A szkoda, bo gdyby w biznesie stosować jedną z jego najbardziej znanych sentencji, los takich gigantów, jak Volkswagen czy Samsung, nie wisiałby na włosku.
„Ktokolwiek raz dał się poznać jako sprawca wstrętnego oszustwa, ten choćby mówił prawdę, traci wiarygodność" – pisał Fedrus. Teraz tę wiarygodność tracą właśnie motoryzacyjny gigant z Niemiec i koreański koncern technologiczny. Wydarzenia ostatnich dni uzmysłowiły wszystkim, że uczciwość, rzetelność i solidność, cechy, przez pryzmat których firmy te chciały być widziane w oczach klientów, były tylko zasłoną, która dziś jest porwana na strzępy. Budzące zaufanie wśród klientów marki dobitnie pokazały, że jakość produktów, które oferują, a w konsekwencji i sami klienci, nie mają dla nich żadnego znaczenia. Liczy się tylko zysk.
Nie jestem naiwny i wiem, że celem żadnej firmy na świecie nie jest uszczęśliwianie odbiorcy, tylko zarabianie pieniędzy. Tak jak we wszystkim należy zachować jednak odpowiednie proporcje. Oszukiwanie konsumentów w celu poprawy doraźnych wyników finansowych to krótkowzroczna polityka, która zachwiała tę równowagę. VW i Samsung zaryzykowały – na szali położyły reputację i przegrały. Straciły to, co w biznesie najważniejsze: zaufanie. Jego odbudowanie będzie trudne i może się okazać niemożliwe.
Ale obie sprawy nie tylko mocno nadwątliły wizerunek dwóch koncernów. Stało się coś więcej – zachwiały wiarygodnością wszystkich producentów, niezależnie od branży, w której działają, i jaki produkt sprzedają. Bo jaką pewność może mieć dziś klient, że to, co kupuje, jest właśnie tym, czym powinno być? Można zacząć się zastanawiać, czy nie jesteśmy oszukiwani też przez producentów mięsa, serów, piwa, proszku do prania, kosmetyków, butów czy lodówek. A takie myślenie to już groźne zjawisko – prawdziwy kryzys zaufania społecznego.