Oblany test z Nocnych Wilków

Zapowiedź wjazdu do Polski kolumny skrajnie szowinistycznego rosyjskiego gangu motocyklowego to pierwsza próba demonstracji siły putinowców na naszym terytorium – pisze publicysta.

Aktualizacja: 24.04.2015 17:10 Publikacja: 23.04.2015 21:38

Prezydent Rosji Władimir Putin i lider Nocnych Wilków Aleksandr "Chirurg" Załdostanow

Prezydent Rosji Władimir Putin i lider Nocnych Wilków Aleksandr "Chirurg" Załdostanow

Foto: AFP

Jeszcze motocykliści wielbiący Stalina i Putina nie wjechali do Polski, a już analitycy w Moskwie mogą sobie pogratulować. Prowokacja z zapowiedzią rajdu Nocnych wilków pokazała niezdecydowanie polskich władz, brak zdolności unijnych państw środkowej Europy do szybkiej koordynacji działań i rosnącą miłość do Rosji u części polskiej prawicy. Jak na dwa tygodnie kolejnej zagrywki w wojnie hybrydowej przeciw sąsiadom– całkiem niezły bilans.

Polityka prowokacji 

Od ponad roku przeżywamy to samo, co było doświadczeniem pokolenia naszych dziadków po utworzeniu Związku Sowieckiego pod wodzą Lenina. Ludzie odkrywali z konsternacją, że wszystkie zasady europejskiej cywilizacji – zaufanie, poszanowanie prawa, dobre obyczaje w dyplomacji i zwyczaj oddzielania polityki od wielu dziedzin życia - są łamane i  wykorzystywane do zwodzenia i upokarzania przeciwników. 

Sowieci oszukiwali innych na wszystkie możliwe sposoby, ale co rusz użalali się, jak bardzo Zachód krzywdzi swoimi podejrzeniami miłujące pokój państwo radzieckie. W tych spektaklach ważną role pełnili użyteczni idioci wzywający, by nie widzieć w obywatelu sowieckim agenta; przekonujący, że wysyłanych za granicę dyplomatów trzeba obdarzać zaufaniem, a naukowców z ZSRR nie powinno się podejrzewać o werbowanie zachodnich kolegów dla sowieckiego wywiadu.

W celu uwiarygodnienia swojej niewinności – co pewien czas wpuszczano zachodnich policjantów w pułapki. Aranżowano kontrolowany wyciek informacji, że w jakimś pociągu czy na statku może być przemycany jakiś rewolucjonista, by potem triumfować na oczach bezstronnych świadków, gdy okazywało się, że nikogo takiego nie ma.

Rosja Putina wraca do sowieckiej polityki prowokacji. Każda operacja służy do sprawdzania zdolności innych państw do odpowiedzi na agresywne demonstracje Moskwy. Tak było, gdy pół roku temu rosyjskie służby z granicy porwały estońskiego oficera wywiadu. Tak jest, gdy rosyjskie bombowce ocierają się niemal o brytyjskie myśliwce albo gdy wicepremier Dymitrij Rogozin ogłasza na norweskim Spitsbergenie: „Musimy uczynić Arktykę swoją. Jednym może się to podobać, innym nie, ale to ich problem”.

Polsce serwowano dotąd prztyczki symboliczne - od zwlekania z oddaniem wraku Tu154 poprzez zabór budynku konsulatu RP w Petersburgu, oskarżenia Polski o stworzenie „obozów śmierci” dla sowieckich jeńców w latach 1919-1921 aż po grę kwestią  budowy pomnika w  Smoleńsku. Na tym tle zapowiedź wjazdu do Polski kolumny „Nocnych wilków” – skrajnie szowinistycznego gangu motocyklowego– jest czymś nowym. Pierwszą próbą demonstracji siły putinowców na polskim terytorium. Wyjątkowo złowrogi przykład możliwej przemocy symbolicznej.

Wyuczona bezradność

Wydawałoby się więc, że brak zgody na taką demonstrację będzie czymś oczywistym. Polskie państwo ma prawo nie wpuścić na swój teren osoby, która może stanowić  zagrożenie lub demonstrującej postawę, hasła i symbole obraźliwe dla naszej historii. Ta zasada jest podstawą suwerenności każdego państwa. Jeśli stosuje się ją wobec byle grupy zagranicznych kiboli, to tym bardziej można ją zastosować wobec skrajnie upolitycznionego gangu motocyklowego, oskarżanego o stosowanie przemocy na terenie Rosji. Tym bardziej, że polskie władze mogły powołać się na precedens. W sierpniu 2009 roku MSWiA nie wpuściło do Polski uczestników rowerowego rajdu ukraińskich nacjonalistów zorganizowanego ku czci Stepana Bandery.

O tym, że są podstawy do tego, by uznać Aleksandra Załdostanowa, lidera „Nocnych wilków” za postać zagrażająca bezpieczeństwu i ściśle związaną z rosyjską polityką świadczy fakt, że władze USA umieściły go na czarnej liście osób mających zakaz wjazdu do Ameryki. Co więcej publicznie obraził on Polskę głosząc, że przeciw jego przejazdowi przez nasz kraj są tylko potomkowie polskich policjantów pilnujących getta.

Na początku premier Ewa Kopacz i szef dyplomacji Grzegorz Schetyna zgodnie uznali zapowiedź rajdu Nocnych wilków za prowokację. Co jednak zdumiewające – po tej konstatacji zarówno Kopacz jak i Schetyna skupili się na kąśliwych krytykach pod adresem dających się rzekomo prowokować polskich mediów.

„To, co dzieje się w ostatnich dniach w związku planami przejazdu przez Polskę rosyjskiej grupy motocyklowej Nocne Wilki to medialna histeria - stwierdził Grzegorz Schetyna. I zaraz podjął hiperlegalistyczą retorykę. „Polska jest państwem prawa i każdy może ją odwiedzać, tylko musi robić to w zgodzie z obowiązującym prawem – dodał. Zaznaczył też, że to, czy rajd dojdzie do skutku, zależy od jego organizatorów i uczestników. „Czy zostaną wpuszczeni? Tak, jak powiedziałem na początku, Polska jest państwem prawa i to straż graniczna, służby celne będę decydować, czy ci, czy też inni uczestnicy takiego, czy innego rajdu zostaną do Polski wpuszczeni” – podkreślił.

Premier Ewa Kopacz stwierdziła natomiast, że „ostatnią decyzję w tej sprawie podejmie celnik”. Gdy szefowa rządu ogłosiła, że decyzję o pierwszorzędnym znaczeniu dla prestiżu kraju podejmą szeregowi celnicy, władze niemieckie jasno zaznaczyły, że nie wpuszczą Nocnych wilków do Berlina.

Akty strzeliste antysystemowej prawicy

Jeszcze cenniejsza dla rosyjskich analityków była postawa kandydatów na urząd prezydenta wywodzących się z prawicy antysystemowej. Jako pierwszy akt strzelisty do rajdowców Putina wygłosił Wiktor Węgrzyn, lider motocyklowych rajdów katyńskich, a jednocześnie szef sztabu Grzegorza Brauna. „My polscy motocykliści zebrani na 12. Zlocie Motocyklowym Jasna Góra 2015 im. ks. Ułana Zdzisława Jastrzębiec Peszkowskiego, potwierdzamy naszą solidarność ze wszystkimi motocyklistami świata, zapewniamy na terytorium Polski bezpieczeństwo i gościnność. Dziś, kiedy funkcjonariusze gazet i telewizji polskojęzycznych, posługując się kłamstwem, realizując antypolskie cele, rozpętali nieznaną dotychczas w polskiej tradycji, polskiej kulturze nagonkę na naszych gości, motocyklistów rosyjskich, zachęcając wręcz do fizycznej wobec nich przemocy, oświadczamy: motocykliści rosyjscy przez Polskę przejadą bezpiecznie” – napisano w rezolucji.

„Nie dopuścimy do żadnych awantur, zapewniamy im bezpieczny przejazd i gościnność, taką jak oni nam od 14 lat zapewniają, motocyklistom Rajdu Katyńskiego i wszystkim naszym wyprawom na Wschód” – wtórował kolegom Węgrzyn.

Mniejsza o głupotę postrzegania forpoczty Putina  jako apolitycznych braci-motocyklistów. Bardziej przeraża ignorowanie faktu, że szowiniści od Załdostanowa czczą Stalina – mordercę polskich oficerów z 1940 roku, którym hołd oddają motocykliści powołujący się na postać prałata Peszkowksiego, wieloletniego kapelana rodzin katyńskich.

Inny ton przyjął Marian Kowalski, kandydat Ruchu Narodowego na prezydenta. Przejazd nazwał on „spokojnym podróżowaniem przez nasz kraj”. Kolejny kandydat antysystemowy Paweł Kukiz demonstrował jeszcze inny odcień pragmatyzmu:

„Niech jadą, a którędy mają przejechać? Nie róbcie z tego sprawy podobnej do korytarza przed II wojną światową” – wzywał.

Najbardziej rozwiniętą politycznie retorykę ustępowania z drogi Nocnym wilkom zaprezentował jednak Artur Zawisza, jeden liderów Ruchu Narodowego. Portal „Prawy pl. cytował jego wywód: „Przez nasz kraj chcą jechać do Berlina rosyjscy motocykliści. "Nocne Wilki" to nie grzeczni chłopcy, ale wielkoruscy imperialiści bez nadmiernej serdeczności wobec Polaków. Czy jednak w naszym interesie jest próbować ich powstrzymać, wywołać międzynarodowy spór w tej kwestii i prowadzić symboliczną wojnę z Rosją? Czy chcemy wywołać z góry przegrane powstanie przeciw "Nocnym Wilkom"? (..) Nie dajmy się niepotrzebnie sprowokować. Dbajmy o swoje, chodźmy z podniesioną głową i bądźmy inteligentni. A "Nocne Wilki"? Niech jadą... My też do nich pojedziemy. I na rajdy katyńskie, i może kiedyś na rajdy kremlowskie. Dzisiaj witajmy ich po słowiańsku: chlebem i solą. Niech jadą!”

Nie wątpię, że rosyjscy analitycy na Kremlu dobrze zapamiętają tę argumentację. Oto nawet tak skromna próba skorzystania z prawa suwerennego państwa jak zatrzymanie rajdu motocyklowego gangu zostaje przez Zawiszę przyrównana do powstania, które nie ma szans. To jak liderzy Ruchu Narodowego zareagują na jakiś incydent na polsko-rosyjskiej granicy lub na atak na sąsiednie kraje bałtyckie? Przecież każdy opór wobec Rosji można potępić jako zadzieranie z atomowym mocarstwem? Każde tchórzostwo przedstawić jako polityczny realizm nakazujący nie dać się sprowokować.

Można powiedzieć, że to polityczny margines. Być może, ale te sygnały „rusorealizmu”  do niedawna szokowałyby - przynajmniej na prawicy.

Noga w drzwiach

Mówimy o obronie Polski? Paradne, skoro niewielki, prowokacyjny konwój miłośników Stalina i Putina wywołuje w polskim rządzie paraliż decyzyjny, a u części prawicy wybuch rusofilii. Czy po tym teście – kremlowscy spece od prowokowania nie wymyślą czegoś, co jeszcze bardziej spolaryzuje Polaków? Obym się mylił. Ale nogę w polskie drzwi już wsadzili.

Autor jest publicystą tygodnika „Do Rzeczy"

Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: O wyższości 11 listopada nad 3 maja
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Polityczna intryga wokół AfD
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku