Oczywiście wciąż trzyma się mocno, ale Polacy coraz chętniej próbują bardziej wyrafinowanych trunków. Coraz lepiej nam się wiedzie, więc dobre alkohole stają się jednym z symboli społecznego statusu.
Coraz lepiej ma się wino, zwłaszcza modne prosecco czy cava, o kilkanaście procent rocznie rosną zakupy rumu czy whisky – to od kilku lat jedna z najszybciej rosnących kategorii w koszyku tzw. dóbr szybko zbywalnych. Spada za to sprzedaż niskoprocentowych alkoholi, piwa (co zwykło się ostatnio tłumaczyć gorszą pogodą i niewystarczającą liczbą imprez masowych wspierających sprzedaż tego alkoholu) i cydru. Ten ostatni jest ciekawym przypadkiem, jeszcze kilka lat temu był kreowany na nowy narodowy trunek ze swojskich jabłek czy gruszek. Ale to, co udało się niektórym piwowarom, którzy przebojem weszli na rynek, rozwijając produkcję niszowych, rzemieślniczych piw, w przypadku cydru nie zaskoczyło. Może nie trafił w narodowe gusta, może zdecydowały skojarzenia z niegdysiejszymi „jabolami", może wreszcie nie wspiął się jeszcze na ten poziom jakości, którego oczekują dzisiejsi konsumenci. Bo jakkolwiek by patrzeć, najbardziej dziś zyskują trunki jakościowe.