Czy w radach nadzorczych zabraknie pracowników

- U progu transformacji w porywie solidaryzmu wprowadzono do rad nadzorczych przedstawicieli załóg. Rzadko zostawali nimi eksperci: prawdziwi (znany bankowiec) lub urojeni (operetkowy generał) - pisze Andrzej S. Nartowski z Polskiego Instytutu Dyrektorów

Publikacja: 09.09.2010 04:13

Red

Z zasady wybiera się swoich, a skoro z miejscem w radzie wiążą się pieniądze i nadzieje na wpływy – najbardziej swoimi bywają liderzy związkowi. Trwają prace nad ustawą pozbawiającą załogi reprezentacji w radzie. Czy słusznie?

Sprawa nie jest prosta. Dziś zatrudniony w przedsiębiorstwie oferuje mu nie tylko czas i mięśnie. Tradycyjny stosunek pracodawca

– pracownik może przemienić się w twórcze partnerstwo, jeżeli ten ostatni wzbogaci przedsięwzięcie gospodarcze kapitałem intelektualnym, często ważącym na wynikach w stopniu większym niż kapitał finansowy. W takich sytuacjach członkostwo w radzie nadzorczej reprezentacji dawców kapitału intelektualnego może kreować wartość dla spółki.

Z drugiej strony skuteczne sprawowanie stałego nadzoru nad spółką we wszystkich dziedzinach jej działalności jest zadaniem dla profesjonalistów. Nie wystarczą wyrywkowe wiadomości z dwutygodniowego kursu, ołówek i kalkulator. Od członków rad oczekuje się wnikliwej znajomości mechanizmów rynku. Ponoszą oni odpowiedzialność za sprawozdawczość finansową. Związkowiec nie uniesie tej odpowiedzialności. Nie wzbogaci doświadczeniem specjalistycznych komitetów audytu lub compliance; nierzadko nie wie nawet, co te pojęcia znaczą.

Za to często łamie on zasadę, że rada obraduje w poufności. Z posiedzeń rady wyciekają do zakładowego radiowęzła projekty uchwał, wyrwane z kontekstu fragmenty wystąpień, poufne dane finansowe. Dyskusje dotyczące dywidendy, obsady stanowisk w zarządzie lub wynagradzania jego członków bywają przenoszone na wiece.

Przedstawiciele załogi dają prymat interesom pracowników nad dobrem akcjonariuszy, a nawet prawami rynku. Nadzór nad spółką staje się instrumentem walki klasowej lub sporów partyjnych. Nie kwestionuję potrzeby współdziałania i budowy zaufania w trójkącie: praca – kapitał – zarząd. Czas pomyśleć, gdzie rozwijać te procesy; akurat rada nadzorcza nie jest odpowiednim dla nich miejscem. Dość ma zadań, niech skupi się na nich.

Z zasady wybiera się swoich, a skoro z miejscem w radzie wiążą się pieniądze i nadzieje na wpływy – najbardziej swoimi bywają liderzy związkowi. Trwają prace nad ustawą pozbawiającą załogi reprezentacji w radzie. Czy słusznie?

Sprawa nie jest prosta. Dziś zatrudniony w przedsiębiorstwie oferuje mu nie tylko czas i mięśnie. Tradycyjny stosunek pracodawca

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację