Nadal sprzedaję samochody

Mogę śmiało planować, że w ciągu kolejnych pięciu lat będziemy w stanie znów podwoić sprzedaż – mówi prezes marki Jeep i wiceprezes Fiat Chrysler Automobiles Michael Manley.

Aktualizacja: 12.01.2015 07:18 Publikacja: 12.01.2015 04:37

Michael Manley

Michael Manley

Foto: Bloomberg

Rz: Ile Fiata jest dzisiaj w autach Jeepa?

Nie mamy nic do ukrycia. Kiedy jest globalny producent mający wiele marek, jest oczywiste, że wspólnie wykorzystuje się najdroższe i najnowocześniejsze technologie. To fundamentalne podstawy przepisu na sukces. Ale z tego samego przepisu wynika, że każda z marek musi mieć swoją odrębność. Tak więc Jeep ma na wyłączność niepowtarzalny system napędu na cztery koła, możliwość wybierania opcji jazdy w konkretnym terenie i hamulce, jakich nie ma żadne inne auto. To wszystko jest „czysty Jeep" i gdziekolwiek byłby produkowany – w Chinach, Stanach Zjednoczonych, Brazylii czy we Włoszech – zawsze pozostanie Jeepem.

Jeśli spojrzymy do wnętrza naszych aut, zgoda, trochę się różnią, ale i tutaj nie można mieć żadnych wątpliwości, jaka to marka. Może w Renegade zrobiliśmy ukłon ku młodszym właścicielom, może poszaleliśmy trochę z materiałami po to tylko, aby właśnie zachęcić młodszych kierowców.

Fiat 500x jest zupełnie innym modelem auta i skierowany jest do zupełnie innej publiczności. Jeśli podoba się tym samym osobom, które kupują jeepy, to nie widzę w tym nic złego. I rozumiem pani pytanie, bo każdy globalny producent aut zawsze stoi przed trudnym wyborem, które ze wspólnych technologii wykorzystać w produkcji. Ale nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że nasza polityka silnego wyróżnienia Jeepa, jednej z najsilniejszych marek w Fiat Chrysler Automobiles (FCA), jest bardzo czytelna. Dlatego przy każdej okazji podkreślamy odrębność tej marki, chociażby przez to, gdzie jest projektowany. I że jest to Jeep i nic więcej.

Które z rynków w Europie najbardziej przekonały się do Jeepa?

Wielka Brytania, Hiszpania, Niemcy, a także – co zaskakuje – Polska. Zacznijmy od tego, że sprzedaż w 2014 r. – ponad milion aut – to podwojenie tego, co nam się udało osiągnąć w 2012 i czterokrotnie więcej od 2009. Rok do roku, w 2014 to wzrost o 32 proc. A wierzę przy tym, że w 2015 r. te wyniki poprawią się jeszcze bardziej dzięki Renegade, który dopiero teraz wchodzi na rynek amerykański. Generalnie jednak pomógł nam popyt na SUV-y i pełny kalendarzowy rok sprzedaży Cherokee. To dlatego mogę teraz śmiało planować, że w ciągu kolejnych pięciu lat będziemy w stanie znów podwoić sprzedaż. Ruszą fabryki w Chinach, Brazylii, a we Włoszech rozpocznie się produkcja Renegade. Moim zdaniem Jeep znalazł się na właściwym kursie i trudno nas będzie powstrzymać. Cherokee sprzedaje się świetnie, zresztą tak samo, jak i pozostałe modele – Patriot, Grand Cherokee, Wrangler Compass. Nie będę ukrywał, że jestem naprawdę szczęśliwym człowiekiem. Teraz, kiedy jeszcze mamy Renegade, więc że mam czym powalczyć, i to nie tylko w Europie, ale i na świecie. I mam nadzieję, że już to półrocze udowodni, że się nie myliłem. Mamy w autach nowy napęd, bo to jeden z głównych argumentów naszej konkurencyjności. Dzięki niemu nasze auta stały się znacznie bardziej ekonomiczne.

Jak ważna jest dla FCA marka Jeep?

Bardzo ważna i to z kilku powodów. Po pierwsze, jest dzisiaj jedyną marką globalną, jeśli chodzi o naszą ofertę. Przy tym jest już silna wśród marek premium i pozostaje numerem jeden wśród SUV-ów. Jeśli spojrzymy na proporcje sprzedaży marek FCA, to widać, że udział Jeepa rośnie dynamicznie. Kiedy Fiat przejął tę markę w 2009 r., sprzedaż wynosiła 300 tys. sztuk rocznie i jak pokazaliśmy, nie ma większego problemu, żeby sięgnęła miliona. Teraz naszym celem jest umocnienie Jeepa na tych rynkach, które jeszcze nie odbudowały się po kryzysie.

Był pan dilerem samochodowym. Jak wygląda droga zawodowa człowieka, który awansował ze sprzedawcy na szefa marki?

Nadal mam mentalność zwykłego sprzedawcy aut (śmiech). Ale to prawda, kiedy Jeepa wprowadzano do Europy, byłem dilerem. I kiedy przyszedł do mnie przedstawiciel Jeepa i zapytał, czy chciałbym wprowadzić Grand Cherokee do swojego punktu dilerskiego, byłem zachwycony, ale nie miałem tyle pieniędzy. Teraz już miałbym – ale nie mam już punktu dilerskiego. Już wtedy jednak wiedziałem, w jaki sposób w Europie to auto powinno się sprzedawać.

Jeep w Europie całymi latami pozostawał niszowym graczem, teraz wykorzystujemy modę na SUV-y, a dodatkowo udało nam się podłączyć do ogólnego europejskiego trendu kupowania oszczędnych aut. Możemy więc konkurować na rynku wszystkimi parametrami. Już jako szef marki rozbudowałem naszą sieć dilerską w Europie i okazało się, że Jeep stał się najszybciej rosnącą tu marką. Stało się tak dzięki dobrej sprzedaży Grand Cherokee, a kiedy już na wszystkich europejskch rynkach dostępny będzie Renegade, ten trend wzrostowy jeszcze się umocni. Musimy się zabrać do budowy solidnej bazy. Mamy w Europie 800 punktów dilerskich i nikt nie mówi, że Jeepy są dla nich zbyt drogie. Tę liczbę chcemy zwiększyć średnio jeszcze o ok. 10 proc.

Niektóre z waszych punktów dilerskich sprzedają i fiaty i jeepy. To przecież jest inny klient, inna cena, inny rynek?

Mamy dilerów Fiata, którzy z wielkim powodzeniem sprzedają jeepy, i żaden z nich nie mówi, że jest w tym jakaś sprzeczność. Ale zgoda. Jeep jest autem znacznie bardziej skomplikowanym od fiata. I zgoda. Nasz klient jest inny. Wymaga dogłębnej znajomości auta, ze szczególnym uwzględnieniem systemu specjalnego napędu na cztery koła. Jeep to auto „społeczne", więc nasi dilerzy wyspecjalizowali się w organizowaniu imprez off-roadowych. Nie ma chyba innej marki, której prezes dostawałby od klientów tyle e-maili z uwagami i z rodzinnymi zdjęciami z wycieczek w najbardziej niesamowite miejsca na świecie. Chwalą się tym, gdzie dotarło nasze auto. To także klient, który domaga się innowacji. Dlatego mamy nowoczesny napęd na cztery koła. Renegade ma dziewięciobiegową skrzynię. Mamy w Jeepie grupę inżynierów, którzy są fanami tej marki. Pewnie więcej będę miał o tym do powiedzenia podczas zaczynającego się właśnie salonu samochodowego w Detroit. Dla nas nie ma innego wyjścia, jak korzystanie z rozwiązań innowacyjnych, bo to szansa na nasze umocnienie się na rynku. Bez nich znaleźlibyśmy się po złej stronie rynku.

A czy wyobraża sobie pan w takim razie jeepa hybrydę lub z napędem elektrycznym?

Pewnie, że można takie auta wyprodukować. To żadna filozofia. Ale na razie interesują nas najnowocześniejsze generacje silników Diesla i benzynowych, nowoczesne napędy, innowacyjne skrzynie biegów. To wszystko, co przesądza o naszym DNA.

Czy nie kusi pana, by jeepa pokazać na którymś z wielkich rajdów? Na przykład takim jak Dakar?

Nie myślę teraz o tym. Skupiam się na nowych modelach i nowych rynkach. I to nie dlatego, że obawiam się konkurencji na takiej imprezie. Dla mnie ważne jest to, że jest to potężna inwestycja, ogromne zaangażowanie czasu. W tej chwili mam inne priorytety na wydawanie pieniędzy. Ale nie mówię „nie". W przyszłości.

CV

Michael (Mike) Manley jest Brytyjczykiem. Skończył Wydział Inżynierii na londyńskim Southbank University. Całe życie zawodowe związał z motoryzacją, początkowo jako diler. Kierował marketingiem Vauxhalla (GM), potem był w Daimler-Chrysler. Szefem Jeepa został w 2009 r. Rok później wszedł do zarządu Fiat Chrysler.

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne