Reklama

Wydatki z budżetu państwa przed wyborami

Skąd się bierze dług publiczny i dlaczego przez wiele lat praktycznie wszystkie rozwinięte kraje świata powiększały wydatki budżetowe w relacji do PKB? Na pytania te ekonomia, a zwłaszcza teoria wyboru publicznego, już dawno znalazła odpowiedzi.

Publikacja: 09.10.2014 02:16

Michał ?Zieliński

Michał ?Zieliński

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

 

Państwo jest jedynym podmiotem życia gospodarczego, którego budżet nie jest twardo ograniczony. Może dość długo pożyczać pieniądze na wielką skalę. A w takiej sytuacji pieniądze wydaje się łatwo, zwłaszcza że dla państwa (czytaj: rządzących partii) oznacza to na ogół duże korzyści polityczne i szansę na wygraną w kolejnych wyborach. Z tego względu także partie będące w opozycji opowiadają się zwykle za zwiększeniem wydatków w myśl zasady: nikt ci tyle nie da, ile my obiecamy.

Polityka rozdawnictwa zyskuje spore poparcie. Jeżeli chcemy jakiejś grupie społecznej zafundować dodatkowy bonus o wartości miliarda złotych, jest to znaczna korzyść i na pewno uruchomi silne akcje lobbystyczne. Subwencja zostanie przedstawiona jako działanie prorozwojowe podjęte w interesie ogólnospołecznym.

Aby sfinansować takie działanie ratujące kraj przed upadkiem, trzeba obciążyć przeciętnego podatnika dodatkową daniną w wysokości 2 zł miesięcznie, co można zrobić w sposób praktycznie niezauważalny. Oczywiście, po pewnym czasie rozpoczyna się druga faza gry. Obywatele budzą się przerażeni, gdyż ich ciężary podatkowe okazują się bardzo duże, a dług publiczny rośnie lawinowo.

Jesteśmy w roku przedwyborczym. Mieliśmy wybory do parlamentu unijnego, przed nami wybory samorządowe, parlamentarne i prezydenckie. Dodatkowo trafiła nam się niespodziewana zmiana rządu. Wszystko to (nowy premier też chce się pokazać jako osoba dobra dla obywateli) zapowiada spektakl określany jako koncert życzeń i złorzeczeń.

Reklama
Reklama

Po pierwszym akcie spektaklu już jesteśmy. I jestem zdziwiony. Złorzeczenia („władza nic nie robi", „najgorszy rząd w historii Polski") oczywiście są, ale mieszczą się w normie (proszę zauważyć, że tym razem nic się nie mówi o głodujących dzieciach na wsi ani o emerytach poszukujących żywności na śmietniku). Natomiast życzenia składane są w sposób dość umiarkowany.

Na konwencjach otwierających kampanie samorządowe, będących przecież prezentacją ogólnych programów partii, zapowiedziano rozdanie głupich kilkunastu miliardów. Obietnice pani premier również nie były zbyt kosztowne, wymagają wydania 3,5 mld zł, a i to dopiero w 2016 r. Wyborczy budżet też nie budzi specjalnej trwogi, bo przewiduje deficyt w wysokości 46 080 mln zł, czyli o 1 425 mln zł mniejszy niż plan tegoroczny, przy produkcie krajowym brutto większym o ok. 50 mld zł. Co więcej, prawie nie widać słusznego gniewu ludu, bo manifestacja górnicza była tym razem radosną wycieczką bez petard i płonących opon, a na widok jedynej blokady rolniczej Andrzej Lepper musiał przewrócić się w grobie. Co się takiego stało, że na razie nikt nie rozrzuca pieniędzy z helikopterów? Częściowo to zapewne efekt wspomnianej drugiej fazy i upowszechnienia się wiedzy, że za darmowe obiady ktoś (czyli podatnik) musi zapłacić. Ale jest to także rezultat swoistego stanu równowagi.

Grupy, które zawsze wysuwały najdalej idące żądania, znajdują się w największym ogniu krytyki z powodu posiadania zbyt wielkich przywilejów. Stąd w ich interesie jest raczej popieranie znanego sloganu wyborczego Stanisława Tymińskiego: „Hasłem naszym jedność będzie i Ojczyzna nasza". I oby tak już pozostało, chociaż wcale nie mam pewności, że na finiszu kampanii wyborczej nie rozleją się oceany demagogii.

Państwo jest jedynym podmiotem życia gospodarczego, którego budżet nie jest twardo ograniczony. Może dość długo pożyczać pieniądze na wielką skalę. A w takiej sytuacji pieniądze wydaje się łatwo, zwłaszcza że dla państwa (czytaj: rządzących partii) oznacza to na ogół duże korzyści polityczne i szansę na wygraną w kolejnych wyborach. Z tego względu także partie będące w opozycji opowiadają się zwykle za zwiększeniem wydatków w myśl zasady: nikt ci tyle nie da, ile my obiecamy.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Jak obejść podatkowe liberum veto Karola Nawrockiego?
Materiał Promocyjny
Sieci kampusowe – łączność skrojona dla firm
Opinie Ekonomiczne
Dr Arak: Polityka monetarna staje się coraz bardziej polityczna
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Osładzanie życia bez opłat
Opinie Ekonomiczne
Cezary Kocik, mBank, o podwyżce CIT dla banków: Szkodliwa, dyskryminująca i krótkowzroczna
Materiał Promocyjny
Bieszczady to region, który wciąż zachowuje aurę dzikości i tajemniczości
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Powrót do szkoły?
Materiał Promocyjny
Jak sfinansować rozwój w branży rolno-spożywczej?
Reklama
Reklama