Po pierwsze, potrzebne są inwestycje zagraniczne. Mówimy o olbrzymich inwestycjach, które wykraczałyby poza możliwości finansowe, jakimi dysponuje polski rząd. Po drugie, potrzebujemy wysoko wykwalifikowanej kadry. Mówimy tu o rzeszy studentów biotechnologii, którzy teraz tak naprawdę nie mają co robić. My, jako AstraZeneca, mamy tu w Polsce jeden z sześciu na całym świecie globalnych hubów biotechnologicznych, które prowadzą i nadzorują proces badań klinicznych. Jesteśmy jednym z głównych pracodawców dla studentów biotechnologii. Zatrudniamy kilkaset osób po studiach na tym kierunku.
Jak takie firmy jak AstraZeneca mogą podwyższać konkurencyjność polskiej gospodarki?
Budowanie kapitału ludzkiego jest jednym elementem. Drugim jest finansowanie badań klinicznych. To niezwykle istotna składowa innowacyjnej gospodarki. Dzięki prowadzeniu badań klinicznych współpracujemy z ośrodkami akademickimi i dzięki temu te ośrodki chcą wyszkolić ludzi, aby wiedzieli, jak takie badania kliniczne prowadzić, by potem mogli realizować kolejne badania z innymi firmami. Dzięki temu zyskują kompetencje, których do tej pory nie mieli. Współpracujemy z 500 takimi ośrodkami w Polsce. Prowadzimy obecnie około 50 badań obejmujących około 6 tys. pacjentów. To kolejny element. Dzięki badaniom klinicznym lekarze mogą zastosować nowy lek i posiąść o nim wiedzę. Stają się światowymi ekspertami w dziedzinie nowej terapii. Jest to olbrzymia wartość dodana dla pacjentów, którzy mogą przyjąć taki lek dużo wcześniej, niż trafi on na rynek. Bardzo ważne są również pieniądze. W Polsce AstraZeneca inwestuje rocznie 140 mln zł w badania kliniczne. Z refundacji uzyskujemy około 400 mln zł przychodów rocznie. Tak więc około 35 proc. przychodów reinwestujemy.
Z jakimi barierami mierzą się innowacyjne firmy farmaceutyczne inwestujące w Polsce?
Wydaje mi się, że tak naprawdę wielu barier nie ma. Z perspektywy firmy farmaceutycznej najważniejsza jest przewidywalność. Tego nam brakuje. Regulacje zmieniają się dość często. Jest to dla nas bardzo istotne, ponieważ wyniki tego, nad czym obecnie pracujemy w laboratorium, zobaczymy dopiero za 10–15 lat. Musimy być zatem pewni, że w międzyczasie nie powstaną regulacje, które z jakichś powodów uniemożliwią udostępnienie pacjentom danego leku. Wówczas byłaby to dla nas bezsensowna inwestycja. Drugą rzeczą są zachęty finansowe dla firm, które inwestują w badania kliniczne. Najważniejszym elementem jest jednak przewidywalność.
Spodziewa się pan, że w najbliższych latach będzie przybywało dużych firm farmaceutycznych, takich jak AstraZeneca, które będą inwestowały w biotechnologię w naszym kraju?