Kurtyka, Tomkewicz: Oszczędzanie energii jest dziś najbardziej efektywne

Połączenie wyzwań krótkookresowych związanych z recesją, inflacją i niedoborami energii i długookresowych – uodpornienia gospodarki na zewnętrzne szoki – to najtrudniejsze wyzwanie dla decydentów i jednocześnie największa szansa dla Polski.

Publikacja: 09.11.2022 03:00

Kurtyka, Tomkewicz: Oszczędzanie energii jest dziś najbardziej efektywne

Foto: Adobe Stock

Poziom inflacji bije kolejne rekordy – w październiku ceny były wyższe o 17,9 proc. niż 12 miesięcy wcześniej (we wrześniu o 17,2 proc.). Polska nie jest tutaj wyjątkiem, w USA zanotowano 8 proc. inflacji we wrześniu, a w Niemczech po raz pierwszy od lat 70. przekroczyła ona poziom 10 proc., sięgając 10,9 proc.

Obserwowany obecnie wzrost dynamiki cen ma swoją specyfikę. W przeciwieństwie do typowej presji inflacyjnej, która jest skutkiem przegrzania gospodarki (presja popytowa), tym razem inflacja ma charakter głównie podażowy. Jest ona w znacznej części konsekwencją wychodzenia światowej gospodarki z pandemii, która doprowadziła do przerwania światowych łańcuchów dostawczych, w efekcie czego wzrosły ceny wielu kluczowych usług i towarów: od frachtu morskiego poprzez żywność i stal, a na półprzewodnikach kończąc.

To również uwolnienie tzw. wymuszonych oszczędności, które narosły w czasie pandemii, kiedy nie było możliwości wydawania bieżących dochodów. A także potencjału nadwyżek płynnościowych odkładanych w bankach i u inwestorów instytucjonalnych po kolejnych pakietach stymulujących wychodzenie z (kolejnych) kryzysów.

Czy wyłączyć energię z koszyka

W rosnącej inflacji znaczącą rolę odgrywają ceny energii. Ciekawe dane prezentuje Eurostat. W strefie euro roczna dynamika cen w sierpniu wyniosła 9,1 proc., więc znacznie powyżej celu EBC, który – przypomnijmy – wynosi 2 proc. Gdy jednak wyłączymy z koszyka ceny energii, które wzrosły w tym samym czasie aż o 38,6 proc., to inflacja spada do poziomu 5,5 proc., co wygląda zdecydowanie lepiej.

Ceny energii tłumaczą także różnice między poszczególnymi krajami strefy euro. Najwyższą inflację w sierpniu 2022 r. odnotowano w Estonii, gdzie ceny wzrosły aż o 25,2 proc., co było głównie skutkiem drogiej energii, która podrożała tam aż o 100,1 proc. Natomiast we Francji stosunkowo umiarkowana inflacja na poziomie 6,6 proc. była możliwa dzięki temu, że nad Sekwaną energia była droższa „tylko” o 23,3 proc. niż rok wcześniej.

Polska inflacja jest gdzieś pomiędzy Estonią a Francją – wzrost cen mierzony indeksem HICP (Harmonized Index of Consumer Prices – ustandaryzowany koszyk konsumenta dla wszystkich krajów UE) wyniósł w sierpniu 14,8 proc., ale gdy wyłączymy ceny energii, które wzrosły w ciągu 12 miesięcy o 33,5 proc., to indeks spada do poziomu 11,7 proc.

Droga energia obok bezpośredniego wpływu na poziom inflacji, co jest rozumiane jako udział zakupów energii w koszyku inflacyjnym, ma także skutki pośrednie. Ceny pozostałych dóbr i usług także rosną, bo są „pchane” przez drożejącą energię, która zwiększa koszty produkcji.

Nieskuteczny bank centralny

Z przeglądu powyższych danych można wysnuć dwa najważniejsze wnioski. Po pierwsze, typowa reakcja polityki makroekonomicznej obliczonej na walkę z inflacją będzie nieskuteczna. Podnoszenie stóp procentowych i ograniczanie podaży pieniądza przez bank centralny w żaden sposób nie zmieni wąskich gardeł podażowych, a w szczególności nie oddziałuje na ceny energii, więc zacieśnianie polityki pieniężnej ma skutki głównie prorecesyjne (spada realny poziom pieniądza, zmniejszają się realne dochody gospodarstw domowych na skutek rosnących kosztów obsługi zadłużenia) bez istotnego wpływu na ogólny poziom dynamiki cen.

Ten mechanizm już widać – na skutek podwyżek stóp procentowych rynek kredytowy praktycznie zamarł. Poziom udzielanych kredytów hipotecznych spadł w ujęciu rok do roku o ponad 70 proc., co nie przeszkodziło inflacji w osiągnięciu rekordowego poziomu w październiku.

Jeszcze większy problem ma Europejski Bank Centralny, gdzie jeden poziom stóp procentowy ma zasadniczo inne skutki dla poszczególnych krajów, które bardzo istotnie różnią się poziomem i strukturą inflacji, co widać we wspomnianym wyżej przykładzie Francji i Estonii.

Po drugie, to ceny energii są najbardziej oczywistym polem walki z wysoką inflacją i to tutaj powinna się więc skupić polityka antyinflacyjna. W przypadku surowców energetycznych sytuacja jest stosunkowo prosta – podaż ropy, gazu czy węgla zderza się na rynku z popytem, co kształtuje cenę rynkową. Ten mechanizm dobrze widać na rynku ropy i gazu. Jednak sytuacja jest wyjątkowo złożona – Europa boryka się bowiem z konsekwencjami nie dwóch, a trzech kryzysów energetycznych naraz.

Trzy kryzysy naraz

Pierwszy z nich to skutek niewystarczających inwestycji na przestrzeni ostatnich lat w krajach eksporterach LNG. I całe szczęście, że sparaliżowana obostrzeniami covidowymi i niskim wzrostem gospodarka chińska nie podniosła się jeszcze całkowicie, bo to tradycyjnie Azja jest właśnie największym odbiorcą skroplonego gazu.

Drugim kryzysowym obszarem są konsekwencje odcięcia Europy od dostaw rosyjskiego węgla, gazu, a za chwilę również rosyjskiej ropy. Po rozpoczęciu wojny w Ukrainie ceny wystrzeliły na skutek uzasadnionych obaw co do podaży surowców, natomiast od połowy roku obserwujemy powolny spadek, bo globalny popyt zmniejsza się na skutek oczekiwanego spowolnienia gospodarczego.

Widać coraz bardziej, że rynki europejskie już uwzględniły również w swoich kalkulacjach brak rosyjskiego gazu. Kiedy 27 września doszło do wybuchu na gazociągu Nord Stream 2, ceny tego surowca na europejskich giełdach podniosły się tylko na chwilę. Nawet jeśli ogólny obraz daleki jest od różowego, to wiedza, na czym stoimy, pozwoliła ograniczyć rozchwianie, jakie towarzyszyło rynkom w pierwszej połowie roku.

Nieszczęścia chodzą parami, więc do tego dochodzą problemy techniczne i klimatyczne. Pod koniec września ponad połowa francuskiej jądrowej floty energetycznej przestała pracować. Wygląda na to, że Francja – będąca dotychczas pewnym dostawcą energii elektrycznej dla Europy – na dłużej zmieni swój status z eksportera energii na importera.

Konwencjonalne elektrownie na całym kontynencie cierpią na niedoinwestowanie i niedobory pracowników. Wreszcie, przez ubiegły rok mieliśmy do czynienia z wyjątkowo niską wietrznością, ograniczającą produkcję w elektrowniach wiatrowych, a historycznie wysokie temperatury doprowadziły do suszy i ograniczenia produkcji z elektrowni wodnych.

W zderzeniu z tymi trzema kryzysami – szoku postcovidowego, wojny w Ukrainie i problemów technicznych – polityka państwa powinna więc z jednej strony skłaniać do oszczędności w zużyciu surowców, czyli zmniejszać popyt, a z drugiej strony zapewnić bezpieczeństwo podaży – poprzez dywersyfikację i zawieranie umów z wiarygodnymi dostawcami węglowodorów na świecie.

Czy to wymuszone, czy dobrowolne – co widać np. po 20–30-proc. samoograniczeniu konsumpcji gazu przez niemieckich konsumentów – to właśnie oszczędzanie energii jest najbardziej efektywnym obecnie działaniem.

Kłopoty z prądem

W przypadku cen energii elektrycznej sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, bo krzyżują się tutaj wątki ekonomiczne, prawne, polityczne, a nawet różne interesy poszczególnych krajów.

Najbardziej atrakcyjna i czytelna społecznie metoda ograniczenia cen energii czy ciepła poprzez narzucenie ceny maksymalnej jest brutalną ingerencją w mechanizmy rynkowe bardzo złożonego systemu energetycznego.

Warto także pamiętać, że zablokowanie ceny na określonym poziomie nie zmusza do oszczędzania energii zarówno na poziomie gospodarstw domowych, jak i podmiotów gospodarczych. Energochłonność polskiej gospodarki (mierzona jako ilość energii potrzebnej do wyprodukowania jednostki PKB) zasadniczo odstaje od krajów zachodnich, więc to tutaj jest duże pole do poprawy.

Rozsadzenie sposobu ustalania cen energii w oparciu o tzw. koszty krańcowe –czyli ostatnią jednostkę wytwórczą, która musi być włączona do produkcji, żeby zaspokoić popyt – mogą mieć konsekwencje, które nie będą do końca przewidywalne. Nastąpi samoreglamentacja rynku, który skonfrontowany z ceną, która nie odzwierciedli kosztów produkcji, różnymi sposobami zredukuje produkcję energii. Podobnie jak w czasie kryzysu kalifornijskiego początku lat dwutysięcznych, możemy spotkać się z działaniami producentów – od sztucznych awarii, nieplanowych remontów po bankructwa – których kumulacja może okazać się wybuchowa.

Bardziej złożone mechanizmy niepowodujące ingerencji w sposób tworzenia cen na rynku energii to np. opodatkowanie nadwyżek dla producentów o niskich cenach krańcowych (odnawialnych, jądrowych, wodnych elektrowni) i podzielenie się z odbiorcami tak uzyskanymi korzyściami są dyskutowane na poziomie europejskim.

Można wyobrazić sobie również bardziej systemowe zmiany, bo kiedy, jak nie właśnie w tym momencie, może nastąpić np. rewizja europejskiego systemu handlu emisjami? Czy jest niezbędne, aby system ten zwiększał w nadchodzącym sezonie ceny ciepła dla odbiorców końcowych? Przecież ciepło pozostaje produktem lokalnym, więc zawieszenie działania tego podatku na poziomie polskich ciepłowni nie będzie miało negatywnych konsekwencji dla konkurencyjności całego rynku europejskiego.

Transformacja energetyczna

Musimy pamiętać, że ceny energii elektrycznej są kluczowe dla całego projektu transformacji energetycznej. Zamiana samochodów (i miejskich autobusów) ze spalinowych na elektryczne i pieców CO na pompy ciepła ogranicza emisję gazów cieplarnianych, ale w tym samym czasie zwiększa zużycie energii elektrycznej, więc cały proces ma sens tylko wtedy, gdy zapewnimy w miarę niskie i stabilne ceny energii dla odbiorców końcowych, zarówno gospodarstw domowych, jak i podmiotów gospodarczych.

Jednak w długim okresie kluczem pozostaje transformacja energetyczna, która musi być prowadzona na kilku obszarach.

Po pierwsze, należy definitywnie odejść od importowania węglowodorów z kierunku rosyjskiego. Po drugie, zapewnić dywersyfikację technologii stosowanych do produkcji energii oraz zwiększyć odporność systemu na zewnętrzne szoki. Po trzecie, stworzyć warunki dla rozwoju wartości dodanej polskiej gospodarki, czy to w technologiach magazynowania energii, energetyki jądrowej, geotermalnej czy też elektryfikacji transportu i energetyki rozproszonej. Po czwarte, promować nowe wzorce zachowania i konsumpcji energii wśród konsumentów i przedsiębiorstw.

Połączenie wyzwań krótkookresowych związanych z recesją, inflacją i niedoborami energii na zimę i długookresowych – uodpornienia gospodarki na zewnętrzne szoki – jest najtrudniejszym wyzwaniem dla decydentów i jednocześnie największą szansą dla Polski.

Michał Kurtyka jest wykładowcą akademickim, w latach 2016–2021 był ministrem energii, klimatu i środowiska, a także prezydentem COP24, jest członkiem zespołu doradczego COP27. Prof. Jacek Tomkiewicz jest dziekanem Kolegium Finansów i Ekonomii w Akademii Leona Koźmińskiego.

Poziom inflacji bije kolejne rekordy – w październiku ceny były wyższe o 17,9 proc. niż 12 miesięcy wcześniej (we wrześniu o 17,2 proc.). Polska nie jest tutaj wyjątkiem, w USA zanotowano 8 proc. inflacji we wrześniu, a w Niemczech po raz pierwszy od lat 70. przekroczyła ona poziom 10 proc., sięgając 10,9 proc.

Obserwowany obecnie wzrost dynamiki cen ma swoją specyfikę. W przeciwieństwie do typowej presji inflacyjnej, która jest skutkiem przegrzania gospodarki (presja popytowa), tym razem inflacja ma charakter głównie podażowy. Jest ona w znacznej części konsekwencją wychodzenia światowej gospodarki z pandemii, która doprowadziła do przerwania światowych łańcuchów dostawczych, w efekcie czego wzrosły ceny wielu kluczowych usług i towarów: od frachtu morskiego poprzez żywność i stal, a na półprzewodnikach kończąc.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację