Już nieraz zarówno handlowcy, jak i producenci wielu produktów próbowali grać na patriotycznej nucie. Choć zazwyczaj odbiór takiej promocji jest pozytywny, to niekoniecznie musi mieć wpływ na realne zakupy.
W badaniach zazwyczaj odpowiadamy w taki sposób, aby pokazać się jako lepsza osoba, niż jesteśmy faktycznie.
Przykłady? Gdy polski koncern odzieżowy LPP przeniósł swoje znaki towarowe, jak Reserved, do spółek w rajach podatkowych, wybuchła ogólnokrajowa dyskusja owocująca nawoływaniem do bojkotu towarów tej firmy za unikanie płacenia podatków w kraju. Ale LPP nadal zwiększała sprzedaż nawet ponad 20 proc. O bojkocie bowiem mówili zazwyczaj ci, którzy jej towarów wcale nie nabywali, a stałych klientów cała sprawa po prostu nie interesowała.
Jesteśmy jednym z czołowych producentów żywności, która jest tania i dobrej jakości. Okresowo jednak z Holandii czy Hiszpanii importujemy jeszcze tańszą i wtedy Polacy bez żadnych oporów ją kupują. Oczywiście rośnie już grupa świadomych konsumentów, dla których kraj pochodzenia towaru jest nawet ważniejszy od ceny, ale to ciągle zdecydowana mniejszość. Inaczej w kraju, w którym produkuje się tak dużo mleka, nawet w czołowych sieciach handlowych na półkach nie zajmowałoby tyle miejsca mleko z importu.
Dlaczego? Statystyczne gospodarstwo domowe największą część swojego budżetu przeznacza na żywność, więc sentymenty przegrywają z chęcią obniżenia kwoty na paragonie. I taka sama logika wygrywa w sklepach z elektroniką, odzieżą czy kosmetykami.