Ministrowi finansów odpowiada Janusz Jankowiak

Mam nieodparte wrażenie, że strategia „długiego marszu", usprawiedliwiająca brak istotnych reform strukturalnych w minionym czteroleciu, została wyrzeźbiona post factum. W rozmowie przyjaciół przydałoby się chyba jednak więcej szczerości – zauważa ekonomista

Publikacja: 05.02.2012 18:46

Ministrowi finansów odpowiada Janusz Jankowiak

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

My, naiwni jak dzieci, bezrozumnie ich poganialiśmy, zachęcając tym samym do pewnej klęski, podczas gdy oni, stare polityczne wygi, cierpliwie planowali te nasze reformy na dziesiątki lat naprzód. I teraz właśnie zaczniemy zbierać owoce ich dojrzałej mądrości. W piątym roku rządów PO – PSL kraj kwitnie, a rząd w komfortowych warunkach zabiera się do pracy. Strasznie protekcjonalnie poklepuje nas po plecach minister finansów Jacek Rostowski ("Do przyjaciół ekonomistów"), snując w "Rzeczpospolitej" swe ociekające skromnością enuncjacje o zwycięskiej strategii gospodarczej.

Realizacja obietnic

Dżentelmeni nie dyskutują o faktach. Wyniki tej strategii są zaś następujące. W latach 2008 – 2010 deficyt sektora finansów publicznych wzrósł o 6 punktów procentowych w relacji do PKB. Dług publiczny rósł w tempie przekraczającym  100 mld PLN rocznie. W roku 2011, przy ponad 4-proc. dynamice wzrostu realnego PKB, deficyt spadł o nieco ponad  2 pkt proc., w [3/4] dzięki obcięciu składki do OFE.

Jak wyglądają plany dostosowania fiskalnego na dalszy okres? W roku 2012, w zestawieniu z rokiem 2010, dochody mają wzrosnąć o ok. 3,3 pkt proc. PKB, a wydatki mają spaść o  2,1 pkt proc. PKB. Tak więc to po stronie podatkowej tkwi główny ciężar dostosowania. Ponieważ całkowite dostosowanie w latach 2011 – 2012 ma wynieść 5,4 proc. PKB, szacowany w nim udział strony dochodowej przekroczy 60 proc. Lepsze z makroekonomicznego punktu widzenia proporcje między dostosowaniem fiskalnym po stronie dochodów (czytaj: podatków) i wydatków są więc obietnicą na dalszą przyszłość.

Wartość tej obietnicy polega na odwróceniu tych niekorzystnych proporcji w średnim okresie, jaki obejmuje APK. I tak w roku 2014, w zestawieniu z naszym bazowym 2010, dochody mają wzrosnąć jedynie o 1,8 pkt proc. PKB, za to wydatki mają spaść aż o 5,4 pkt proc. PKB. Przy całkowitym dostosowaniu fiskalnym rzędu 7,2 pkt proc. PKB udział strony dochodowej wynosiłby wtedy jedynie niespełna 30 proc. Nic, tylko przyklasnąć. I zabrać się do realizacji obietnic. Czy da się to zrobić powoli? Zostały dwa lata. Będziemy, wszyscy naiwniacy, mocno trzymać kciuki i życzliwie rządowi kibicować.

Kwestia zaufania

Zestawienie zbioru faktów, potwierdzonych już liczbami, i zestawu obietnic na przyszłość skłania do postawienia banalnej dla każdego ekonomisty tezy: rząd proponował dotąd nie najlepsze sposoby dostosowań fiskalnych, ale ma się to zmienić, bo nadchodzi czas reform i ich soczystych owoców. Problem sprowadza się zatem do kwestii zaufania pokładanego w realizacji obiecywanych wieloletnich planów oszczędnościowych wspartych na systemowych reformach w dziedzinie transferów socjalnych i zmiany na rynku pracy. Mamy to zaufanie?

Hmmm... Może byłoby o nie łatwiej, gdyby nie nie najlepsze doświadczenia na polu prezentacji dotychczasowych, wyżej naszkicowanych, sukcesów. Minister finansów zdecydowanie zbyt swobodnie żongluje metodologią liczenia długu i deficytu. Obiecywana na ten rok poprawa salda sektora finansów publicznych i zejście z deficytem poniżej 3 proc. PKB szacowane są w ujęciu kasowym, a nie zgodnie z metodologią unijną memoriałowym. W 2010 różnica z tego tytułu wynosiła 1,8 proc. PKB. Deficyt sektora liczony zgodnie ze statystykami unijnymi wyniósł więc 7,8 proc. PKB, a nie 6 proc. W roku 2011, po obcięciu w części roku o 2/3 składki kierowanej do OFE, różnica między ujęciem krajowym deficytu a Eurostatem spadła do ok. 1,3 proc. PKB. W roku 2012, po dalszym spadku dotacji wyrównującej ZUS, ubytek składki kierowanej do OFE po znaczącym spadku zadłużenia Funduszu Drogowego oraz po urealnieniu deficytu w ujęciu kasowym deficyt GG w ujęciu memoriałowym Eurostatu wyniesie nie 2,9 proc. PKB, co głośno akcentuje rząd, ale zapewne o 0,8

1,0 pkt proc. więcej, czyli zamknie się w przedziale 3,7 – 3,9 proc. PKB. W ocenie – nadmiernie moim zdaniem optymistycznej – Komisji Europejskiej deficyt GG wyniesie w tym roku 3,3 proc. PKB.

Czas zwrotu środków

Lwia część poprawy salda finansów publicznych w latach 2011 – 2012 jest przy tym wynikiem: spadku deficytu budżetu środków europejskich; mniejszego deficytu podsektora ubezpieczeń społecznych; spadku deficytu podsektora samorządowego.

Na temat każdej z tych składowych zgłosić można obiekcje. Nie są to w najmniejszym nawet stopniu zmiany systemowe. Deficyt budżetu europejskiego spada w sposób automatyczny pod koniec obecnej perspektywy finansowej, bo zamiast prefinansowania następuje czas zwrotu środków z budżetu UE. Deficyt w ubezpieczeniach spada, bo: o 2/3 zmniejszono składkę kierowaną do OFE; wzrośnie składka rentowa; w latach 2011 – 2012 rząd zabierze 6,9 mld zł z FRD; a FUS w latach 2009 – 2012 zadłuży się w budżecie na 16,2 mld zł (zwrot części tych pieniędzy jest raz po raz odsuwany w czasie). Deficyt podsektora lokalnego spada zaś na skutek nakładania hamulców na zadłużanie się samorządów. Niezależnie od samej oceny prawidłowości limitów długu nakładanych ustawowo na samorządy trzeba wyraźnie powiedzieć, że nie będą one w stanie przy proponowanych przez MF rozwiązaniach prawnych absorbować środków z nowej perspektywy finansowej 2013 – 2020. A będzie to z całą pewnością ostatnia możliwość skoku cywilizacyjnego i efektywnościowego wykonanego przy użyciu tak dużych dostępnych dla sektora lokalnego środków europejskich.

Mam nieodparte wrażenie, że strategia "długiego marszu", usprawiedliwiająca brak istotnych reform strukturalnych w minionym czteroleciu, bagatelizująca przy tym wpływ tych zaniechań na aktualny stan finansów publicznych, została jednak wyrzeźbiona post factum, a nie narodziła się jako owoc długich przemyśleń już w roku 2008. W rozmowie przyjaciół przydałoby się chyba jednak więcej szczerości.

Autor jest ekonomistą i publicystą, pełnił funkcje doradcy  wicepremiera Jerzego Hausnera  i premiera Donalda Tuska

My, naiwni jak dzieci, bezrozumnie ich poganialiśmy, zachęcając tym samym do pewnej klęski, podczas gdy oni, stare polityczne wygi, cierpliwie planowali te nasze reformy na dziesiątki lat naprzód. I teraz właśnie zaczniemy zbierać owoce ich dojrzałej mądrości. W piątym roku rządów PO – PSL kraj kwitnie, a rząd w komfortowych warunkach zabiera się do pracy. Strasznie protekcjonalnie poklepuje nas po plecach minister finansów Jacek Rostowski ("Do przyjaciół ekonomistów"), snując w "Rzeczpospolitej" swe ociekające skromnością enuncjacje o zwycięskiej strategii gospodarczej.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację