Aktualizacja: 04.08.2019 17:55 Publikacja: 04.08.2019 21:00
Foto: Fotorzepa/ Magda Starowieyska
Na łamach „Rzeczpospolitej" z 26 czerwca 2019 r. prof. Ryszard Bugaj podjął rzeczową dyskusję z projektem #ZdecentralizowanaRP, którego jesteśmy współtwórcami. Chcielibyśmy odpowiedzieć na najważniejsze zarzuty autora, zwłaszcza na te, które w debacie publicznej pojawiły się po raz pierwszy. Przede wszystkim chcemy jednak przy tej okazji pokazać, co nasza propozycja decentralizacji oznaczałaby dla obywatelki i obywatela.
Zanim przejdziemy do tych ciekawszych i istotniejszych z punktu widzenia obywatela spraw, musimy sprostować rytualny już zarzut o to, że jesteśmy zwolennikami federalizacji. Choć już wielokrotnie, w tym także na łamach „Rzeczpospolitej", nasi współpracownicy to wyjaśniali, widać, że ten wątek wciąż wymaga uwagi. Podkreślmy więc raz jeszcze – nie proponujemy federalizacji Polski, uważamy też za istotną wartość konstytucyjną zasadę jednolitości państwa przyjętą już u zarania naszej niepodległości odzyskanej po I wojnie światowej. W obowiązującej konstytucji art. 171 stwierdza, że premier i wojewodowie sprawują nadzór nad legalnością działań samorządu terytorialnego, a Sejm, na wniosek premiera, może rozwiązać sejmik, radę gminy lub powiatu, która rażąco narusza konstytucję lub ustawy. Zaproponowany przez nas projekt utrzymuje te instrumenty mające na celu zapewnić jednolitość państwa.
Wieść gminna niosła, że amerykański Warner Bros Discovery zamierza sprzedać TVN Węgrom lub Czechom. Ale ja się z decyzji premiera cieszę. Dopisuję ją do mojej prywatnej listy „kamieni milowych” na drodze do przywrócenia praworządności w Polsce.
Donald Trump jeszcze niedawno mówił, że Robert F. Kennedy Jr. to „lewicowy wariat” z radykalnego skrzydła demokratów. Teraz zapowiada, że jako sekretarz zdrowia w jego administracji RFK będzie badał związek szczepionek z autyzmem. Jak się może skończyć to podlizywanie się antyszczepionkowcom?
Prezydent Andrzej Duda nie mógł ułaskawić Kamińskiego i Wąsika, choć Joe Biden przed prawomocnym wyrokiem ułaskawił swojego syna, ale według szefa MSZ ma załatwić, by Amerykanie nie wycofali się z NATO. A jeszcze niedawno minister Radosław Sikorski dowodził, że to rząd prowadzi politykę zagraniczną, a prezydent jedynie wykonuje jego instrukcje.
Wybory wygrywa ten, kto lepiej odczyta wibracje społeczne i uchwyci ton, w jakim rezonują problemy, o których mówi się przy stole. Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki muszą więc się wsłuchać nie tylko w głosy poparcia, ale przede wszystkim w pomruki niezadowolenia.
Bank zachęca rodziców do wprowadzenia swoich dzieci w świat finansów. W prezencie można otrzymać 200 zł dla dziecka oraz voucher na 100 zł dla siebie.
Być może noszenie lodówki, bieganie po parku czy wyciskanie sztangi to nie są kluczowe kompetencje prezydenta, ale kpiący z kampanii wyborczej prezesa IPN muszą pamiętać, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. I to naprawdę nie musi być Rafał Trzaskowski.
Czy prawo do wypowiedzi jest współcześnie nadużywane, czy skuteczniej tłumione?
Z naszą demokracją jest trochę jak z reprezentacją w piłkę nożną – ciągle w defensywie, a my powtarzamy: „nic się nie stało”.
Trudno uniknąć wrażenia, że kwalifikacja prawna zdarzeń z udziałem funkcjonariuszy policji może zależeć od tego, czy występują oni po stronie potencjalnych sprawców, czy też pokrzywdzonych feralnym postrzeleniem.
Niektóre pomysły na usprawnienie sądownictwa mogą prowadzić do kuriozalnych wręcz skutków.
Hasło „Ja-ro-sław! Polskę zbaw!” dobrze ilustruje kłopot części wyborców z rozróżnieniem wyborów politycznych i religijnych.
Ugody frankowe jawią się jako szalupa ratunkowa w czasie fali spraw, przytłaczają nie tylko sądy cywilne, ale chyba też wielu uczestników tych sporów.
Współcześnie SLAPP przybierają coraz bardziej agresywne, a jednocześnie zawoalowane formy. Tym większe znacznie ma więc właściwe zakresowo wdrożenie unijnej dyrektywy w tej sprawie.
To, co niszczy demokrację, to nie wielość i różnorodność opinii, w tym niedorzecznych, ale ujednolicanie opinii publicznej. Proponowane przez Radę Ministrów karanie za „myślozbrodnie” to znak rozpoznawczy rozwiązań antydemokratycznych.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas