Dlatego nie będę nikomu sugerować, na czym powinien się skupić. Adresaci to doskonale wiedzą. Trzeba ich więc tylko zachęcić. Wspomóc. Szczególnie naszych partnerów w rządzie. A że mamy okres świąteczny, to pomyślałem o prezentach.
Zacznę od premiera, który tak ostro wszedł do gry. Dla niego mam zestaw filmów „Iron Man". Ich bohater jest błyskotliwym wynalazcą zbroi – pancerza nafaszerowanego elektroniką i gadżetami. Myślę, że premierowi przyda się opancerzenie, bo wziął sobie wyjątkowo ciężką robotę. Pracodawcy RP oraz wszyscy polscy przedsiębiorcy od lat boksują się z urzędnikami i durnymi przepisami. Dodatkowa zbroja, zwłaszcza na tylnej części ciała, to będzie atut wielce pożądany w bitwie o strategię na rzecz odpowiedzialnego rozwoju. Wiele ciosów może bowiem zostać zadanych wcale nie od frontu...
Wicepremier oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego też wziął sobie na barki nie lada zadanie. Zreformować całą polską naukę tak, by była ona źródłem innowacji dla naszej przedsiębiorczości? Zadanie godne greckiego herosa. Dlatego powinien dostać wycieczkę „W 80 uniwersytetów dookoła świata". Niech pojedzie, podpatrzy najlepsze rozwiązania i zaszczepi je u nas. Na koniec udałby się do Chin, by osobiście zadbać o wysokie miejsce polskich uczelni na tzw. liście szanghajskiej, grupującej najlepsze szkoły świata.
Polska przedsiębiorczość oraz system emerytalny potrzebują pracowników. Firmy chcą się bowiem razem z nimi rozwijać. ZUS – obłożyć ich zarobki składkami. Tylko skąd brać młode pokolenia? Jak wynika z danych GUS, program 500+ zaowocuje w tym roku liczbą ponad 400 tys. nowych obywateli. To świetnie, ale minister rodziny, pracy i polityki społecznej życzyć trzeba jeszcze zawarcia przymierza z... resortem energii. Jak bowiem uczy doświadczenie, efekty wyłączeń prądu świetnie mogą uzupełnić ten rządowy program.
Ministrowi zdrowia dałbym kolekcjonerskie wydanie serialu „Daleko od noszy". Reforma zdrowia przynosi na razie takie rezultaty, że lepiej zostać od noszy jak najdalej. A gdyby się na nie trafiło, to i tak chyba trzeba by było nieść się samemu. Z ratownictwa medycznego wyrzucane są firmy prywatne, lekarze na potęgę wypowiadają umowy opt-out. Do kompletu dokładam jeszcze obie ekranizacje znakomitej powieści „Znachor". Filmy świetne, ale chyba lepiej je oglądać, a nie przeżywać na własnej skórze.