Rz: Wśród największych bolączek polskiej gospodarki powszechnie wymienia się brak innowacyjności. Zgadza się pan z tą diagnozą? Czy coś tak nienamacalnego, jak innowacyjność, da się w ogóle rzetelnie zmierzyć?
Leszek Grabarczyk: Większość ekonomistów jest zgodna co do jednego: aby nasza gospodarka stała się bardziej konkurencyjna, a kraj nie wpadł w tzw. pułapkę średniego dochodu, musimy przestawić się na model rozwoju oparty na innowacjach. Firmy muszą budować przewagę konkurencyjną w oparciu o nowe bądź udoskonalone rozwiązania, produkty i usługi. Powinny więc wykorzystywać wyniki prac badawczo-rozwojowych (B+R). O innowacji możemy bowiem mówić jedynie wtedy, gdy jest wdrożona, tzn. gdy nowe rozwiązanie ma praktyczne zastosowanie. Należy przy tym pamiętać, że efektem prac B+R mogą być zarówno innowacje technologiczne, jak i procesowe. Natomiast innowacyjność oznacza zdolność przedsiębiorców do angażowania się w działalność badawczo-rozwojową. Można ją zmierzyć za pomocą takich wskaźników, jak: nakłady na B+R, liczba projektów B+R, aktywność patentowa czy liczba komercjalizacji. W tym obszarze przed nami jest jeszcze wiele do zrobienia. Choć Polska w ostatnich latach, jak pokazują wyniki raportu Global Innovation Index 2015, jest światowym liderem w dynamice wzrostu nakładów rządowych i prywatnych na B+R, to są one wciąż niskie, a mała liczba komercjalizacji B+R nie przekłada się na efekty dla gospodarki. Zwiększenie aktywności B+R to główne zadanie, zwłaszcza w kontekście ogromnych funduszy unijnych, którymi dysponujemy w nowej unijnej perspektywie finansowej.