Sękowski zauważa, że dziś w krajach Europy Zachodniej nagonka na ubój rytualny to jeden z elementów kampanii prowadzonych przez ugrupowania polityczne, które jako wroga wskazują rosnącą w siłę ludność muzułmańską. Podobnie jak zdarzało się to w międzywojennej Polsce, argumentem jest tu postulat laicyzacji życia publicznego.
Z artykułu Sękowskiego płynie zatem następujący wniosek: próby objęcia zakazem uboju rytualnego są przejawem walki z każdą religią idącą pod prąd dogmatom współczesnego świata, takim jak chociażby „humanitarne” traktowanie zwierząt. Dlatego chrześcijanie powinni stawać w obronie prawa wyznawców judaizmu i islamu do praktykowania rytuałów, które piętnowane są jako politycznie niepoprawne. Bo przecież i Kościół katolicki ze swoim nauczaniem dotyczącym ludzkiej seksualności jest atakowany zewsząd przez tworzących potężne lobby zwolenników państwa laickiego.
Bez wzajemności
Oczywiście, nie można się dawać nabierać na „humanitaryzm” w odniesieniu do zwierząt.
W naszych zsekularyzowanych czasach za istotę zła uważamy cierpienie. Stąd głównym celem jest niedopuszczanie do niego. Tymczasem w wiekach przeszłych, kiedy Kościół znacząco oddziaływał na mentalność społeczeństwa, za istotę zła uchodził grzech. Głównym celem było więc dążenie do zbawienia. A to wiązało się z naśladowaniem Chrystusa – z cierpieniem. Zwierząt jednak naśladowanie Chrystusa nie dotyczy.
Zadawanie bólu zwierzęciu z perspektywy chrześcijańskiej jest czymś złym nie dlatego, że powoduje cierpienie żywej istoty, ale z uwagi na grzech, jakiego dopuszcza się człowiek, zadając zwierzęciu ból z premedytacją. I w takich kategoriach warto się zastanawiać nad ubojem rytualnym. Chrześcijaństwo nie podziela „humanitarystycznej” demagogii w kwestii praw zwierząt, ale jednocześnie nie przyjęło obecnych w judaizmie i islamie rytuałów ludów bliskowschodnich.