Rozliczanie płatności w ostatnim możliwym terminie miało być generalną wskazówką co do postępowania z wykonawcami, a np. według posłów z Sejmowej Komisji Infrastruktury także przejawem gospodarności. Zmiana procedury według zapewnień GDDKiA sprowadziłaby na drogową dyrekcję same gromy. Wszak już dwa lata temu nadmierny zapał w płatnościach napiętnowała podczas kontroli NIK.

Minął nieco ponad miesiąc i ta sama GDDKiA, nie bacząc na wcześniejsze deklaracje, zaczyna płacić faktury z wyprzedzeniem. Choć mleko się wylało – nie ma pewności, czy komukolwiek uda się dokończyć na czas robotę po Chińczykach – główni gracze, którzy dotąd głównie kredytowali te inwestycje, mają powody do radości. Do firm trafiło przed maksymalnym terminem już ponad 200 mln zł.

Skąd ta zmiana? Być może stąd, że program budowy autostrad się spektakularnie wali. Nie, żeby te drogi nie powstały, takiego ryzyka raczej nie ma, sypią się natomiast harmonogramy. Zaawansowanie prac na niektórych z i tak okrojonej listy inwestycji, które miały być gotowe na Euro 2012, jest zbyt małe, by wieszczyć sukces. A po klęsce na A2 dalsze wizerunkowe wpadki nie są już rządowi potrzebne.

Wiadomo, że nic tak dobrze nie motywuje jak pieniądze. Szkoda jednak, że do tych zmian dochodzi tak późno. Może gdyby doszło wcześniej, budowa na całym centralnym odcinku A2 trwałaby w najlepsze?