Po raz pierwszy w historii wpływy z reklamy internetowej przewyższą segment telewizyjny. Z perspektywy użytkownika to w sumie żadna informacja, ponieważ już teraz widać mocny wzrost aktywności reklamowej w sieci. Reklamy wyskakują, gdzie tylko mogą, i każdy, kto narzeka na nachalność reklamy telewizyjnej, w starciu z banerami zasłaniającymi cały ekran odkrywa w sobie nowe pokłady zdenerwowania.
Ale w branży to zmiana fundamentalna, ponieważ telewizja była królową reklamy i właśnie pod ten kanał krojone były kampanie. Priorytet internetu oznacza nowe wyzwania, ponieważ ten segment jest znacznie bardziej rozdrobniony, a poszczególne serwisy miewają zupełnie inne grupy docelowe. Dochodzą też segmenty kuriozalne i typowe tylko dla sieci, z blogerami, zwłaszcza szumnie nazywanymi modowymi, na czele. Słono sobie liczą za jakąkolwiek promocję, a według przynajmniej części marek odzieżowych mają ogromny wpływ na wyniki sprzedażowe promowanych produktów.
Internet stopniowo wywraca do góry nogami rynek handlowy. Wartość zakupów w tym segmencie to ciągle jedynie kilka procent sprzedaży detalicznej, ale ten udział rośnie bardzo szybko. Jeśli tempo się utrzyma, to co stanie się z tak chętnie wciąż budowanymi centrami handlowymi? Sprowadzenie ich do roli miejsca na przymierzenie produktu, który i tak później kupimy w sieci, z punktu widzenia firm nie będzie przecież miało ekonomicznego sensu.
Tym bardziej że rewolucja wchodzi w kolejną fazę – narzędziem zakupowym staje się telefon, czyli transakcja tu i teraz, od razu efekt. Nie wszyscy takie tempo wytrzymają. A kto wie, co czeka rynek za kilka lat.