Tusk musi postawić na patriotów

Sposób pojmowania polityki przez liderów PiS się nie zmienił. Ale doszła chęć rewanżu na politycznych przeciwnikach obarczanych odpowiedzialnością za tragedię smoleńską. Powierzenie rządu ludziom z taką motywacją byłoby groźne dla państwa – pisze publicysta.

Publikacja: 19.06.2013 19:43

Aleksander Hall

Aleksander Hall

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Od niedawna w sondażach poparcia dla partii politycznych zaznacza się tendencja niespotykana od 2007 roku: PiS znajduje się na czele rankingów, wyprzedzając o kilka punktów procentowych Platformę Obywatelską. Do wyborów parlamentarnych pozostają jeszcze ponad dwa lata i sympatie polityczne Polaków mogą znacząco się zmienić. Warto jednak zadać pytanie o przyczyny kłopotów PO i przyjrzeć się, jak rysują się alternatywne propozycje dla jej rządów.

Bez atutu

Po prawie sześciu latach sprawowania władzy, przypadających w zdecydowanej większości na czas kryzysu w Europie, trudno się dziwić zjawisku zużywania się PO oraz narastania w społeczeństwie zmęczenia jej metodą rządzenia i komunikowania się ze społeczeństwem. To zjawisko najwyraźniej widać na przykładzie premiera Donalda Tuska.

Jego wielkim atutem długo była umiejętność nawiązywania kontaktu z opinią publiczną i reagowania – w sytuacjach kryzysowych – zgodnie z oczekiwaniami większości społeczeństwa. Nie było przesady w twierdzeniu, że to właśnie owa jego umiejętność nawiązywania dialogu z ludźmi walnie przyczyniła się do zwycięstwa PO w ostatnich wyborach parlamentarnych. Donald Tusk nadal pozostaje atutem PO, ale jego zdolność oddziaływania znacznie osłabła.

Nie było łatwo jej utrzymywać w czasach kryzysu i w sytuacji zogniskowania ataków opozycyjnego PiS na osobie szefa rządu. Jednocześnie wielu ludzi pozytywnie nastawionych do koalicji PO–PSL zorientowało się, że szereg ważnych obietnic premiera nie tylko nie zostało zrealizowanych, ale nawet nie podjęto próby ich urzeczywistnienia. Nietrudno też dostrzec, że w wielu przypadkach reakcje szefa rządu na sytuacje kryzysowe – zwykle początkowo dobrze przyjmowane przez opinię publiczną – były dyktowane właśnie chęcią wstrzelenia się w aktualne oczekiwania społeczne, nie wynikały one z przemyślanej i spójnej wizji państwa i prawa.

Notowaniom PO nie służą wpadki ministrów, które już doprowadziły do „pełzającej” rekonstrukcji rządu, choć nie przyniosły pożądanego efektu w postaci przekonania, że gabinet Tuska stanowi mocną i wyrównaną ekipę.

Wizerunkowi PO szkodzą ujawniane konflikty wewnętrzne, z których tylko część można opisać za pomocą czytelnych kryteriów ideowo-politycznych.

Natomiast nie jestem pewien, czy notowaniom PO szkodzi metoda ostrożnego reformowania państwa i unikania konfrontacji z silnymi oraz wpływowymi grupami społecznymi. Z pewnością jednak konsekwencją tej metody jest zniechęcenie do PO Polaków pragnących ambitnych reform, które stworzyłyby szanse na odrobienie przez nasz kraj dystansu do bogatych państw Zachodu. Dobrym przykładem na poparcie tej tezy jest postawa Leszka Balcerowicza, który w pierwszej fazie rządów PO wyraźnie je popierał, a od dłuższego czasu jest wobec nich krytyczny.

Daleki jestem od przekonania, że PO definitywnie znalazła się na linii zstępującej. Sprawy pozostają otwarte, a oceniany chłodno dotychczasowy bilans rządów Platformy nie jest negatywny. Warto jednak przyjrzeć się, jak rysują się potencjalne alternatywne propozycje dla jej rządów.

Mściwe PiS

Pierwszą stanowi Prawo i Sprawiedliwość przewodzące dziś w sondażach. Jestem przekonany, że z powrotem tego ugrupowania do władzy wiąże się poważne niebezpieczeństwo dla Polski.

To ugrupowanie w okresie gdy na czele rządu stał Jarosław Kaczyński, posługiwało się strukturami państwa: prokuraturą i służbami specjalnymi, by uderzać w politycznych przeciwników. Była to droga, która mogła doprowadzić do przekształcenia naszego państwa w demokrację fasadową, z olbrzymią polityczną rolą dysponentów służb specjalnych.

Sposób pojmowania polityki przez liderów PiS nie zmienił się. Ale doszedł nowy czynnik. Jest nim chęć rewanżu, a nawet zemsty na politycznych przeciwnikach, obarczanych odpowiedzialnością za tragedię smoleńską. Jestem przekonany, że powierzenie rządu ludziom z taką motywacją naprawdę byłoby groźne dla państwa i polskiej demokracji. W sferze społeczno-gospodarczej PiS – w sojuszu z NSZZ „Solidarność” – proponuje rozwiązania, które muszą przynieść radykalne pogorszenie stanu finansów publicznych, konkurencyjności polskiej gospodarki i pogłębienie problemów związanych ze starzeniem się społeczeństwa. Dobrą ilustracją tej tendencji jest zapowiedź wycofania reformy nieznacznie wydłużającej wiek emerytalny.

PiS jest ugrupowaniem, które w największym stopniu odwołuje się do motywacji patriotycznej. Jest to jednak patriotyzm – w wielkiej mierze – oparty na wyobrażeniu Polski jako ofiary knowań wrogich sił zewnętrznych, a także nieudolności oraz braku ambicji rządzących nią elit. Chwalebnej narodowej przeszłości przeciwstawiany jest obraz współczesnej Polski: słabej, krzywdzonej i zagrożonej upadkiem. Szczególnie negatywną rolę odgrywa fałszywy mit katastrofy smoleńskiej, przedstawianej jako wynik spisku odwiecznego wroga i rodzimych zdrajców. Traktowany poważnie musi prowadzić do nienawiści.

Tymczasem Polakom potrzebny jest patriotyzm, jednak odwołujący się do moralnego obowiązku jednostki wobec narodu, także do poczucia dumy z jego osiągnięć, ale także do realizmu w ocenie jego położenia. W historii mieliśmy wielu wielkich nauczycieli takiego patriotyzmu. Dla mnie szczególnie ważnym był Roman Dmowski.

Antypatyczna twarz lewicy

Inną alternatywną propozycję przedstawia lewica. Obecnie toczy się tam rywalizacja pomiędzy siłami skupionymi wokół Aleksandra Kwaśniewskiego a SLD z Leszkiem Millerem na czele. Podzielona lewica nie może pretendować do samodzielnego rządzenia Polską, ale chce współrządzić.

Między obu ośrodkami lewicy występują co prawda różnice programowe, ale znacznie więcej je łączy. Spór na lewicy ma przede wszystkim charakter personalny, jest więc wysoce prawdopodobne, że do następnych wyborów parlamentarnych zostanie rozstrzygnięty i lewica wystąpi w nich razem.

W III Rzeczypospolitej lewica przechodziła różne fazy. W tej obecnej pokazuje wyjątkowo antypatyczne oblicze. Ruch Palikota – stanowiący główną siłę parlamentarną ośrodka Aleksandra Kwaśniewskiego – specjalizuje się w obrażaniu uczuć religijnych Polaków i propagowaniu rewolucji obyczajowej, której rezultatem byłoby rozchwianie tradycyjnych, pozytywnie zweryfikowanych struktur społecznych, przede wszystkim rodziny. Sam Palikot przekroczył już wszelkie granice tego, co moralnie dopuszczalne w życiu publicznym. Mimo to pozostaje jedną z kluczowych postaci na lewicy.

SLD bez skrupułów uczestniczy w festiwalu socjalnych obietnic, próbuje nie pozostawać w tyle za Palikotem w dopiekaniu Kościołowi i w żenujący sposób stara się rehabilitować PRL, obrzydzając przy okazji II Rzeczpospolitą.

Uogólniając: lewica sprawia obecnie wrażenie, że chce Polski mającej możliwie najmniej wspólnego z wartościami i historycznym dziedzictwem, które ją ukształtowały. To wystarczający powód, aby obawiać się jej nie tylko w roli siły rządzącej naszym krajem, ale również współrządzącej.

Nie zrażać prawicy

Odzyskanie politycznej inicjatywy przez PO wymaga spełnienia szeregu warunków. Nie podejmuję się ich wszystkich wskazywać. Wskazuję za to na jeden nieodzowny: podjęcie walki o poparcie prawicowych i centroprawicowych wyborców, którzy przez długi czas byli główną wyborczą bazą PO.

Choć w tej partii było i jest wielu ideowych ludzi, jako całość nigdy nie stanowiła ideowej wspólnoty. Donald Tusk, od wielu lat jedyny i niekwestionowany lider Platformy, chyba nigdy nie zamierzał takiej wspólnoty tworzyć. Obecnie to ugrupowanie jest wyraźnie podzielone w kwestiach światopoglądowych.

Nie jestem zwolennikiem „pozycjonowania się” ugrupowania politycznego w zależności od wyników badań opinii publicznej. Bliska jest mi wizja polityki wynikającej z autentycznych głębokich przekonań i odczytywania racji stanu. Jednak obecnie także kalkulacja polityczna powinna skłaniać PO do nieoddawania pola na prawicy i centroprawicy PiS.
Angażowanie się PO w popieranie postulatów lewicy w kwestiach światopoglądowych i obyczajowych z pewnością spodoba się liberalno-lewicowym mediom i gronu celebrytów. Nie przysporzy jednak wielu głosów wyborczych. Dla przeciwników obecności religii w sferze publicznej i rzeczników radykalnych przemian obyczajowych lewica i tak będzie bardziej wiarygodna niż PO (między innymi dlatego, że w tych kwestiach stanowisko Platformy nigdy nie będzie skrajne), a próba pozyskania ich sympatii może zrazić prawicowych i centroprawicowych wyborców, którzy ciągle stanowią wyraźną większość zwolenników partii Tuska.

Dlatego też Platforma Obywatelska powinna przede wszystkim podjąć rywalizację o poparcie większościowej grupy wyborców: patriotycznych, ale przekonanych o możliwości pogodzenia polskości z budowaniem europejskiej wspólnoty, przywiązanych do tradycyjnych wartości wynikających z chrześcijaństwa – nawet jeśli po części nieco antyklerykalnych, to nieżyczących sobie w Polsce ani „zimnej wojny” religijnej, ani rewolucji obyczajowej. A przede wszystkim dumnych z Polski i pragnących dla niej jeszcze długiej przyszłości.

Autor jest politykiem, historykiem, działaczem opozycji w PRL. Był ministrem w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Po porażce w wyborach parlamentarnych w 2001 roku, kiedy startował z list PO, zrezygnował z czynnego udziału w polityce. W kolejnych latach był członkiem komitetów honorowych kandydatów PO na urząd prezydenta Gdańska i na urząd Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego

Od niedawna w sondażach poparcia dla partii politycznych zaznacza się tendencja niespotykana od 2007 roku: PiS znajduje się na czele rankingów, wyprzedzając o kilka punktów procentowych Platformę Obywatelską. Do wyborów parlamentarnych pozostają jeszcze ponad dwa lata i sympatie polityczne Polaków mogą znacząco się zmienić. Warto jednak zadać pytanie o przyczyny kłopotów PO i przyjrzeć się, jak rysują się alternatywne propozycje dla jej rządów.

Bez atutu

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?