Chodzi o prezydencki projekt ordynacji podatkowej według którego ewentualne wątpliwości powinny być rozstrzygane na korzyść podatnika, a nie jak obecnie – fiskusa. Według doniesień „Pulsu Biznesu" weto takim rozwiązaniom miał powiedzieć Komitet Stały Rady Ministrów co może oznaczać iż projekt zostanie w Sejmie pogrzebany. O ile oczywiście tam trafi ponieważ sejmowa zamrażarka potrafi w tajemniczy sposób przetrzymać dokumenty na długo.
Dzisiaj nawet zobaczenie na liście pieczątki z adresatem czyli urzędem skarbowym powoduje automatyczne przyśpieszenie tętna. Statystyczny podatnik w zderzeniu z aparatem fiskusa czuje się jak przysłowiowe nic. W przypadku jakichkolwiek problemów błyskawicznie zapomina się, że jest się obywatelem dużego, demokratycznego państwa w centrum Europy, a nie dyktatury.
To że nikt podatków płacić nie lubi nie jest niczym zaskakującym. Może lepiej byłoby gdyby podatnicy mieli większą świadomość na to ich pieniądze trafiają i czy ma to z ich perspektywy sens. Tymczasem widzą iż poza podatkami aparat państwowy ściąga z ich wynagrodzeń składki na ubezpieczenie zdrowotne, choć w przypadku potrzeby konsultacji z lekarzem i tak muszą zazwyczaj płacić za prywatne leczenie. Nie mówiąc już o ubezpieczeniu emerytalnym – mało który 30-latek chyba już wierzy iż jakąkolwiek emeryturę dostanie, a nawet jeśli to na pewno nie będzie się w stanie za nią utrzymać. Co mają powiedzieć podatnicy dodatkowo zmuszeni płacić za przedszkola, szkoły, a jeszcze przy okazji w zderzeniu z fiskusem traktowani jak oszuści.
Dlatego trudno się dziwić iż w takich sytuacjach pęka nawet taki wizjoner jak Stanisław Tyczyński, twórcy m.in. RMF czy ostatnio Alvernia Studios. Nieznającym tematu sugeruję zwłaszcza fragment jego ostatniego wywiadu o potrzebie nauki języków obcych.