Strefa euro nie przeżywała takich wstrząsów od 1999 roku, gdy utworzono wspólną walutę. Jak wiadomo, na krawędzi bankructwa jest Grecja.
A na tym się nie skończy, bo widmo powrotu recesji krąży nad światem, a zwłaszcza nad Stanami Zjednoczonymi. Także i nam, mimo pewnych oznak ożywienia, spowolnienie gospodarcze dało mocno w kość, czego efektem jest podwyżka stawek VAT.
W naturę człowieka wpisane jest pragnienie odwetu za krzywdy. Dlatego wciąż szukamy odpowiedzialnych za gospodarczy chaos z końca pierwszej dekady XXI wieku. Szukamy winnych, których moglibyśmy ukarać. I na pierwszym miejscu wymieniamy oczywiście banki.
Emocje polityków i chęć schlebiania niskim instynktom wyborców okazują się silniejsze od zdrowego rozsądku. Populizm tryumfuje. Stąd na świecie nowa fala nakładania podatków na instytucje bankowe. Dodatkowe obciążenia mają ograniczyć skłonność banków do angażowania się w bardziej ryzykowne operacje. Mają skierować banki w bezpieczniejsze obszary aktywności i zmniejszyć niebezpieczeństwo załamania się sektora finansowego.
To prawda – brak rozsądku nieodpowiedzialnych bankowców, ich chciwość i ciągłe oczekiwanie na wzrost zysków na pewno przyczyniły się do krachu zaufania. Ale na pragnieniu odwetu nie zbuduje się zdrowej bankowości. Dlatego rządy, które chcą rzeczywiście obciążyć banki nowymi opłatami, powinny zdobyte w ten sposób pieniądze przeznaczyć na budowę systemów gwarantowania depozytów, na restrukturyzację oraz działania naprawcze.