Na cięciu wydatków nie powinniśmy jednak poprzestać i byłoby więcej niż wskazane wykorzystanie kryzysowej sytuacji do podjęcia radykalnych reform mających na celu uzdrowienie finansów publicznych – podstawy dla utrzymania wzrostu gospodarczego, wzrostu przedsiębiorczości oraz jak najszybszego wprowadzenia euro. W ostatnich latach rządy kilkakrotnie próbowały się uporać ze wzrastającą biurokratyzacją gospodarki, ale ich wysiłki były mizerne. Tymczasem z okazji 20-lecia tzw. ustawy Rakowskiego – Wilczka (o przedsiębiorczości) ten ostatni otrzymał wyróżnienie. Obecny na uroczystości wysoki przedstawiciel Komisji Europejskiej stwierdził, że ta ustawa z grudnia 1988 r. mogłaby być z powodzeniem stosowana i dzisiaj!
Oznacza to, że działalność gospodarcza (poza nielicznymi wyjątkami) nie wymaga na obszarze UE żadnej reglamentacji, licencjonowania ani też koncesjonowania.
To, co w Polsce ogranicza działalność gospodarczą, to z jednej strony potężny aparat urzędniczo-biurokratyczny zdeterminowany bronić swojej władzy (oraz ciepłych posad), z drugiej niekompetentni i bezwolni politycy obawiający się mafii urzędniczej i od niej zależni z powodu niekompetencji.
Według danych GUS na wrzesień 2008 r. w administracji publicznej (łącznie z obroną narodową i obowiązkowymi ubezpieczeniami społecznymi) zatrudnionych było 605,2 tys. osób o średnim miesięcznym uposażeniu brutto 3687 zł. W skali roku – łącznie ze składkami na ubezpieczenia socjalne i zdrowotne – oznacza to wydatek 38,8 mld zł!
Odejmując od wymienionej liczby 605,2 tys. urzędasów, 127,7 tys. etatów MON oraz ok. 100 tys. etatów w ZUS, urzędników różnych szczebli (od gmin do kancelarii Premiera i Prezydenta) mieliśmy w 2008 r. ok. 380 tys. Kosztowali nas ok. 23,7 mld złotych!