Język, którym się posługujemy, wyznacza – jak wskazywał filozof Ludwig Wittgenstein – granice oraz sposób percepcji otaczającej nas rzeczywistości. Nie będzie zatem przesadą stwierdzenie, że największym triumfem przeciwników elastycznego rynku pracy jest wprowadzenie do polskiego dyskursu publicznego pojęcia umów śmieciowych. Z góry wyznacza ono nam ramy toczonej dyskusji, każąc traktować kontrakty cywilnoprawne jako wynaturzoną formę współpracy. Przestrzeń do prowadzonych rozważań zawęża się tym samym jedynie do ustalania najskuteczniejszego sposobu na ich całkowitą likwidację.
Warto mieć w pamięci fakt, że to stygmatyzujące określenie ma bardzo krótką historię. Jak wynika z danych Google Trends, weszło ono gwałtownie do powszechnego użytku dopiero we wrześniu 2011 r. Czy problem nadużywania umów cywilnoprawnych lub – szerzej – malejącej stabilności zatrudnienia wcześniej nie występował? Oczywiście, że występował – zjawisko to narastało stopniowo. Jednak dopiero wraz z pojawieniem się hasła „umowy śmieciowe" polska opinia publiczna zaczęła mobilizować się do walki z nadużyciami.
Bolesny podział
O ile wskazywanie patologii jest jak najbardziej słuszne i uzasadnione, o tyle nie należy wylewać dziecka z kąpielą. Nadmierne wykorzystywanie pozakodeksowych form zatrudnienia jest jedynie objawem choroby polskiego rynku pracy. Przyczyn narastających bolączek trzeba się doszukiwać w znacznym zróżnicowaniu obciążeń fiskalnych oraz prawno-biurokratycznych związanych z poszczególnymi dostępnymi formami zatrudnienia.
Dualizacja polskiego rynku pracy jest zagrożeniem, którego nie można lekceważyć. Prowadzi ona do sytuacji, w której pracownicy dzieleni są na lepszych i gorszych. Ponieważ koszty zwolnienia tych pierwszych są znacznie wyższe, w przypadku redukcji etatów z firmy najczęściej odchodzą ci drudzy.
Biorąc pod uwagę większe prawdopodobieństwo zakończenia współpracy, przedsiębiorstwa przejawiają również znacznie mniejszą skłonność do inwestowania w szkolenia dla pracowników tymczasowych – zwłaszcza tych pracujących na umowach cywilnoprawnych. Ponieważ te osoby mają częstsze przerwy w zatrudnieniu, a ich kompetencje były słabiej rozwijane, trudniej jest im znaleźć pracę, zwłaszcza stałą. To błędne koło utrwalające powstałe już podziały.