My, naiwni jak dzieci, bezrozumnie ich poganialiśmy, zachęcając tym samym do pewnej klęski, podczas gdy oni, stare polityczne wygi, cierpliwie planowali te nasze reformy na dziesiątki lat naprzód. I teraz właśnie zaczniemy zbierać owoce ich dojrzałej mądrości. W piątym roku rządów PO – PSL kraj kwitnie, a rząd w komfortowych warunkach zabiera się do pracy. Strasznie protekcjonalnie poklepuje nas po plecach minister finansów Jacek Rostowski ("Do przyjaciół ekonomistów"), snując w "Rzeczpospolitej" swe ociekające skromnością enuncjacje o zwycięskiej strategii gospodarczej.
Realizacja obietnic
Dżentelmeni nie dyskutują o faktach. Wyniki tej strategii są zaś następujące. W latach 2008 – 2010 deficyt sektora finansów publicznych wzrósł o 6 punktów procentowych w relacji do PKB. Dług publiczny rósł w tempie przekraczającym 100 mld PLN rocznie. W roku 2011, przy ponad 4-proc. dynamice wzrostu realnego PKB, deficyt spadł o nieco ponad 2 pkt proc., w [3/4] dzięki obcięciu składki do OFE.
Jak wyglądają plany dostosowania fiskalnego na dalszy okres? W roku 2012, w zestawieniu z rokiem 2010, dochody mają wzrosnąć o ok. 3,3 pkt proc. PKB, a wydatki mają spaść o 2,1 pkt proc. PKB. Tak więc to po stronie podatkowej tkwi główny ciężar dostosowania. Ponieważ całkowite dostosowanie w latach 2011 – 2012 ma wynieść 5,4 proc. PKB, szacowany w nim udział strony dochodowej przekroczy 60 proc. Lepsze z makroekonomicznego punktu widzenia proporcje między dostosowaniem fiskalnym po stronie dochodów (czytaj: podatków) i wydatków są więc obietnicą na dalszą przyszłość.
Wartość tej obietnicy polega na odwróceniu tych niekorzystnych proporcji w średnim okresie, jaki obejmuje APK. I tak w roku 2014, w zestawieniu z naszym bazowym 2010, dochody mają wzrosnąć jedynie o 1,8 pkt proc. PKB, za to wydatki mają spaść aż o 5,4 pkt proc. PKB. Przy całkowitym dostosowaniu fiskalnym rzędu 7,2 pkt proc. PKB udział strony dochodowej wynosiłby wtedy jedynie niespełna 30 proc. Nic, tylko przyklasnąć. I zabrać się do realizacji obietnic. Czy da się to zrobić powoli? Zostały dwa lata. Będziemy, wszyscy naiwniacy, mocno trzymać kciuki i życzliwie rządowi kibicować.
Kwestia zaufania
Zestawienie zbioru faktów, potwierdzonych już liczbami, i zestawu obietnic na przyszłość skłania do postawienia banalnej dla każdego ekonomisty tezy: rząd proponował dotąd nie najlepsze sposoby dostosowań fiskalnych, ale ma się to zmienić, bo nadchodzi czas reform i ich soczystych owoców. Problem sprowadza się zatem do kwestii zaufania pokładanego w realizacji obiecywanych wieloletnich planów oszczędnościowych wspartych na systemowych reformach w dziedzinie transferów socjalnych i zmiany na rynku pracy. Mamy to zaufanie?