Argumentujemy zazwyczaj makroekonomicznie: piszemy o zgubnym wpływie polityków na strategie firm państwowych , o panoszeniu się tam związków zawodowych, o tym, że to partie decydują w jakie interesy firmy te wchodzą, czasem - niestety - ze szkodą dla własnych wyników i biznesowej skuteczności, o nietrafionych nominacjach, bo „trzeba coś dać naszym zasłużonym".
Dziś porównanie na poziomie mikro. Ponieważ w Łodzi w totalnej przebudowanie jest główny dworzec – czyli Fabryczny, trzeba było jakiś czas temu reaktywować dworzec Chojny, żeby uzupełnił ofertę PKP dla pasażerów. Chojny przyjmują podróżnych już od dawna, i jeszcze poprzyjmują, bo jeśli Fabryczny będzie gotowy za rok, to będzie dobrze.
Na peronach dworca Chojny nie ma ławek. Ostatnio spotkałem tam grupę młodych mam, wybierających się z dziećmi na weekend. Wszystkie trzymały maluchy na rękach, bo nie było ich gdzie posadzić. Tak traktuje na początku XXI wieku w średniej wielkości kraju należącym do Unii Europejskiej państwowy moloch w trzecim co do wielkości mieście Polski.
Ale nie oburzajcie się państwo, bo pointa dopiero przed nami.
Przedstawicielka kolejarzy zapytana dlaczego tak jest przez „Dziennik Łódzki" odpowiedziała, iż ławki mogą się na peronach pojawić , jeśli będzie tam przeprowadzony... remont. „Zarządca infrastruktury kolejowej nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji odnośnie do remontu peronów na stacji" - tak brzmiała jej konkluzja.