Poranne programy polityczne w radiu czy telewizji mają nas budzić – ktoś pokrzyczy, ktoś powie coś kontrowersyjnego, ktoś się oburzy. Lewicowego wyborcę, aktywistkę czy społecznika budzą jednak w sposób szczególny. Bo jak nie zerwać się z łóżka, gdy po raz dziesiąty w tygodniu ktoś z głośnika czy ekranu telewizora wierci dziurę w brzuchu i pyta: „Czemu nie ma lewicy?", „Czemu jest tak słaba?", „Czemu wciąż się kompromituje?". Ciśnienie skacze, wstaje się błyskawicznie, energia do działania jakby się zwiększa. Ale na pytania radiowych i telewizyjnych gadających głów odpowiedzi dalej nie ma. Albo inaczej: nikt, skupiając się tylko na losach SLD i Twojego Ruchu, nie chce jej tak naprawdę znaleźć.
Wyborcy bez złudzeń
Nie dziwi mnie, że skutecznej i wiarygodnej lewicy nie odnajdują ci, którzy szukają jej w parlamencie. Reprezentacja SLD w tej kadencji nie może sobie zapisać na konto żadnych sukcesów w dziedzinie walki o prawa pracownicze czy państwo opiekuńcze. Równość płci i związki partnerskie jakoś przebijają się do świadomości polityków i polityczek Sojuszu, ale z Leszka Millera raczej feministy nie zrobią. Podobnie jak starzy baronowie SLD nie staną się orędownikami nowego prekariatu. Nawet w dziedzinie polityki historycznej – na ten front Sojusz przerzucił przecież swoją awangardę – idzie im niemrawo. Wydany jakiś czas temu przez SLD „Niezbędnik historyczny" pokazał, że nawet w opisywaniu i analizie dorobku PRL sprawniejsze są młode socjolożki i badacze niż ludzie, którzy tamten system współtworzyli i na sentymencie do Polski Ludowej chcą budować swoje poparcie. Uparta obrona więzień CIA w Polsce pokazuje też, że czołowi politycy Sojuszu nie tylko ignorują lewicową opinię publiczną w kraju, ale i odcinają się od stanowiska właściwie całej lewicy politycznej w Europie i na świecie, której nigdy nie było po drodze z Bushowskim pomysłem na wojnę z terroryzmem.
Czołowi politycy lewicy są rozpoznawalni, ale mają olbrzymi elektorat negatywny, nie cieszą się też wielkim zaufaniem
Idźmy dalej. Twój Ruch Janusza Palikota? Owszem, odniósł spektakularny sukces w 2011 roku, z miejsca stając się trzecią siłą w Sejmie, wprowadzając do parlamentu Roberta Biedronia, Annę Grodzką, Wandę Nowicką. Ale wraz z nimi również oportunistów, którzy szybko zmienili barwy, gdy było im to na rękę. Palikot słabł z każdym kolejnym pomysłem, bo do żadnego nie udało mu się przekonać mediów, co dziś okazuje się ważniejsze niż kiedykolwiek. Lider TR z lewicy zresztą sam się wypisał. Najpierw, popierając podwyższenie wieku emerytalnego, w nadziei, że ułatwi mu to rozmowy z Platformą Obywatelską w przyszłości, a następnie – rejteradę z lewej strony sceny politycznej, potwierdzając serią wywiadów, w których mówił, że lewicą nigdy nie był.
Nikt nie ma złudzeń co do potencjału politycznego i wiarygodności parlamentarnej nieprawicy. Nie mają tych złudzeń wyborcy. W 2011 roku SLD wypadło poniżej oczekiwań, w tegorocznych wyborach do europarlamentu – mimo dobrych kandydatur – udało im się wysłać do Strasburga garstkę posłów i posłanek, wybory samorządowe były natomiast już klęską. Twój Ruch poradził sobie w eurowyborach jeszcze słabiej, a gorzką pigułkę, którą musieli przełknąć w listopadzie, osładza tylko sukces Biedronia w Słupsku.