Miało być tak: nowa danina uderza w zagraniczne sieci, które unikają – dodajmy, często skutecznie – płacenia podatków w Polsce. Rodzime, mniejsze firmy na jej wprowadzeniu korzystają. Premier Beata Szydło zapewniała je przecież, że dostaną do ręki „narzędzie, które jeżeli umiejętnie zostanie wykorzystane, da im szansę konkurowania i utrzymywania się na rynku".
Narzędzie stworzono, wręczono zainteresowanym, ale okazało się, że od razu musi wrócić do warsztatu na drobne poprawki (zresztą głównie ze względu na raban, jaki podnieśli jego potencjalni użytkownicy, czyli polskie firmy). Minister finansów podokręcał podatkowe śrubki, wyregulował mechanizm i przedstawił z dumą nową, błyszczącą wersję ustawy. Tylko po to, by usłyszeć od szefa Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryka Kowalczyka, że to tak naprawdę nie jest projekt, tylko... przymiarka do projektu.