Lasota: Kubański reżim był bezwzględny

Rozmowa z Ireną Lasotą, szefową amerykańskiego instytutu IDEE

Publikacja: 19.12.2014 01:00

Lasota: Kubański reżim był bezwzględny

Foto: Fotorzepa/ Krzysztof Skłodowski

Rz: Stany Zjednoczone wznawiają stosunki dyplomatyczne z Kubą. Czym reżim kubański różnił się od innych reżimów komunistycznych?

Irena Lasota: Wprowadzanie komunizmu na Kubie w ciągu pierwszych 15 lat po rewolucji z końca lat 50. było dużo brutalniejsze niż w Europie Wschodniej po II wojnie światowej. To był jeden z bardziej okrutnych i bezwzględnych reżimów. Na Kubie kary więzienia sięgały 30 lat, stosowano tortury, by łamać charaktery, prześladowano całe rodziny. Ale Kuba miała też swoje wentyle bezpieczeństwa. Jednym z nich była emigracja – co jakiś czas zezwalano na wyjazd dużym grupom ludzi, w tym – w latach 70. i 80 – opozycjonistom.

Podejmowano w ogóle próby reform?

Tak, były próby wychodzące z samej partii komunistycznej, ale kończyły się tak jak w przypadku generała Arnalda Ochoi, który, podobno pod wpływem I sekretarza KPZR Michaiła Gorbaczowa, chciał liberalizować reżim. Został on aresztowany i rozstrzelany. Oskarżono go o przemyt narkotyków. Od lat 80. Kuba przeszła kilka podobnych prób. Tworzyły się niezależne organizacje, którym najpierw pozwalano działać, a potem represjonowano. Represje zawsze były okrutne. W 2003 roku kilkadziesiąt osób skazano na kary od 10 do 30 lat więzienia. Co prawda nie wszyscy odsiedzieli całe wyroki, część skłoniono do wyjazdu, część wypuszczono z więzienia wcześniej, głównie pod naciskiem świata.

Czy ktoś współpracował z Kubą?

Są dwa kraje, które starały się mieć szczególnie dobre stosunki z władzami kubańskimi – Hiszpania i Kanada. Chodziło im o to, by jako pierwsze mogły wskoczyć na potencjalny rynek taniej pracy i turystyki. To oni założyli pierwsze enklawy turystyczne na Kubie.

Czy Kuba zmieniła się po rozpadzie Związku Radzieckiego?

W sprytny sposób rozprawiono się wtedy z ruchami opozycyjnymi. Zapewne na Kubie byli obecni doradcy z Europy Wschodniej czy samego Związku Radzieckiego, którzy uczyli Kubańczyków, jak balansować między polityką niezamykania się na Zachód a chęcią utrzymania reżimu komunistycznego. Kolejną fazą liberalizacji było pojawienie się nowych technologii, internetu i środków masowego przekazu. Tego władze już nie mogły w pełni kontrolować, złagodzono represje, nie było już wyroków 30 lat więzienia, ale wciąż zatrzymywano ludzi albo konfiskowano im komputery bądź zmuszano do wyjazdu.

Co się stało, kiedy Raul Castro zajął miejsce Fidela?

Od kilku lat na Kubie przygotowuje się coś w rodzaju reżyserowanego okrągłego stołu. Jego zadaniem będzie przeprowadzenie wyborów, które, owszem, będą fałszowane, ale wprowadzą pluralizm polityczny. Specyficzny, bo wszystkie partie będą kontrolowane przez władze. Opozycja, która od lat jest przez reżim skłócana, nie będzie miała zbyt dużo do powiedzenia. To władze będą dobierać sobie rozmówców. Ale będzie też coś, czego nie było w innych krajach komunistycznych – bardzo silna diaspora, około 2 milionów Kubańczyków mieszkających w USA, którzy są dobrze zorganizowani i będą chcieli odegrać jakąś rolę w transformacji, jeżeli taka nastąpi. Ich rola może okazać się pozytywna, choć wcale nie musi.

—rozmawiała Agnieszka Kalinowska

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem