Również pomieszczenia biurowe – miejsce pracy dla 40 osób zatrudnionych w stowarzyszeniu”). Można by spytać: za jakie pieniądze to wszystko? Jeszcze można by dodać coś o tym, że Ryszard Kalisz nie jeździ już słynnym jaguarem, tylko potężnym audi. I poszydzić z polskich lewicowych kawiorowców.

Można by, gdyby nie drobiażdżek. Oto rewolucyjny postulat wprowadzenia płciowego parytetu do metra Jarosław Szostakowski, lider klubu PO w Radzie Warszawy, komentuje słowami: „Pomysł jest fantastyczny!”. „Platforma chce się poddać bez walki!” – entuzjazmuje się „GW”.

Merytorycznie cała sprawa jest mi totalnie obojętna. Jak dla mnie stacje metra mogą zapowiadać spikerzy, spikerki, a nawet spikerzątka. Ale jeśli ktoś nadal zamyka oczy i nie chce wierzyć, że między Platformą a lewicą zachodzi proces ideologicznej osmozy, to niech zastanowi się nad spontaniczną reakcją lidera stołecznych radnych partii Donalda Tuska.