Gdy 17 stycznia 1945 roku dywizje sowieckie, u boku których szła ściśle kontrolowana „armia polska" (cudzysłów jest tu nie ironiczny, a „historyczny", bo cześć i honor należy oddać tym wszystkim, którzy różnymi ścieżkami, wcześniej z Andersem, szli na odsiecz Ojczyźnie) zatem, gdy bolszewicy wkroczyli do ruin Warszawy, oznaczało to nic więcej, jak dalsze zniewolenia Polski i Polaków. Wymoszczenie się stalinowskich marionetek za sterami tzw. „rządu", de facto - kolaborantów, zbrodniarzy i psycholi, których miejscem powinny być norymberskie ławy, a którym Stalin nadał wszelkie możliwe uprawnienia, było niczym więcej, jak przedłużeniem - tym razem - sowieckiej okupacji. I nie ma sensu w krótkim felietonie głębiej motywować tej tezy, udowadniać jak, pod czyimi rozkazami, działał Urząd Bezpieczeństwa, ile kolejnych tysięcy patriotów polskich było w bestialski sposób katowanych, mordowanych, osadzanych w więzieniach, czy na powrót znikających w sowieckich łagrach. A gdyby komukolwiek ze starej indoktrynacji puściły nerwy, niech choćby pospiesznie prześledzi życiorysy ówczesnych decydentów - oprawców.
Niech na tej kupie gnoju, na tym diablim torcie, postawi wisienkę – „krwawą Lunę" - Julię Brystigerową, szefową Departamentu V w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, która osobiście lubiła przesłuchiwać wyłapywanych, nie tylko byłych akowców, wkładając im genitalia do szuflady, i powoli domykała z rozkoszą. A wszystko to w scenerii ruin wypalonego, niegdyś wspaniałego miasta, miejsca niezwykłego heroizmu i determinacji Polaków, którzy wbrew logice i rozsądkowi podjęli walkę o wolność. To tylko szkic, ślad rysika w kolejną rocznicę wkroczenia obcej armii „wyzwalającej Warszawę".
I proszę hipotetycznych, kolejnych komentatorów o nie wszczynanie dyskusji o celowości Powstania Warszawskiego. I proszę też pana Blogersa, który zapewne po raz kolejny odwoła się do biedy przedwojennej Polski, przypomni „pracę u hrabiego za pięć złotych". Miły Panie! Byłem, jestem i będę przeciwny niesprawiedliwości społecznej. Lecz nie czas i miejsce tutaj, aby rozwijać wątek uwarunkowań historycznych, wypisywać truizmy o tym, że wiele uczciwych osób z najszlachetniejszych pobudek uwierzyło silnej propagandzie wychwalającej ustrój sprawiedliwości społecznej. Tylko skończony dureń może twierdzić, że wszyscy, którzy poparli nowy system, szmacili się, byli zbrodniarzami, czy bandytami.
Ba! Przypomnę postać gen. Ziętka, członka KC, który wykorzystał swoją pozycję polityczną i koneksje, organizował powroty górników przymusowo wywiezionych do ZSRR, był znakomitym organizatorem i gospodarzem. Jemu podobnych, w różnej skali, było setki, tysiące. Lecz nie dzisiaj tu o tym, nie ta data, aby przypomnieć o „wyrywaniu się życia spod kontroli", szansie kształcenia, jaką stworzono robotnikom i chłopom, marnej, lecz w miarę stabilnej pracy. Ja, dzisiaj piszę o okropieństwach losu, parodii, przeinaczaniu faktów i historii; tłumieniu wolności, niszczenia inteligencji polskiej, indoktrynacji sterowanej przez politruków, którzy wynieśli dzień 17 stycznia do rangi niemal święta narodowego. Bo za wszelką cenę chciano zniwelować wartość i znaczenie polskiego podziemia, w szczególności Powstania Warszawskiego. Także i po to, aby wykazać „jedynie słuszną linię" rozwoju państwa, sojuszu ze Związkiem Radzieckim, i wszelakiego innego „dobra " jakie nas spotkało, gdy stolicą - w przyszłości całą Polską - zawładnęli aparatczycy.
I to by było na tyle w kolejną rocznicę zniewolenia nie tylko Warszawy i Polski.