Skróci się, o ile na ten sam pomysł – majowego wyraju nad Zatoką Gdańską – nie wpadną tysiące innych automobilistów. Bo wtedy zaoszczędzoną na jeździe godzinę spędzimy w korku do bramek, gdzie uiszcza się opłatę za autostradę.
I tu dochodzimy do clou problemu. Po kie licho nam szybkie trasy, jeśli ich zarządcy ustawiają nas w kolejkach i powodują korki? Przecież to od nich zależy organizacja poboru opłat.
Kiedy wreszcie szanowna dyrekcja drogowa dogada się z koncesariuszami prywatnych autostrad i uruchomi jednolity system, który nie będzie nas zmuszał do stania w ogonku do budek rodem z amerykańskich filmów z lat 50.? I sterczenia w korkach na teoretycznie szybkich trasach pod Poznaniem, Krakowem, Katowicami czy Gdańskiem?
Nieważne czy to będzie stosowany w Austrii czy Czechach wygodny system winietowy (mało prawdopodobne) czy elektroniczny bezprzewodowy podobny do ViaTOLL (bardziej prawdopodobny wariant). Ważne, by ten sam system działał na wszystkich autostradach, bez względu na zarządcę. I żeby został uruchomiony jak najszybciej.
Inaczej dużą część korzyści z budowy nowoczesnych dróg zmarnotrawimy. Do korzystania z austostradowego dostępu do morza się zniechęcimy i po staremu będziemy tłuc się poczciwą siódemką przez Ostródę i Elbląg.