Szefowanie jedynej nieśląskiej kopalni węgla kamiennego traktuje jako wyzwanie. Po pierwsze dlatego, że Bogdanka jest pionierem prywatyzacji polskiego górnictwa, a po drugie – on żyje jej życiem. Chyba żadne pytanie na jej temat nie jest go dziś w stanie zaskoczyć, niemniej jednak dziś odpowiada na nie krótko. – Powiem tyle, ile jest w prospekcie emisyjnym, i nic ponadto.
Mirosław Taras urodził się w 1955 r. Od 1980 do 1991 r. pracował w Bogdance, potem miał dziesięć lat przerwy (pracował w Min-Water, Lubcoal i Grupie Kapitałowej Lubelski Węgiel) – do lubelskiej kopalni Bogdanka powrócił w 2001 r. Prezesem został w lutym 2008 r. Wcześniej był rzecznikiem prasowym spółki.
Z wykształcenia jest górnikiem. W 1980 r. ukończył krakowską Akademię Górniczo-Hutniczą – specjalizacja projektowanie i budowa kopalń. Nikogo więc nie dziwi, gdy na budowanym nowym polu wydobywczym Stefanów zna praktycznie każdy detal prac i etap, na którym właśnie są. Momentami zamienia się w kierownika budowy objaśniającego szczegóły inwestycji. Pracujący przy zbrojeniu szybu Stefanowa Ślązacy z Przedsiębiorstwa Budowy Szybów mówią o nim swój chłop. Choć ze śląskimi prezesami Taras widuje się jednak rzadko. Bo z okolicy Lublina kawałek – to raz. A poza tym Bogdanka jako jedyna kopalnia podlega resortowi skarbu, a nie gospodarki – jak śląskie spółki węglowe.
– Dlatego niewiele mogę powiedzieć o panu prezesie Tarasie – przyznaje Mirosław Kugiel, prezes największej spółki górniczej w Europie, Kompanii Węglowej. – Nigdy razem nie pracowaliśmy, ale oceniam go jako miłego człowieka, który odnosi sukcesy, kierując firmą wycenioną na ponad miliard złotych.
Inny z byłych szefów jednej z kopalń przyznaje, że niektórzy Tarasowi zazdroszczą. – Dostał dobrą kopalnię, oddłużoną, ale trzeba oddać mu to, że tego nie zepsuł.