Ale nie należy się pochopnie cieszyć. Bo w niespełna dwa miesiące po uchwaleniu przez Parlament nowego prawa, zapowiadana jest nowelizacja ustawy o OZE. Co z tego, że prace nad tym dokumentem trwały prawie 5 lat, a konsultacje społeczne na ostatniej prostej - bywało - trwały do późnych godzin nocnych.
Kwestia nowelizacji ma dotyczyć budzących największe kontrowersje zapisów dotyczących wsparcia dla prosumentów, czyli odbiorców energii zainteresowanych jej produkcją we własnych domostwach. Przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki, które czuwało nad powstaniem projektu, a teraz nad nowelizacją ustawy – sugeruje, że wysokość stawek taryf gwarantowanych będzie obniżana. Precyzyjnie ma też być określony rozdział przy korzystaniu z pomocy publicznej w zakresie inwestycyjnym i eksploatacyjnym, a więc np. to że nie będzie można jednocześnie korzystać z dotacji NFOŚiGW w ramach programu Prosument oraz sprzedawać nadwyżek wyprodukowanego prądu po stawkach preferencyjnych.
To akurat doprecyzowanie bardzo potrzebne. Bo w gminach już objawili się tzw. doradcy którzy zbijają kapitał na niewiedzy i nieprecyzyjnych zapisach, mówiąc że te środki można łączyć.
Nie odnosząc się do wysokości taryf gwarantowanych, które zdaniem wielu są zbyt wysokie, odnoszę jednak wrażenie, że pewne „doprecyzowania" czy nawet „modyfikacje" w ustawie można było poczynić jeszcze przed jej uchwaleniem. Ale to Polska właśnie... więc zrobimy to po swojemu.
Miejmy tylko nadzieję, że nastąpi to zanim wszystkie zapisy ustawy o OZE zaczną obowiązywać.