Powołuje się na opinie marszałków województw, którzy „nic o żadnym buncie nie wiedzą”. Wygląda na to, że „Gazecie” pomyliły się szczeble władzy. Województwa to jednak nie to samo co gminy i powiaty.

Marszałków niekoniecznie musi boleć – choć wcale to nie jest naturalne – to, że w jakimś miasteczku są problemy z budową sieci kanalizacyjnej. Boli to jednak, i to bardzo mocno, burmistrzów czy wójtów tych gmin. Mają oni prawo być zbulwersowani, bo poprzednia władza obiecała im dofinansowanie z UE, obecna zaś zmusza do walki o te dotacje w trudniejszym, konkursowym trybie. To burmistrz czy wójt, a nie marszałek musi stanąć oko w oko z mieszkańcami i powiedzieć im, że nie poprawi ich warunków życia. Być może z perspektywy marszałków lepiej się wycofać z obietnic bez pokrycia (co zrobił rząd PO) i zmusić mniejsze samorządy do większego wysiłku. Być może z ich punktu widzenia większą rolę odgrywa polityka przez duże P – nie da się ukryć, że większość władz sejmików to politycy PO. „Gazeta” nie dostrzega tych różnic. Zajmuje się polityką, a nie tym, co myślą w małych gminach.