Właściwie już wszyscy znają argumenty w dyskusji o rolnikach i składkach na ZUS i na ubezpieczenia zdrowotne. Co więcej, wśród uczestników tej dyskusji został nawet osiągnięty konsensus: bogatych rolników trzeba opodatkować, a biednych zostawić w spokoju
Ale mimo że kolejne ekipy wiedzą, co robić, w praktyce nic się nie dzieje. Politycy godzą się na utrzymywanie niezdrowego systemu, w którym świadczenia również dla najbogatszych są finansowane z budżetu państwa. Czyli z podatków płaconych przez ogromne rzesze średnio zarabiających, ciężko pracujących osób.
Zresztą KRUS to nie jedyny system, którym, choć wedle powszechnie dostępnej wiedzy jest dziurawy jak sito, nikt nie chce się zająć. Choćby emerytury mundurowe czy wykorzystywanie świadczeń społecznych przez osoby, które są biedne tylko na papierze.
Ale administracja nie chce się tym zająć. Zajmuje się za to wymyślaniem coraz to bardziej absurdalnych rozwiązań tam, gdzie to wcale nie jest potrzebne. Moim ulubionym przykładem jest coraz bardziej zbiurokratyzowane podejście do leczenia dzieci. Chociaż ustawowo każde dziecko ma prawo doświadczeń zdrowotnych, co jakiś czas wymyślane są coraz to bardziej wyrafinowane sposoby udowadniania przez rodzica posiadania ubezpieczenia.