Reklama

Hongkong: Nie chcą być nazywani wrogami ludu

Obserwując rozwój wydarzeń w Hongkongu, nie wolno zapomnieć o różnicy w potencjale siły protestujących i reżimu – pisze profesor Szkoły Głównej Handlowej, autor książek i artykułów na temat Chin, Krzysztof Kozłowski.

Aktualizacja: 26.11.2019 21:37 Publikacja: 26.11.2019 18:31

Przyparci do muru, zamaskowani demonstranci zapowiadają, że nie mają nic do stracenia

Przyparci do muru, zamaskowani demonstranci zapowiadają, że nie mają nic do stracenia

Foto: DALE DE LA REY/AFP

To, co widzimy, zależy nie tylko od tego, na co patrzymy, ale również od tego, co przyzwyczailiśmy się dostrzegać. Kiedy między jednym i drugim pojawia się rozdźwięk, rodzą się pytania. A kiedy pozostają one bez odpowiedzi, rodzą się obawy, frustracje i niezadowolenie.

Obserwatorom wydarzeń w Hongkongu przyzwyczajonym do odmiennych standardów politycznych niż obowiązujące w Chińskiej Republice Ludowej trudno się pogodzić z porzucaniem tego, co znają – zasad państwa prawa i swobód obywatelskich – na rzecz o wiele bezwzględniejszej rzeczywistości. Jeszcze bardziej zastanawia, dlaczego państwo liczące blisko 1,5 miliarda obywateli nie umie sobie bezkonfliktowo poradzić ze Specjalnym Regionem Administracyjnym o liczbie ludności nieprzekraczającej 7,5 miliona.

Pozostało jeszcze 93% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Nie znoszę dyskusji o sensie Powstania Warszawskiego
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Czasami człowiek musi, inaczej się udusi
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Karol Nawrocki to prezydent nie wszystkich kibiców
Opinie polityczno - społeczne
Jan Dworak, Stanisław Jędrzejewski: Potrzebujemy nowego prawa medialnego
Opinie polityczno - społeczne
O polityce migracyjnej możemy dyskutować, ale nienawiść jest trucizną
Reklama
Reklama